Index
Norton Andre Odrzucona korona
Norton Andre Corka krola
Andre Norton Swit 2250
Norton Andre Czarodziejskie miecze
Norton Andre Rycerz czy zboj
Andre Norton Planeta Voodoo
035 15
Aronson Elliot, Wilson Timothy D., Akert Robin M. Psychologia społeczna (3)
wiedza i zycie4
chip 2
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Choæ oba klejnoty œwieci³y, promieniowanie ich wydawa³o siê ograniczone ciemnoœciami, które szczelnie okrywa³y nie tylko œciany pasa¿u, ale i to, co le¿a³o z przodu.Zanurzyli siê w inny pasa¿, bliŸniaczo podobny do tego poni¿ej, z tym ¿e w odleg³ym jego koñcu po³yskiwa³o œwiate³ko, które nie mia³o ¿adnego zwi¹zku z drogocennymi kamieniami, by³o to œwiat³o dnia.Wyszli na szerok¹ pó³kê skaln¹ i spojrzeli w dó³ na rozci¹gaj¹c¹ siê tam krainê, która sprawia³a wra¿enie ca³kowicie opustosza³ej.W pierwszym momencie Kelsie pomyœla³a, i¿ znaleŸli siê ponad lasem, w którym wszystkie drzewa zosta³y ogo³ocone nie tylko z liœci, ale i z ga³êzi, i z którego pozosta³y jedynie pionowe pnie podobne do rzêdów podniszczonych zêbów.Wkrótce uœwiadomi³a sobie, i¿ s¹ to po prostu kamienne kolumny wy¿³obione przez czas.Nigdzie jednak nie pozosta³y jakiekolwiek œlady, które by wskazywa³y, jakiego rodzaju sklepienie mog³y niegdyœ podtrzymywaæ - by³y to tylko szarobia³e linie okr¹g³ych kolumn.Od skalnego wystêpu mocno zwietrza³e stopnie tworzy³y d³ugie, niczym nie zabezpieczone zejœcie z boku stromej œciany.Kelsie nie spostrzeg³a siê nawet, kiedy Wittle znalaz³a siê na pierwszych stopniach, pod¹¿aj¹c pewnie w dó³.Kelsie nie zawróci³a, lecz posz³a w jej œlady, drogocenny kamieñ obróci³ siê bowiem w jej rêku i wskaza³ dziwne ruiny w dole.Wype³nia³y one ca³kowicie dolinê trójk¹tnego kszta³tu.Znajdowali siê w w¹skim ramieniu owego trójk¹ta.Kelsie domyœla³a siê, i¿ to, co zosta³o tu niegdyœ wzniesione, mia³o w swoich dniach ogromn¹ wagê - œwi¹tynia, pa³ac, twierdza czy co tam to by³o.Ze stopni zeszli wprost na bruk, w którym osadzono kolumny.Szaroœæ ich nie by³a zwyk³¹ szaroœci¹, by³a sina, nieomal zielona - tak i¿ z pewnej odleg³oœci mo¿na by nawet s¹dziæ, ¿e ca³a ta dolina okryta jest darni¹.Powierzchniê, po której st¹pali, zdobi³y z kolei jasnoniebieskie wzory, jakieœ znaki czy te¿ symbole, które uk³ada³y siê u ich stóp w zawi³e arabeski, choæ tu i tam naniesione przez wiatr p³achty ziemi przykry³y owe linie.Na owych ³atach wysuszonej ziemi nie by³o ¿adnych œladów, ¿adnych oznak tego, i¿ ktokolwiek zajrza³ tu przed nimi choæ na chwilê.I znów Kelsie nie doszuka³a siê œladów tej Ciemnoœci, która potrafi³a zmroziæ i cia³o, i duszê.Odnios³a jedynie nieuchwytne wra¿enie, i¿ coœ bardzo g³êboko uœpionego przebudzi³o siê z chwil¹ ich nadejœcia.Ale gdyby tylko i sprawowa³a kontrolê nad w³asnym cia³em, popêdzi³aby z powrotem po schodach do góry, a potem przez pasa¿ ku œwiatu bardziej normalnemu ni¿ ten.Jeœli Wittle mia³a jakieœ podejrzenia, nie dzieli³a ich z nimi.Maszerowa³a po prostu naprzód z wyrazem skupienia i oczekiwania na twarzy.Szli wiêc jedno za drugim miêdzy kolumnami, Wittle z przodu, Kelsie za ni¹, a Yonan zamyka³ ty³y.Wyci¹gn¹³ miecz z pochwy i trzyma³ go w pogotowiu - poniewa¿ albo kierowa³ siê wskazaniami ¿elaznego quana, albo rzeczywiœcie obawia³ siê, i¿ wczeœniej czy póŸniej natkn¹ siê na czynny opór.Miêdzy kolumnami przeœwieca³y zbocza doliny, stopniowo siê poszerzaj¹cej, kolumny zaœ sta³y tak, i¿ mo¿na by³o mieæ pewnoœæ, ¿e w swoim czasie pokrywa³y w takim samym porz¹dku dno ca³ej doliny.Odmiennie ni¿ dzia³o siê to w owej budowli, w której mieszka³ potwór, Kelsie nie czu³a tu wibracji, nie czu³a te¿ jakiegokolwiek innego ¿ycia poza w³asnym.Dopóty, dopóki nie znaleŸli siê doœæ daleko od wejœcia do lasu kamiennych belek.Zaspa z wysuszonej ziemi, która wdar³szy siê do doliny pokry³a tu i ówdzie niebieski kamieñ, pojawi³a siê na ich drodze.Wittle nie mia³a najmniejszego zamiaru przystan¹æ, ale Yonan zepchn¹wszy Kelsie na bok, z³apa³ w tym momencie czarownicê za szeroki rêkaw sukni, zatrzymuj¹c j¹ niespodziewanie, i wskaza³ mieczem sp³achetek ziemi.Na jego powierzchni widnia³y g³êbokie œlady.Kelsie nie mia³a w¹tpliwoœci, ¿e te najbardziej wyraŸne, które pokrywa³y inne, wczeœniej odciœniête, zosta³y zrobione bos¹ ludzk¹ stop¹.Wittle spróbowa³a uwolniæ siê z uœcisku Yonana ostrym szarpniêciem.Maska wyczekiwania pêk³a i czarownica spojrza³a na niego z dzik¹ z³oœci¹.- Co robisz? - Jej chrapliwy g³os wzniós³ siê budz¹c echa, jak gdyby za ka¿d¹ z tych niezliczonych kolumn sta³a jakaœ inna Wittle, do³¹czaj¹c w³asne pretensje.- Spójrz! - Znów wskaza³ œlady.- Te s¹ œwie¿e.popatrz tam, gdzie ziemia zasypuje ju¿ odciski.Nie jesteœmy tu sami.Czy¿byœ chcia³a iœæ na spotkanie temu czemuœ nie dbaj¹c o to, co nas czeka?Czarownica wskaza³a przed siebie.- Czy¿byœ widzia³ coœ, o co warto siê spieraæ, wojowniku? Powtarzam.nie próbuj zajmowaæ siê czymœ, czego mê¿czyzna nie mo¿e zrozumieæ!- Byæ mo¿e rozumiemy wiêcej, ni¿ ty jesteœ sk³onna nam przyznaæ, czarownico.- W jego odpowiedzi pojawi³a siê iskra z³oœci.- Czy¿byœ nie zgadza³a siê z tym, i¿ pozwolono nam uciec? Byliœmy i zapewne bêdziemy œledzeni a¿ do tego miejsca, które ty tak potê¿nie wielbisz - do Ÿród³a prawdziwej mocy.Jeœli zastawiono na nas jak¹œ pu³apkê, lepiej by³oby, gdybyœmy jednak o tym wczeœniej pomyœleli.Wittle ujê³a kamieñ obiema d³oñmi, unios³a go nieco i chuchnê³a.Usta jej poruszy³y siê, ale ¿adne z nich nie us³ysza³o tego, co powiedzia³a - rytualnych s³Ã³w, jak podejrzewa³a Kelsie.Drogocenny kamieñ rozjarzy³ siê mocniej, a w chwilê potem jego promieniowanie, które wzmaga³o siê podczas marszu, znik³o.Dziewczynie wyda³o siê, i¿ zamiast klejnotu Wittle ma w d³oniach pe³no wody i rozmyœla nad tym ponuro.W jej kamieniu równie¿ nast¹pi³a zmiana i Kelsie poœpieszy³a j¹ zbadaæ.Mimo i¿ promieniowanie, które klejnot dot¹d wydziela³, mia³o bia³¹ barwê z odcieniem niebieskiego, teraz sta³o siê zupe³nie niebieskie - tak jasne i przyjazne, jak pogodny ranek w œrodku lata, bezchmurny, zapowiadaj¹cy piêkny dzieñ.Wnet przeci¹³ je jakiœ cieñ i Kelsie ujrza³a wyraŸnie, jak gdyby sta³a tu¿ przed nimi, sylwetkê dzikiej kotki, dwóch koci¹t i ma³ej œnie¿nej pantery, któr¹ kocica zaadoptowa³a swego czasu.Zwierzêta le¿a³y w ciep³ym s³oñcu na skale; kocica, ze œlepiami na pó³ przymkniêtymi z zadowolenia, dogl¹da³a swej rodziny.W miarê jednak, jak Kelsie wpatrywa³a siê w ten obraz, oczy kotki powiêksza³y siê, a¿ wreszcie jej powieki unios³y siê ca³kowicie, jak gdyby zwierzê dojrza³o j¹ tam, gdzie sta³a.Potem obraz pocz¹³ dr¿eæ, a¿ wreszcie znikn¹³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.