Index Erikson Steven Bramy domu umarlych Erikson Steven Ogrody ksiezyca Saylor Steven Ramiona Nemezis Saylor Steven Rzut Wenus Saylor Steven Dom Westalek abc.com.pl 7 K. J. Yeskov Ostatni Wladca Pierscienia (3) rozdzial 12 (116) Nastanie nocy (6) Andrzej Sapkowski Pani Jeziora |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .— Mo¿e takjest.Nie wiem.Przygl¹da³a mu siê przez moment.A potem podesz³a tak blisko, ¿e a¿ stanê³a z nim dos³ownie nos w nos.Jeden z obstawy poruszy³ siê i zamar³, widz¹c gest Hertha.Porucznik powoli wyci¹gnê³a sztylet z pochwy na udzie.D³ugi, prosty i wybitnie u¿yteczny.Nie odrywaj¹c wzroku od oczu Hertha, sprawdzi³a ostrze kciukiem, a nastêpnie powoli przeci¹gnê³a czubkiem g³owni po jego policzku.Najpierw jednym, potem drugim.Na jego twarzy pojawi³y siê dwie krwawe linie, ale nawet nie drgn¹³.Gdy skoñczy³a, wytar³a sztylet o jego pelerynê i powoli odesz³a.— Pani porucznik — rozleg³ siê spokojny g³os Hertha.Odwróci³a siê:— Tak?— Moja propozycja nadal jest aktualna.Widaæ by³o, ¿e tym razem siê zastanawia.— Jaka to propozycja?— Pozwól mi porozmawiaæ z tym, który jest wewn¹trz, i przekonaæ go do zakoñczenia tej g³upiej blokady l¹dowej.Powoli skinê³a g³ow¹.— Dobrze, Jheregu — zdecydowa³a.— Ich czas prawie siê skoñczy³.Dajê ci dodatkowe dziesiêæ minut.Zaczynaj¹c od teraz.Herth odwróci³ siê, lecz nim zd¹¿y³ zrobiæ krok, us³ysza³em skrzyp otwieranych drzwi — dopiero w tym momencie zda³em sobie sprawê, jaka cisza zapad³a102na ulicy.Ludzie stoj¹cy przed drzwiami rozsunêli siê i zobaczy³em Kelly'ego.Po jednej jego stronie sta³a Cawti, po drugiej Paresh.S¹dz¹c po minie tego ostatniego, nie tylko ja mia³em ciê¿k¹ ochotê ut³uc Hertha tu i teraz.Cawti wygl¹da³a jak zawodowiec.Natomiast moj¹ uwagê przyku³o co innego — mia³em przed sob¹ plecy Hertha i tylko jednego ochroniarza.Bezczynnoœæ bywa czasami niezwykle mêcz¹ca.Pierwszy odezwa³ siê Kelly.— A wiêc to ty jesteœ Herth.Mru¿y³ oczy tak bardzo, ¿e praktycznie nie by³o ich widaæ, ale g³os jak zwykle mia³ jak dzwon.Herth przytakn¹³ ruchem g³owy.— Ty musisz byæ Kelly — powiedzia³.— WejdŸmy do œrodka i porozmawiajmy.— Nie — oznajmi³ rzeczowo Kelly.— Wszystko, co masz mi do powiedzenia, mo¿e us³yszeæ ca³y œwiat.Podobnie jak wszystko, co ja mam ci do powiedzenia.Herth wzruszy³ ramionami.— Jak chcesz.Myœlê, ¿e zdajesz sobie sprawê, w jakiej sytuacji siê znalaz³eœ.— Widzê to znacznie wyraŸniej ni¿ ty czy twoja przyjació³ka, która najpierw pokancerowa³a ci twarz, a dopiero póŸniej spe³ni³a twoj¹ proœbê.Hertha na moment zatka³o.— Có¿, dajê ci szansê prze¿ycia — podj¹³ po chwili.— Jeœli usuniecie.— Gwardia Feniksa nas nie zaatakuje — przerwa³ mu Kelly.Herth parskn¹³ œmiechem.S³ysz¹c to, jego ochrona te¿ zarechota³a.Wtedy zauwa¿y³em, ¿e Natalia i dwoje nie znanych mi ludzi podesz³o do szeregu gwardzistów i ka¿demu, nawet Smokowi, wrêczaj¹ po kartce papieru.Nale¿¹cy do Domu Smoka rzucali na nie okiem i ciskali na ziemiê, natomiast Teckle albo czytali wolno, albo szybko i zaczynali ze sob¹ rozmawiaæ.Paru zaczê³o czytaæ na g³os — najwyraŸniej na u¿ytek s¹siadów, którzy nie posiedli tej sztuki.Herth spojrza³ przez ramiê i lekko siê zaniepokoi³.Porucznik dla odmiany nieco siê rozz³oœci³a.— Dobra! — oznajmi³a.— Wystarczy tego przedstawienia! Kelly spyta³ g³oœno:— W czym problem? Boisz siê, co zrobi¹, kiedy to przeczytaj¹? Zapytana odwróci³a siê ku niemu i przyjrza³a z pogard¹ zmieszan¹ z nienawiœci¹.Ja zaœ zerkn¹³em na kartkê, któr¹ przywia³ w pobli¿e wiatr.Du¿ymi literami wydrukowano na niej: „BRACIA-POBOROWI", a pod spodem drobniejszym drukiem:„Wys³ali was, Teckle z poboru, przeciwko nam — ludziom i Tecklom — nasi wspólni wrogowie: ciemiêzcy maj¹cy w³adzê, pieni¹dze i przywileje.Bankierzy,103genera³owie, posiadacze ziemscy s¹."Kolejny podmuch wiatru zakoñczy³ lekturê.Moj¹, bo porucznik z³apa³a któr¹œ z wyrzuconych kartek i przeczyta³a j¹ w ca³oœci.Poniewa¿ tekst by³ doœæ d³ugi, zabra³o jej to dobr¹ chwilê.Zblad³a, zacisnê³a zêby i widaæ by³o, ¿e j¹nag³akrew zala³a.Atymczasem wiêkszoœæ jej ch³opskiego wojska powy³azi³a z szeregu i zajê³a siê o¿ywion¹ dyskusj¹.Niektórzy nawet wymachiwali trzymanymi kartkami.W tym momencie Kelly zacz¹³ przemawiaæ:— Bracia Teckle! Poborowi! Wasi panowie: genera³owie, kapitanowie, arystokracja, gotowi s¹ kazaæ wam gin¹æ w walce z nami, którzy pragniemy jedynie broniæ swego prawa do normalnego ¿ycia.Do tego, by móc chodziæ po ulicach bez strachu.Proponujemy: przy³¹czcie siê do nas, bo nasza sprawa s³uszna jest i sprawiedliwa.Je¿eli jednak nie zechcecie, pamiêtajcie: nie pozwólcie im pchaæ siê do walki, bo bêdziemy siê broniæ.A mamy równie ostr¹ broñ jak wy.W po³owie tej tyrady Herth zacz¹³ siê wycofywaæ.A pani porucznik zg³upia³a: to robi³a dwa kroki ku Kelly'emu, to cofa³a siê do swoich podkomendnych, chc¹c zaprowadziæ porz¹dek.Ot, miota³a siê jak Orka po pustym sklepie.Gdy Kelly zamilk³, na ulicy zapanowa³a cisza.Pokiwa³em g³ow¹ z uznaniem.Cokolwiek bym o Kellym nie pomyœla³, wpad³ na dobry pomys³ i rozegra³ to doskonale.Je¿eli nawet nie przyniesie to ¿adnego innego efektu, to i tak Gwardia zosta³a oœmieszona i du¿o czasu minie, nim w okolicy zacznie ponownie wzbudzaæ strach.A wygl¹da³o na to, ¿e inne efekty tak¿e osi¹gn¹³, bo zadanie wyraŸnie przeros³o porucznik z Domu Smoka, która nadal nie wiedzia³a, co zrobiæ.Ciszê przerwa³ Herth:— Uwa¿asz, ¿e w ten sposób coœ osi¹gniesz? Pytanie by³o g³upie, bo Kellyju¿ sporo osi¹gn¹³.Kelly najwyraŸniej tak¿e je za takie uzna³, gdy¿ nie odpowiedzia³.Herth nie zrezygnowa³ tak ³atwo:— Je¿eli ju¿ skoñczy³eœ z przemowami i masz nadziejê unikn¹æ rzezi czy aresztowania, to sugerujê, ¿ebyœmy zajêli siê uzgodnieniami.— Ty i ja nie mamy niczego do uzgadniania — przerwa³ mu Kelly.— Chcemy, ¿ebyœ wraz ze swoimi pomagierami wyniós³ siê z naszej dzielnicy raz na zawsze.I nie spoczniemy, dopóki to nie nast¹pi.Poza tym nie mamy ci nic do powiedzenia i nie bêdê z tob¹ dyskutowaæ, bo nie mam o czym.Herth spojrza³ na niego przeci¹gle i choæ tego nie widzia³em, mog³em siê za³o¿yæ, ¿e uœmiechn¹³ siê lodowato.— Jak sobie chcesz, w¹saty — rzuci³ pogardliwie.— Przynajmniej nikt mi nie zarzuci, ¿e nie próbowa³em.Odwróci³ siê i podszed³ do porucznik.104A ja zdêbia³em, bo dostrzeg³em kogoœ, kogo nigdy bym siê nie spodziewa³ zobaczyæ.Zauwa¿y³em go tak póŸno, bo uwagê skupia³em na g³Ã³wnych postaciach, ale musia³ pojawiæ siê ju¿ dobr¹ chwilê temu, gdy¿ kiedy go dostrzeg³em, maszerowa³ prosto ku Kelly'emu.— Cawti! — rozleg³ siê znajomy g³os.Cawti odwróci³a g³owê i zamar³a, wpatruj¹c siê w prawie ³ysego, starszego, ale ¿wawego jeszcze mê¿czyznê, który zatrzyma³ siê o parê kroków od niej.— Musimy porozmawiaæ — oœwiadczy³ mój dziadek.Na ulicy nadal panowa³a cisza, tote¿ jego g³os s³ychaæ by³o wyraŸnie.Zg³upia³em — w tym, ¿e uzna³ za stosowne z ni¹ porozmawiaæ, nie by³o nic dziwnego, natomiast czas i miejsce owszem, jako ¿e dziadek nie mia³ w zwyczaju za³atwiaæ publicznie rodzinnych problemów.A skoro nie po to przyszed³, to co go tu sprowadzi³o?— Noish-pa — wyj¹ka³a Cawti.— Nie teraz, nie widzisz.— Widzê.Widzê doœæ — przerwa³ jej i doda³: — Teraz.I opar³ siê na lasce, która by³a wydr¹¿ona i zawiera³a cztery fiolki najprzedniejszej fenariañskiej brandy.Przy boku na pendencie mia³ zawieszony swój ra-pier, a na ramieniu Ambrusa, zdecydowanie bardziej poirytowanego tym wszystkim ni¿ on sam.Krótkie spojrzenie upewni³o mnie, ¿e chwilowo nic mu nie grozi³o — Herth nie mia³ pojêcia, kim on jest, a porucznik nie wiedzia³a, co s¹dziæ o jego pojawieniu siê, wiêc przygryz³a wargê i zdecydowa³a siê poczekaæ na rozwój wydarzeñ.— Na ulicy nie da siê spokojnie porozmawiaæ — powiedzia³ dziadek.— Musimy z niej zejœæ.Cawti nie wiedzia³a, co odpowiedzieæ.A ja zacz¹³em bezg³oœnie kl¹æ.Teraz ju¿ nie by³o uczuæ mieszanych — teraz by³o zdecydowanie.Pieprzyæ zasady i Hertha: dziadka mia³em jednego i jak d³ugo by³em w stanie coœ na to poradziæ, nikt go nie bêdzie na moich oczach zabija³.W d³oñ wœliznê³a mi siê rêkojeœæ sztyletu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||