Index
Miller Steve Lee Sharon Wszechswiat Liaden 02 Agent
Chalker Jack L Swiaty Rombu 02 Cerber Wilk w owczarni
Największa Tajemnica Ludzkoœci (tom I) cz. 02
J.R.R. Tolkien 02 The Two Towers
czesc 02 rozdzial 03 (3)
w obronie wiary 02.phtml
rozdzial 02 (20)
133 02 (13)
Robert Silberberg PrÄ…dy czasu
Wybuch (3)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bydgoszczanin.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Chcia³ chwyciæ linê silniej, ale rêce zdrêtwia³y mu z wysi³ku i nie potrafi³ siê zorientowaæ, czy trzyma mocniej, czy nie.Na rozkaz ka¿dy tran w grupie opuœci³ lew¹ rêkê, pochyli³ siê na prawo i ostro skrêci³ w tym¿e kierunku.Zataczaj¹c ostry ³uk, jak kamieñ na sznurku, Ethan martwi³ siê czy obci¹¿enie liny nie bêdzie za du¿e.Ale lina wytrzyma³a, wytrzyma³y te¿ jego przeguby.Szerokim ³ukiem zbli¿ali siê do urwiska.Zerkn¹³ pomiêdzy stopy i zobaczy³, ¿e jad¹ szlakiem, jaki w lodzie wyorali wycofuj¹cy siê napastnicy, ci którzy prze¿yli atak na statek.Zbli¿a³a siê pó³noc, nieprawdopodobny ch³Ã³d trañskiej nocy zacz¹³ przenikaæ przez szalenie wydajny termotropowy materia³ jego kombinezonu.Raz uchyli³ odrobinê maskê i cienki strumieñ powietrza uderzy³ w niego jak dziesiêciokilowy g³az.Natychmiast opuœci³ maskê i zadygota³, ale nie z zimna.Jak¿e szybko krew w ¿y³ach zamarz³aby mu tutaj na koœæ.Od przodu grupy dobieg³y jakieœ krzyki.Suaxus, zauwa¿ywszy, ¿e Ethan z zaciekawieniem spogl¹da zza maski, pokaza³ w górê.ZnaleŸli siê ju¿ niemal pod urwiskiem.Dwadzieœcia piêæ metrów nad nimi nieregularne sylwety rosn¹cych na skraju drzew wbija³y siê czarnymi kolcami w rozœwietlone ksiê¿ycami niebo.Znad strzelistej ska³y wystawa³a niewielka forteca.Od g³Ã³wnej wyspy oddziela³a j¹ piêciometrowa rozpadlina, spiêta drewnianym mostem zwodzonym.Grupka wjecha³a w cieñ.- Spróbujmy wspi¹æ siê od nie strze¿onej strony - mówi³ Hunnar.- W skale powinno byæ wyciête tylko jedno przejœcie, przy którym bez w¹tpienia stoi stra¿.Takie przejœcie na pewno zosta³o wyciête w strzelistej skale od wschodu, po os³oniêtej, zawietrznej stronie.Grupka uzbrojonych tranów i ludzi zwolni³a u stóp jej ciemnego, wietrznego, zachodniego stoku.Ethan wypuœci³ linê, przechyli³ g³owê w ty³ i boryka³ siê z w³asnymi stopami, które wykazywa³y ogromn¹ ochotê do rozje¿d¿ania siê na boki.Mur niewielkiej fortecy nad ich g³owami zbudowany by³ z masywnych, kamiennych bloków.Nie widzieli ¿adnych wie¿yczek ani spiczastych dachów, za które móg³by szarpaæ wiatr.- Wydaje siê to niemo¿liwe - oznajmi³ w koñcu jeden z giermków.- Jest zbyt stromo.- Wcale nie.Giermek wytrzeszczy³ oczy na Septembra.- Czy mamy wzbiæ siê w górê jak guttorbyny, obcoziemcze z nieba?September podszed³ - a w³aœciwie podjecha³ - do podstawy kamiennego filaru.Ska³a zwê¿a³a siê u szczytu.- To tylko ze dwadzieœcia metrów.Mo¿emy siê na ni¹ wspi¹æ.- Masz na myœli, zejœæ z lodu? - Oczy Hunnara rozszerzy³y siê.Ethanowi przysz³o na myœl, ¿e tranów, którzy z tak¹ ³atwoœci¹ i wdziêkiem poruszali siê po lodzie, ale dla których zwyk³e chodzenie na piechotê by³o uci¹¿liwe, ma prawo ogarniaæ groza na sam¹ myœl o wspinaczce, na nieoblodzon¹ powierzchniê.Ostre szify, które pozwala³y im siê tak dobrze utrzymywaæ na drewnianych rejach i masztach, bêd¹ siê tylko œlizga³y na g³adkiej skale.By³y stosunkowo sztywne, co nie pozwoli im po omacku szukaæ oparcia dla stopy w taki sposób, jak robi to cz³owiek swoj¹ odziedziczon¹ po ma³pach stop¹.- W porz¹dku wiêc.Pójdziemy we dwóch, Ethan i ja.- Chwileczkê, Skuo.- Oczekujê propozycji, mój ch³opcze.W koñcu Ethan musia³ przyznaæ, ¿e nie jest w stanie wymyœliæ nic lepszego.- Element zaskoczenia bêdzie po naszej stronie, ch³opcze.Pamiêtaj o tym.- Obaj zwariowaliœcie.- Hunnar wymieni³ uœcisk ramion i oddech po kolei z ka¿dym z nich.- Ale zaufamy waszemu szaleñstwu, poniewa¿ nie mamy wyboru.Niech was wiatr prowadzi.- Dziêki, Hunnarze.Ale nie tym razem.Ethan odwróci³ siê i zdj¹³ ³y¿wy.A potem poszed³ za Septembrem w górê pierwszej pó³ki skalnej, myœl¹c tylko o tym, gdzie stawia stopy i k³adzie rêce, i ¿eby nie spojrzeæ w dó³.Ostatni¹ rzecz¹, jakiej by pragn¹³ pe³zaj¹c do góry po tej œcianie jak jakaœ mucha, by³ silny wiatr, który miota³by nim na prawo i lewo.Ale tym razem wiatr okaza³ siê ich sojusznikiem.Wia³ im miarowo prosto w plecy i przyciska³ do urwiska.A sama iglica okaza³a siê nie a¿ taka stroma i g³adka, jak to siê wydawa³o w ciemnoœciach.By³o na niej mnóstwo szczelin i pó³ek, które stawa³y siê naturaln¹ podpor¹ dla d³oni lub stopy.Tak wiêc posuwali siê wytrwale w górê.Dotarli do po³owy granitowej œciany i Ethan czeka³, a¿ September znajdzie wy¿ej jakiœ niewidoczny chwyt dla rêki.Odzyskiwa³ oddech, wgapia³ siê w skupieniu w ty³ek olbrzyma i zastanawia³ siê, co w³aœciwie robi na tym zamarzniêtym i niegoœcinnym œwiecie taki nieŸle radz¹cy sobie komiwoja¿er jak on, wisz¹c niczym jakaœ torba miêsa przylepiona do zimnej ska³y i usi³uj¹c uwolniæ k³Ã³tliw¹ ksiê¿niczkê, która bardziej przypomina ¿bika ni¿ cz³owieka.Niewykluczone, ¿e kiedy Hunnar oceni³ ich plan jako szaleñstwo, mia³ wiêcej racji, ni¿ Ethan by³ mu gotów wtedy przyznaæ.September znowu ruszy³ w górê.Sapi¹c jak stara lokomotywa Ethan pod¹¿y³ za nim.Wydawa³o mu siê, ¿e urwisko siê rozci¹ga, robi siê coraz wy¿sze zamiast skracaæ siê z ka¿dym bolesnym krokiem.Jeden jedyny raz popatrzy³ w dó³.Ciemne plamy na lodzie œwiadczy³y o obecnoœci tranów.Zapar³o mu dech w piersi, musia³ siê przemóc, ¿eby znowu wzrok skierowaæ w górê.Podci¹gn¹³ siê na nastêpn¹ pó³kê i le¿a³ tam d³u¿szy moment, zanim dotar³o do niego, ¿e le¿y obok rozci¹gniêtego na p³ask Septembra i ¿e olbrzym sygnalizuje koniecznoœæ zachowania ciszy.Przed sob¹ zobaczy³ przyciête w kostkê, starannie dopasowane do siebie kamienie.Pó³ka mia³a dwa metry szerokoœci; mur fortecy zbudowano w takiej w³aœnie odleg³oœci od skraju iglicy skalnej.Popatrzy³ W górê i zobaczy³, ¿e nie jest on szczególnie wysoki, co by³o naturalne w zwi¹zku ze skromnym rozmiarem fortecy.Po prostu nie by³o powodu budowaæ wy¿szych murów.¯adnemu tranowi nie przysz³oby nawet na myœl, ¿e ktoœ móg³by siê pokusiæ o przypuszczenie ataku od strony tej stromizny.Wczepiaj¹c siê silnie w kamienist¹ i ¿wirowat¹ ziemiê, Ethan podpe³z³ do krawêdzi i znowu spojrza³ na dó³.Dostrzeg³ tylko nagi lód, co znaczy³o, ¿e tranowie przesunêli siê w kierunku ichodów po zawietrznej.Zgodnie z planem mieli tam czekaæ, dopóki Ethan i September nie przetr¹ im drogi.Dwaj mê¿czyŸni przesunêli siê do stóp muru i trzymaj¹c siê w jego pobli¿u zaczêli pe³zn¹æ naoko³o szczytu.Mur mia³ piêæ metrów wysokoœci, spadek za skrajem urwiska znacznie wiêcej.Ethan zastanawia³ siê, jakie s¹ ich szansê.Napastnicy wci¹¿ jeszcze bêd¹ opatrywaæ rany, nie powinni siê wiêc spodziewaæ tak szybko zorganizowanego napadu na fortecê.W koñcu, patrz¹c na to z ich punktu widzenia, wziêli tylko jednego wiêŸnia, a to raczej nie by³o warte samobójczego ataku, prawda? Powinni byæ zmêczeni po szifowaniu z powrotem z najwy¿sz¹ szybkoœci¹ i po wspinaniu siê schodami do swojej bazy.A musieli wchodziæ po schodach, tego Ethan by³ pewien.Nie istnia³a ¿adna mo¿liwoœæ poprowadzenia nawet najbardziej krêtej œcie¿ki lodowej po takiej stromiŸnie.Na schody wchodzili na pewno powoli i z mozo³em; strome schody s³u¿y³y równie¿ do odstraszania napastników.Nie robi³y jednak wra¿enia na zwinniejszych ludziach.- Bêdziemy u¿ywaæ no¿y, gdzie tylko siê da, ch³opcze, a promienników tylko je¿eli bêdziemy musieli.Kiedy za³atwi¹ wartowników strzeg¹cych drogi prowadz¹cej w dó³ na lód, dadz¹ sygna³ Hunnarowi i grupie atakuj¹cej, a potem bêd¹ bronili otwartego przejœcia przed wszystkimi, którzy by je usi³owali odbiæ.Przynajmniej w teorii.Czo³gali siê przez piêæ minut i za zakrêtem dotarli do os³oniêtej czêœci fortecy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.