Index Cook Glen Zapada cien wszystkich nocy Isaac Asimov Nastanie nocy Nastanie nocy (10) 18 (382) wiedza i zycie4 fakty i mity 4 Kratochvil Stanisław Psychoterapia Kierunki metody badania (10) 85554 1 Forsyth Diabelska alternatywa |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Bogowie jedynie raczyli wiedzieæ, ile mog³y wa¿yæ, ale w tej krytycznej chwili w Teremona wst¹pi³a jakaœ nadludzka si³a, bo dŸwiga³ je w górê, jakby by³y lekkie niczym piórka.Przy pomocy Szirina zaci¹ga³ je na miejsce.Kiedy rzuca³ ciê¿ar na pod³ogê, s³ychaæ by³o przewracaj¹c¹ siê w œrodku skrzyñ lunety i inne przyrz¹dy.Brzêcza³o t³uczone szk³o."Biney mnie zabije - pomyœla³ Teremon.- On odnosi siê do tych soczewek z ba³wochwalczym uwielbieniem".Nie by³ to jednak czas na subtelnoœci.Z trzaskiem rzuca³ pod drzwi jedn¹ skrzyniê po drugiej i po kilku minutach zbudowa³ barykadê, która - jak mia³ nadziejê - powstrzyma³aby t³um, w razie gdyby zdo³a³ siê przedrzeæ przez bramê.Gdzieœ zza barykady niewyraŸnie rozlega³o siê ³omotanie piêœciami w drzwi.Wrzaski.krzyki.To wszystko by³o jak upiorny sen.T³um wyruszy³ z Saro wiedziony nadziej¹ zbawienia, obiecywanego przez Aposto³Ã³w P³omieni pod warunkiem zniszczenia obserwatorium.W zapadaj¹cej Ciemnoœci ludzi opêta³ strach.Nie by³o czasu, by staraæ siê o pojazdy, broñ, przywódcê lub jak¹œ organizacjê.Pieszo ruszyli na obserwatorium, aby je szturmowaæ go³ymi rêkoma.231I oto przybyli na miejsce.Ostatnie b³yski Dovima, ostatnie rubinoczerwone krople s³onecznego œwiat³a s¹czy³y siê na ludzkoœæ, której pozosta³ jedynie wszechogarniaj¹cy powszechny strach.- Wracamy na górê! - rzuci³ Teremon.W g³Ã³wnej sali nie by³o ju¿ nikogo, astronomowie poszli na najwy¿sze piêtro.Teremona zdziwi³ niesamowity spokój, jaki panowa³ pod kopu³¹.Wszyscy zamarli w bezruchu, jakby zainscenizowali ¿ywy obraz.Imot usadowi³ siê w ma³ym, odchylanym foteliku za sto³em kontrolnym gigantycznego solaroskopu, jak podczas cowieczornych badañ astronomicznych.Inni skupili siê wokó³ mniejszych teleskopów, a Biney wydawa³ polecenia schrypniêtym, pe³nym napiêcia g³osem.- Niech ka¿dy wyostrzy obraz.Istotne jest, by uchwyciæ Dovima na moment przed ca³kowitym zaæmieniem, po czym zmieniæ kliszê.Proszê, ty.ty.po jednym do aparatu.Im wiêcej zrobimy zdjêæ, tym lepiej.Oczywiœcie wszyscy pamiêtacie czas.czas naœwietlania?Odpowiedzia³ mu cichy szmer potakiwañ.Biney przetar³ d³oni¹ oczy.- Czy pochodnie jeszcze siê pal¹? Niewa¿ne, widzê! - Wyprostowa³ siê na krzeœle.- I pamiêtajcie, nie.nie szukajcie efektownych ujêæ.Kiedy uka¿¹ siê gwiazdy, nie traæcie czasu próbuj¹c z³apaæ w obiektywie dwie.dwie naraz.Jedna wystarczy.I.i jeœli ktoœ poczuje, ¿e Ÿle z nim, niech odejdzie natychmiast od aparatu.Szirin szepn¹³ Teremonowi:- ZaprowadŸ mnie do Athora.Nie widzê go.Dziennikarz nie odpowiedzia³.NiewyraŸne sylwetki astronomów chwia³y siê i zamazywa³y.Pochodnie przypomina³y ¿Ã³³te plamy.W pokoju panowa³ przenikliwy ch³Ã³d.Teremon poczu³, jak przez moment - tylko przez moment - kobieca d³oñ musnê³a jego rêkê, lecz nie móg³ zobaczyæ Siferry.- Ciemno! - jêkn¹³.Psycholog wyci¹gn¹³ rêce.- Athor! - Zatoczy³ siê do przodu.- Athor! Teremon chwyci³ go za ramiê.232- Poczekaj.Zaprowadzê ciê.Uda³o mu siê jakoœ przejœæ przez pokój.Zamkn¹³ oczy, ¿eby nie widzieæ Ciemnoœci.Usi³owa³ nie myœleæ o narastaj¹cym w nim chaosie.Nikt ich nie s³ysza³, nikt nie zwraca³ na nich uwagi.Szirin potkn¹³ siê i zatoczy³ na œcianê.- Athor!- To ty, Szirinie?- Tak, tak.Athor?- O co chodzi? - Bez w¹tpienia by³ to g³os starego profesora.- Chcia³em tylko panu powiedzieæ.Niech siê pan nie martwi t³umem.drzwi s¹ wystarczaj¹co mocne, by ich powstrzymaæ.- Tak, tak, oczywiœcie - b¹kn¹³ Athor.Teremonowi zda³o siê, jakby astronom by³ o wiele kilometrów st¹d.Ca³e lata œwietlne.Nagle ktoœ wpad³ miêdzy nich z impetem.Ramionami m³Ã³ci³ na prawo i lewo.Teremon pomyœla³, ¿e to Imot czy nawet Biney, ale kiedy musnê³o go szorstkie sukno szaty Aposto³a, rozpozna³ Folimuna.- Gwiazdy! - krzycza³ Aposto³ P³omieni.- Oto nadchodz¹ gwiazdy! ZejdŸcie im z drogi!"Próbuje dotrzeæ do Bineya - domyœli³ siê Teremon - ¿eby zniszczyæ szatañskie przyrz¹dy".- Uwa¿ajcie! - zawo³a³.Biney jakby nie s³ysza³.Wci¹¿ pochyla³ siê nad komputerami, które uruchamia³y aparaty fotografuj¹ce zapadaj¹c¹ Ciemnoœæ.Teremon chwyci³ Folimuna za szatê i szarpn¹³.Nagle na jego gardle zacisnê³y siê kleszcze palców.Miota³ siê jak oszala³y.Przed sob¹ mia³ tylko cienie.Nawet pod³oga pod stopami zdawa³a siê niematerialna.Poczu³ przeszywaj¹cy ból.To Folimun uderzy³ go kolanem w brzuch.Teremon stêkn¹³, sparali¿owany bólem omal nie upad³.Ale po pierwszym momencie, w którym nie móg³ z³apaæ tchu, wróci³a mu energia.Chwyci³ Folimuna za ramiona, obróci³ i zacisn¹³ rêkê na jego gardle.W tej samej chwili us³ysza³ dr¿¹cy g³os Bineya.233- Mam! Mam! Wszyscy do aparatów!W jednej chwili Teremon zrozumia³ to, w co a¿ dot¹d nie móg³ uwierzyæ.Przed oczami przep³ywa³ mu ca³y œwiat pogr¹¿ony w chaosie, wyj¹cy z przera¿enia.Odczu³ w niepojêty sposób, ¿e oto ostatnia niæ s³onecznego œwiat³a pocienia³a, a potem nieodwo³alnie siê urwa³a.Jednoczeœnie us³ysza³ przerywany oddech Folimuna, g³êboki ryk zdumionego Bineya i dziwaczny, cichy okrzyk Szirina, jego histeryczny chichot, który zamar³ jak no¿em uci¹³.I naraz za murami gmachu zapanowa³a cisza - g³ucha œmiertelna cisza.RozluŸni³ chwyt i Folimun osun¹³ siê na pod³ogê.Teremon zajrza³ Aposto³owi w oczy, lecz zobaczy³ w nich pustkê - patrzy³y w górê, odbijaj¹c blado¿Ã³³te œwiat³o pochodni.Na ustach Folimuna ujrza³ b¹belek piany i us³ysza³ wydobywaj¹cy siê z jego gard³a niski, zwierzêcy skowyt [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||