Index
Demony normandji
Brown Dan Kod Leonarda Da Vinci
TYT05FI
abc.com.pl 7
abc.com.pl 6
abc.com.pl 9
006 24 (6)
666 14
Forsyth Czwarty protokół
Norton Andre Odrzucona korona
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • materaceopole.pev.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .W koñcu natrafi³ na ni¹.Mia³ nadziejê, ¿e jest z ciê¿kiego drewna lub stali, ale okaza³o siê, ¿e to aluminium.Chwyci³ j¹ i trzymaj¹c jak taran, ruszy³ w ciemnoœci biegiem ku szklanej œcianie.By³a bli¿ej, ni¿ siê spodziewa³.Drabina trafi³a w ni¹ i siê odbi³a, a z cichego dŸwiêku, jaki wywo³a³o to zderzenie, wywnioskowa³, ¿e jeœli chce st³uc grube szk³o, musi u¿yæ czegoœ bez porównania ciê¿szego.Z nag³ym przyp³ywem nadziei siêgn¹³ po pistolet, ale równie szybko przypomnia³ sobie, ¿e go nie ma.Olivetti zabra³ mu go w gabinecie papie¿a, argumentuj¹c, ¿e nie chce, by ktoœ chodzi³ z na³adowan¹ broni¹ w obecnoœci kamerlinga.Wtedy wydawa³o siê to rozs¹dne.Znowu zacz¹³ wo³aæ, ale tym razem jego g³os by³ jeszcze cichszy.Przypomnia³ sobie radiotelefon, który stra¿nik zostawi³ na stoliku przed boksem.Dlaczego, do cholery, nie wzi¹³em go do œrodka! Przed oczyma widzia³ ju¿ tañcz¹ce fioletowe plamy, wiêc ponagla³ siê do myœlenia.By³eœ ju¿ uwiêziony, powtarza³ sobie.Przetrwa³eœ coœ znacznie gorszego.By³eœ wtedy dzieckiem, a poradzi³eœ sobie.Ze wszystkich stron napiera³a na niego przyt³aczaj¹ca ciemnoœæ.Myœl!Po³o¿y³ siê na pod³odze.Przewróci³ siê na plecy i wyci¹gn¹³ rêce wzd³u¿ cia³a.Przede wszystkim musia³ odzyskaæ panowanie nad sob¹.RozluŸnij siê.Oszczêdzaj energiê.Jego serce nie musia³o ju¿ pokonywaæ si³y ciê¿koœci przy pompowaniu krwi, wiêc stopniowo zaczê³o biæ wolniej.By³a to sztuczka, któr¹ stosowali p³ywacy, by ponownie dotleniæ krew, gdy kolejne wyœcigi nastêpowa³y krótko po sobie.Tu jest mnóstwo powietrza, t³umaczy³ sobie.Mnóstwo.Teraz myœl.Podœwiadomie oczekiwa³, ¿e za chwilê œwiat³a ponownie siê zapal¹.Jednak to nie nastêpowa³o.Kiedy tak le¿a³, oddychaj¹c ju¿ swobodniej, zaczê³a go ogarniaæ dziwna rezygnacja.Czu³ siê tak spokojnie.Musi z tym walczyæ.Ruszaj siê, do cholery! Ale gdzie.Myszka Miki na nadgarstku œwieci³a weso³o, jakby ciesz¹c siê z ciemnoœci.Dziewi¹ta trzydzieœci trzy.Pó³ godziny do Ognia.Przedtem wydawa³o mu siê, ¿e jest o wiele póŸniej.Jego umys³, zamiast tworzyæ plany ucieczki, zacz¹³ teraz domagaæ siê wyjaœnieñ.Kto wy³¹czy³ pr¹d? Czy Rocher rozszerza poszukiwania? Czy¿by Olivetti nie ostrzeg³ kapitana, ¿e ja tu jestem? Wiedzia³ jednak, ¿e w tym momencie nie ma to najmniejszego znaczenia.Otworzy³ szeroko usta i odchyli³ g³owê do ty³u, staraj¹c siê oddychaæ najg³êbiej, jak potrafi.Ka¿dy kolejny oddech pali³ trochê mniej ni¿ poprzedni.W g³owie mu siê przejaœni³o.Zebra³ w koñcu myœli i zmusi³ mózg do dalszej pracy.Œciana ze szk³a, przypomnia³ sobie.Ale to cholernie grube szk³o.Zastanawia³ siê, czy jakieœ ksi¹¿ki s¹ tu przechowywane w stalowych, ognioodpornych kasetach, które czasem widywa³ w innych archiwach.Jednak znalezienie czegokolwiek w tych ciemnoœciach poch³onê³oby zbyt du¿o czasu, a i tak nie zdo³a³by jej unieœæ, szczególnie w tym stanie.A co ze sto³em? W tym boksie, tak samo jak w pozosta³ych, sta³ na œrodku stó³ do badania dokumentów.I co z tego! Nie da³by rady go podnieœæ, a poza tym nie zaci¹gn¹³by go daleko.Rega³y by³y ustawione blisko siebie i przejœcia pomiêdzy nimi by³y zbyt w¹skie.Przejœcia s¹ zbyt w¹skie.Nagle wpad³ mu do g³owy pomys³.W przyp³ywie pewnoœci siebie szybko poderwa³ siê na nogi.Natychmiast zakrêci³o mu siê w g³owie i wyci¹gn¹³ w ciemnoœci rêkê, szukaj¹c oparcia.Jego d³oñ natrafi³a na rega³.Czeka³ chwilê, zmuszaj¹c siê do bezruchu.Bêdzie potrzebowa³ ca³ej si³y, ¿eby zrobiæ to, co zamierza.Ustawi³ siê przy pó³ce, jak futbolista przy wózku treningowym, zapar³ siê nogami i zacz¹³ pchaæ.Gdyby mi siê jakoœ uda³o przechyliæ rega³.Ale ten nawet nie drgn¹³.Ustawi³ siê ponownie i znowu pchn¹³.Stopy poœlizgnê³y mu siê na pod³odze.Rega³ skrzypn¹³, ale siê nie ruszy³.Potrzebna mu dŸwignia.Odnalaz³ szklan¹ œcianê i wiód³ po niej d³oni¹, spiesz¹c w ciemnoœci ku przeciwleg³emu koñcowi boksu.Tylna œciana pojawi³a siê znacznie szybciej, ni¿ siê spodziewa³, i zderzy³ siê z ni¹ boleœnie ramieniem.Kln¹c, okr¹¿y³ rega³ i z³apa³ siê pó³ki mniej wiêcej na wysokoœci oczu.Potem, opieraj¹c jedn¹ nogê na szkle za sob¹, a drug¹ na ni¿szych pó³kach, zacz¹³ siê wspinaæ.Ksi¹¿ki spada³y wokó³ niego z furkotem, ale przesta³ siê tym przejmowaæ.Instynkt samozachowawczy ju¿ dawno wzi¹³ górê nad odpowiedzialnoœci¹ historyka.Panuj¹ca wokó³ ciemnoœæ zak³Ã³ca³a mu poczucie równowagi, tote¿ zamkn¹³ oczy, ¿eby przyzwyczaiæ mózg do ignorowania sygna³Ã³w wzrokowych.Teraz posuwa³ siê szybciej.Wy¿ej powietrze by³o rzadsze.Gramoli³ siê na kolejne pó³ki, depcz¹c po ksi¹¿kach, staraj¹c siê znaleŸæ uchwyt dla r¹k, podci¹gaj¹c siê w górê.Potem jak alpinista zmagaj¹cy siê ze skaln¹ œcian¹ uchwyci³ d³oñmi ostatni¹ pó³kê.Trzymaj¹c siê jej, przesun¹³ jak najwy¿ej stopy po szkle, tak ¿e znalaz³ siê w pozycji niemal horyzontalnej.Teraz albo nigdy, Robercie, ponagla³ go wewnêtrzny g³os.To jak naprê¿anie nóg w si³owni Harvardu.Zbieraj¹c wszystkie si³y, wpar³ stopy w œcianê za sob¹, opar³ rêce i klatkê piersiow¹ o pó³kê i pchn¹³.Nic siê nie sta³o.Przez chwilê ciê¿ko dysza³, ³api¹c powietrze, po czym ustawi³ siê na nowo i pchn¹³, z ca³ej si³y naprê¿aj¹c nogi.Bardzo nieznacznie rega³ drgn¹³.Pchn¹³ ponownie i rega³ odchyli³ siê o jakieœ dwa centymetry do przodu, a potem do ty³u.Wykorzysta³ ten ruch na zaczerpniêcie oddechu i kolejne pchniêcie.Pó³ka wychyli³a siê bardziej.To jest jak huœtawka, powiedzia³ sobie.Utrzymuj rytm.Troszkê mocniej.Ko³ysa³ rega³em i za ka¿dym pchniêciem musia³ dalej wyci¹gaæ nogi.Miêœnie r¹k go pali³y, wiêc stara³ siê nie myœleæ o bólu.Wahad³o zosta³o wprawione w ruch.Jeszcze trzy pchniêcia, mobilizowa³ siê.Wystarczy³y dwa.Przez chwilê trwa³ zawieszony jakby w stanie niewa¿koœci, po czym z ³omotem ksi¹¿ek zsuwaj¹cych siê z pó³ek, Langdon wraz z rega³em runêli do przodu.W po³owie drogi ku pod³odze pó³ka uderzy³a w nastêpn¹.Langdon trzyma³ siê mocno, przechylaj¹c siê ca³ym ciê¿arem do przodu i zaklinaj¹c nastêpny rega³, ¿eby siê przechyli³.Prze¿y³ moment paniki, gdy nic siê nie dzia³o, ale w koñcu, trzeszcz¹c pod ciê¿arem, drugi rega³ równie¿ zacz¹³ siê przechylaæ.Langdon znów spada³ ni¿ej.Jak ogromne kostki domina kolejne rega³y przewraca³y siê nawzajem.S³ychaæ by³o zgrzyt metalu o metal, wszêdzie woko³o spada³y ksi¹¿ki.Langdon mocno siê trzyma³, gdy jego pó³ka osuwa³a siê coraz ni¿ej, jak zapadka na kó³ku zêbatym.Zastanawia³ siê, ile w sumie jest tych rega³Ã³w.Ile mog¹ wa¿yæ? Szk³o œciany jest bardzo grube.Rega³ Langdona le¿a³ ju¿ prawie w horyzontalnej pozycji, kiedy w koñcu dobieg³ go dŸwiêk, na który czeka³ - odg³os innego zderzenia.Z daleka.Z koñca boksu.Ostry zgrzyt metalu po szkle.Ca³y boks siê zatrz¹s³, tote¿ wiedzia³, ¿e ostatni rega³ padaj¹cy pod ciê¿arem poprzednich, musia³ mocno uderzyæ w szk³o.DŸwiêk, jaki potem us³ysza³, by³ najbardziej niepo¿¹danym, jaki móg³ sobie wyobraziæ.Cisza.Nie by³o s³ychaæ brzêku pêkaj¹cego szk³a, tylko rozchodz¹cy siê g³uchy odg³os, gdy œciana przyjê³a na siebie ciê¿ar rega³Ã³w, które teraz opar³y siê o ni¹.Le¿a³ z szeroko otwartymi oczami na stosie ksi¹¿ek.Gdzieœ dalej rozleg³o siê nagle trzeszczenie.Langdon wstrzyma³by oddech, by lepiej s³yszeæ, ale nie mia³ ju¿ czego wstrzymywaæ.Jedna sekunda.Dwie.Potem, kiedy oscylowa³ ju¿ na krawêdzi nieœwiadomoœci, us³ysza³ jakby odleg³e westchnienie.falê rozchodz¹c¹ siê w szklanej œcianie.I nagle szk³o eksplodowa³o.Rega³ z Langdonem siêgn¹³ pod³ogi [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.