Index
elektronika praktyczna 04 1997
rozdzial 04 (282)
rozdzial 04 (200)
rozdzial 04 (235)
rozdzial 04 (16)
rozdzial 04 (59)
rozdzial 04 (24)
rozdzial 04 (21)
rozdzial 04 (277)
Christie Ahatha Dom nad kanalem (4)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tomekiveco.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .W ciemnoœci do³¹czy³ do mnie jakiœ cieñ.By³em ju¿ bardzo zmêczony i kompletnie przygnêbiony; lecia³em zupe³nie instynktownie i automatycznie, inaczej zauwa¿y³bym go wczeœniej.Kiedy zrówna³ siê ze mn¹, nie zrobi³em nawet ¿adnego uniku - tak by³em wyczerpany, na szczêœcie wszelkie tego typu manewry okaza³y siê zbêdne.- Tari?- To ty, Quarl?- Tak.Do diab³a, tak mi przykro, Tari.- Nam wszystkim jest przykro.Mnie jest przykro, tobie jest przykro, a pozosta³ym jest szczególnie przykro.I nic to nie zmieni.Jest jak jest, Quarl.I od tego musimy zacz¹æ.- Wiesz, ¿e ich nigdy nie dogonimy?- Wiem - westchn¹³em.- S¹dzê jednak, ¿e wiem, dok¹d siê udaj¹, i to musi nam na razie wystarczyæ.Przynajmniej jest to miasto, które znam jak w³asn¹ kieszeñ i mo¿e uda mi siê do niego wœlizgn¹æ bez wiêkszych k³opotów.- Masz chyba na myœli nas.Bo ja idê z tob¹.To s¹ równie¿ i moi przyjaciele, Tari.- Nie, Quarl.To by siê nie uda³o.Natychmiast by ciê dopadli i to pomimo twojej mocy.To zupe³nie inny œwiat, œwiat zbudowany, by utrzymywaæ wszystkich w swym wnêtrzu i by widzieæ, co robi ka¿dy jego mieszkaniec w ka¿dym momencie dnia i nocy.Ja ten œwiat znam i znam zasady, na jakich on dzia³a.Ty nie.Dopadliby ciê w ci¹gu dziesiêciu minut.- To przynajmniej drogo mi zap³ac¹ za te dziesiêæ minut! - parsknê³a gniewnie.- Idê.- Raczej bym ciê zabi³, Quarl, gdybym tylko móg³, dla dobra pozosta³ych.- Co takiego?- Oni by ciê nie zabili.Pozbawiliby ciê tylko przytomnoœci, jak tamtych na lodzie.A potem zabraliby ciê do miejsca, które jest prawdziwym piek³em i tam obrabowaliby ciê z umys³u i duszy i dowiedzieli tego wszystkiego, co wiesz.- Nie ulegnê tak ³atwo torturom!Westchn¹³em.Jak wyjaœniæ dzia³anie psychomaszyny kobiecie z epoki kamienia ³upanego?- Nie ma ¿adnych tortur.¯adnego bólu.Nie jesteœ sobie w stanie nawet wyobraziæ, co oni potrafi¹ zrobiæ.A kiedy ciê pochwyc¹, dowiedz¹ siê, gdzie ja jestem, i pochwyc¹ równie¿ mnie.To przecie¿ bez sensu, Quarl.Muszê to zrobiæ sam.- Mówisz dziwnie, Tari.Nie jak wojownik id¹cy na ratunek swoim bliskim, ale jak ktoœ, kto utraci³ ca³¹ nadziejê.- Nie, tak daleko jeszcze sprawy nie zasz³y, chocia¿ jest trochê racji w tym, co mówisz.Przede wszystkim jestem zmêczony.Wykorzystujê ju¿ ostatnie rezerwy energii, a œwit i punkty orientacyjne informuj¹ mnie, ¿e pozosta³y mi co najmniej dwie godziny lotu.A przyznajê te¿, ¿e wola³bym teraz wracaæ do domu.- I mimo to jednak tam pójdziesz.Nie wydajesz siê zaskoczony t¹ sytuacj¹.- Bo i nie jestem.Jakoœ sk¹dœ wiedzia³em, ¿e tak to siê skoñczy, ¿e dojdzie do ostatecznego poœcigu, do ostatecznego polowania.I to wtedy, kiedy odkry³em, na czym mi naprawdê zale¿y, i zamierza³em zrezygnowaæ ze wszystkiego innego.- Zaœmia³em siê gorzko.- Widocznie tak mia³o byæ, Quarl.Mog³em widzieæ szczêœcie, trzymaæ je w d³oniach, ale nie by³em w stanie sobie uœwiadomiæ, ¿e posiadam to, na czym najbardziej mi zale¿y, dopóki to nie znik³o.- U mojego ludu, u Kuzmów, istnieje silna wiara w los i przeznaczenie - powiedzia³a Quarl.- Ka¿dy siê rodzi dla swego przenaczenia, chocia¿ go nie zna.Dlatego potrafiê zrozumieæ to, co czujesz, mój przyjacielu z gwiazd.Byæ mo¿e jednak zwyciê¿ysz, co? Jeœli coœ jest warte, by poœwiêciæ temu swe ¿ycie, to warto i dla tego czegoœ ryzykowaæ ¿ycie.A mo¿e ona ma racjê, pomyœla³em.Te piêædziesi¹t piêæ osób w kana³ach, ci rewolucjoniœci na niby, te bawi¹ce siê ogniem dzieci, oszukuj¹ce same siebie, mieli przecie¿ swój moment prawdy.Sprawa jednak nie okaza³a siê byæ wart¹ ich nêdznych ¿ywotów, chocia¿ czeka³y ich straszliwe cierpienia.Bez ryzyka nic siê nie zyska.NajwyraŸniej jednak przekona³em Quarl, i¿ mog³aby naraziæ na niebezpieczeñstwo m¹ misjê.- Co chcesz, abym zrobi³a, Tari? - spyta³a.- Wróæ do cytadeli.Opowiedz, co siê wydarzy³o.Powiedz, ¿e demony nie s¹ demonami, ale istotami z gwiazd, które wspó³pracuj¹ z miastowymi i posiadaj¹ potê¿n¹ broñ.Ostrze¿ ich wszystkich.I powiedz dok³adnie, co siê wydarzy³o ka¿demu z nas, tak jak to pamiêtasz.Nie pomijaj niczego, nie upiêkszaj niczego.IdŸ te¿ do Angi i do Bury.Powiedz im.powiedz im, ¿e je bardzo kocham i wrócê do nich, jeœli tylko bêdê móg³.Dopilnuj, ¿eby i one, i moje dzieci mia³y w³aœciw¹ opiekê.- A¿ do twojego powrotu.- Tak - powiedzia³em bezbarwnym g³osem.- A¿ do mojego powrotu.Quarl odprowadzi³a mnie niemal do samego Gray Basin, po czym odlecia³a na po³udniowy zachód.Patrzy³em z dala na miasto, brzydkie teraz latem, kiedy nie by³o pokrywy œniegu i lodu i kiedy wszêdzie dominowa³a wszechobecna szaroœæ, naznaczona miejscami ciemniejszym cieniem dachów i kominów.Rozci¹ga³o siê ono jak okiem siêgn¹æ, a ja odczuwa³em nienawiœæ do ka¿dego metra kwadratowego jego powierzchni.Wyl¹dowa³em bezpoœrednio na jednym z dachów i znalaz³em tam w miarê wygodne miejsce.Odprê¿y³em siê i pozwoli³em swej skórze, koœciom, ka¿dej komórce cia³a powróciæ do poprzedniego kszta³tu.By³em zbyt zmêczony, by robiæ cokolwiek.Zmusi³em siê wiêc do siedzenia w bezruchu i zastanowi³em siê nad sytuacj¹.Helikopter by³ z Centrum, a jednak bez w¹tpienia kierowa³ siê w³aœnie tutaj.Dlaczego? Dlaczego helikopter z Centrum operowa³ na tak dalekiej pó³nocy? Najprawdopodobniej chodzi³o o sprawy rz¹dowe.chyba ¿e w ka¿dym wiêkszym mieœcie by³ taki rz¹dowy pojazd, ¿eby odró¿niæ sprawy lokalne od tych, które podlegaj¹ w³adzom planetarnym.A jeœli tak w³aœnie by³o, wówczas wszyscy wiêŸniowie znajdowaliby siê w rêkach rz¹du centralnego, a nie lokalnego biura SM.Przewieziono by ich prawdopodobnie do Centrum i przekazano odpowiednim w³adzom.To mia³o sens.Wiedzieli oni przecie¿ o wielu rzeczach, a wœród nich: o œwiêtej górze, o sztuce kszta³tozmiennoœci i o mo¿liwoœciach, jakie ona ze sob¹ niesie.Mieli równie¿ bezpoœredni kontakt z obcymi [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.