Index Norton Andre Odrzucona korona Norton Andre Corka krola Norton Andre Brama Kota Norton Andre Czarodziejskie miecze Norton Andre Rycerz czy zboj Andre Norton Planeta Voodoo Adam Smith An Inquiry Into The Nature And Causes Of The Wealth Of Nations 194 01 (2) 02 (226) www nie com pl 3 |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Mia³ ich tylko dziesiêæ.W razie walki zu¿yje je bardzo szybko, a wtedy mo¿e ju¿ tylko liczyæ na krótki miecz i myœliwski nó¿.Arskane skin¹³ g³ow¹, jakby w odpowiedzi na myœli k³êbi¹ce siê w duszy towarzysza.- ChodŸ.Ruszy³ ku wij¹cym siê spiralnie schodom, które wznosz¹c siê coraz wy¿ej, doprowadzi³y ich do pomieszczenia o œcianach niegdyœ ca³kowicie wype³nionych szk³em.- Popatrz tam i powiedz, co o tym myœlisz - palec olbrzyma wskazywa³ na po³udniowy wschód.Wœród bujnej roœlinnoœci ci¹gnê³a siê dziwna wyrwa, szeroki klin ziemi pozbawionej najmniejszego œladu zieleni.W blasku s³oñca gleba polœniewa³a niezwyk³ym, metalicznym odblaskiem.Przypomnia³ sobie nagie ska³y górskich w¹wozów i widzian¹ kiedyœ, pozosta³¹ po Przodkach rozleg³¹, betonow¹ równinê.Tutaj jednak mieli do czynienia z czymœ innym, jakby w krainie, gdzie trawa i drzewa odzyska³y prawo do ¿ycia, œmieræ nadal w³ada³a t¹ rozleg³¹ enklaw¹.- Pustynia? - zapyta³ pe³nym pow¹tpiewania g³osem.Wiedzia³ przecie¿, ¿e w tych stronach nigdy nie by³o ¿adnej pustyni.- Na pewno nie.Urodzi³em siê i wychowa³em na pustym, mo¿esz wiêc mi wierzyæ, ¿e nie ma to nic wspólnego z naturalnym pustkowiem.Czegoœ takiego nie spotka³em podczas ¿adnej z moich dotychczasowych wypraw.- Cicho - nakaza³ Fors, b³yskawicznie obracaj¹c siê do ty³u.Us³ysza³ dŸwiêk, co do którego nie móg³ siê pomyliæ - gdzieœ w oddali metal uderzy³ o metal.Przebieg³ wzrokiem wzd³u¿ stoj¹cych w dole maszyn.Coœ mignê³o obok jednego z najbli¿szych samolotów.Przypad³ do ramy okna i, mru¿¹c oczy przed wype³niaj¹cym powietrze s³onecznym blaskiem, usi³owa³ wypatrzyæ coœ wiêcej.W rzucanej przez skrzyd³o plamie cienia nieco ciemniejsz¹, szaroczarn¹ barw¹ odznacza³a siê jakaœ przycupniêta sylwetka.Dostrzeg³ te¿, ¿e stworzenie zajête by³o starannym obw¹chiwaniem ziemi.- Tylko jeden -jego szept zmiesza³ siê z szybkim oddechem Arskane'a.- Nie, spójrz na te zaroœla po prawej.Niestety, zwiadowca z po³udnia tak¿e tym razem mia³ racjê.We wskazanym miejscu, spomiêdzy ga³êzi stercza³a potworna g³owa.Bestie zawsze polowa³y w stadzie.Trudno by³o oczekiwaæ, ¿e tym razem zmieni¹ obyczaje.Fors zacisn¹³ d³oñ na rêkojeœci miecza.- Musimy uciekaæ.W odpowiedzi us³ysza³ odg³os dudni¹cych po schodach kroków Ars-kane'a.Nie namyœlaj¹c siê d³u¿ej ruszy³ ku drzwiom.Zanim jednak straci³ z oczu lotnisko, dostrzeg³, jak spod samolotu wyprysnê³o szaro ubarwione stworzenie.Przystan¹³ na moment, chc¹c wybadaæ jego zamiary, a wówczas zauwa¿y³ dwie podobne postacie, które oderwa³y siê od rosn¹cych wzd³u¿ zrujnowanego pasa drzew i, kryj¹c siê pomiêdzy maszynami, pod¹¿a³y w kierunku wie¿y.Rozpoczyna³y siê ³owy.- Musimy trzymaæ siê otwartej przestrzeni - wysapa³ biegn¹c Arskane.- Jeœli bêdziemy w ci¹g³ym ruchu i nie damy siê zepchn¹æ w jakiœ zau³ek, to mamy spore szansê.Byli ju¿ na dole.Biegli d³ugo ciemnym korytarzem, zanim natrafili na drzwi.By³y to inne drzwi, ni¿ te, którymi weszli, wiêc gdy wypadli na rozœwietlon¹ s³oñcem przestrzeñ, zatrzymali siê, rozgl¹daj¹c dooko³a.Znajdowali siê w labiryncie, utworzonym ze spl¹tanych wraków.Podziurawione kad³uby zalega³y pobliskie pasy, na poboczach sta³y zniszczone dzia³a przeciwlotnicze.Podeszli do najbli¿szego o lufie ci¹gle jeszcze mierz¹cej w niebo i w tej samej chwili us³yszeli przeraŸliwy wrzask, a zaraz potem pe³en z³oœci, bojowy zew Lury.Spomiêdzy pogiêtych arkuszy blach wytoczy³a siê zawziêcie walcz¹ca para, wpadaj¹c niemal wprost pod nogi ludzi.Arskane spokojnie wzniós³ maczugê, a gdy na wierzchu pojawi³a siê g³owa Bestii, uderzy³ b³yskawicznie, wk³adaj¹c w cios wszystkie si³y.Zapanowa³a nag³a cisza, po czym spod bezw³adnego cia³a, o szeroko rozrzuconych, koœcistych ramionach wydoby³a siê Lura.Jakby nie zdaj¹c sobie sprawy z tego, co siê sta³o, ze zje¿on¹ sierœci¹ rzuci³a siê na znienawidzonego wroga, orz¹c jego szar¹ skór¹ d³ugimi pazurami.Gdzieœ spomiêdzy wraków nadlecia³ zrêcznie ciœniêty kamieñ, uderzaj¹c Forsa wprost w g³owê.Si³a uderzenia zamroczy³a ch³opca, który zacz¹³ chwiejnie krêciæ siê doko³a, zrobi³ dwa niepewne kroki i, potkn¹wszy siê o cuchn¹ce niesamowicie zw³oki Bestii, wpad³ na podstawê dzia³a.Ból st³uczonego ramienia przywróci³ go do przytomnoœci, nim jednak zd¹¿y³ cokolwiek uczyniæ, Arskane poderwa³ go na nogi i poci¹gn¹³ za sob¹, klucz¹c wœród st³oczonych samolotów.Wci¹¿ potrz¹saj¹c dzwoni¹c¹ g³ow¹, Fors pod¹¿a³ za towarzyszem.Gdy mijali zadarty w górê nos kolejnej maszyny, us³yszeli, jak o jej kad³ub uderzaj¹ kolejne pociski.Arskane popchn¹³ go w lewo, w stronê daj¹cego schronienie niewielkiego zag³êbienia terenu.- Goni¹ nas - wysapa³, le¿¹c na skraju dom - niczym jak¹œ zwierzynê.Fors spróbowa³ uwolniæ siê z gniot¹cego uœcisku rêki olbrzyma, ca³y czas wi¹¿¹cej jego ramiê.- Lura, naprzód! - Pomimo wywo³anego udrzeniem zamêtu w g³owie, uda³o mu siê pochwyciæ sygna³.- Droga przed nami jest wolna.Arskane nie wygl¹da³ na sk³onnego opuœciæ ukrycie, jednak Fors oswobodzi³ siê wreszcie i, jak tylko móg³ najszybciej, pomkn¹³ przygiêty po zrytej p³ycie.Ciemnoskóremu nie pozostawa³o nic innego, jak tylko pójœæ w jego œlady.Teraz biegli ju¿ obaj, kryj¹c siê wœród rozbitych samolotów i co chwila zmieniaj¹c kierunek, aby unikn¹æ trafienia przez niewidocznych strzelców.Mieli wra¿enie, ¿e ich wyœcig ze œmierci¹ trwa³ wiele godzin, zanim zmêczeni stanêli na skraju widzianej z góry, przecinaj¹cej ziemiê, niezwyk³ej blizny [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||