Index
Pod redakcjš Charlesa E. Skinnera Psychologia wychowawcza (13)
Kurcz Ida Pamięć, uczenie się, język (13)
George Orwell Folwark zwierzęcy (13)
rok 2026 10 13
Holland Rogers Bruce Buty, w których umarli obcy
rozdzial 07 (162)
119 12
Henryk Sienkiewicz Bez dogmatu
Dick Philip K My zdobywcy (3)
07 (43)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czas-shinobi.keep.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .A tylko Janek jeszcze, jak do przyśpiewków hasło dał, tak je i zakończył, nie w porę nawet, bo przed samym końcem tańca, krótko, lecz dobitnie wyśpiewując: Najpierwsze kochanieKiedy serce chwyci,Radością i smętkiemDosyć je nasyci! Po czym zaraz tancerkę swoją jak piórko dokoła siebie okręcił i na jedno kolano przed nią przypadając rękę jej do ust przycisnął.I w tym jeszcze starszy drużbant chciał go naśladować, ale nie mógł, bo Jadwiga gwałtownie ręce swe mu odebrała i nie czekając, aby ją, jak to czynili wszyscy, ku siedzeniu jakiemu odprowadził, ze wzdętą piersią i roziskrzonymi oczami, ponura i groźna, plecami odwróciła się do niego i z gumna wyszła.Wychodząc niby burza, oddychała głośno, łokciami i piersią ludzi roztrącała, a wzrokiem ścigała wychodzącą też na otwarte powietrze parę.Ścigała ją wzrokiem i dobrze widziała, jak w jarzębiny ubrana głowa panny w szczęśliwym niby zapomnieniu pochylała się ku ramieniu kawalera, który, z jarzębiną u szarej siermiężki a twarzą w płomieniach, wciąż coś do niej mówił.Muzyka grać przestała, młodzież zmęczona i zarazem rozhulana rozsypała się pod odkrytym niebem, na którym gwiazdy przygasać zaczynały przed wschodzącym u dalekiego skrętu rzeki, jakby z jej toni wyłaniającym się ogromnym, jaskrawym księżycem.Część młodzieży z zapalonymi papierosami wyszła na pole, ale więcej było takich, którzy wyrzekając się przyjemności palenia w bliskości gumna pozostali, pojedynczymi parami rozpraszając się po ogrodzie, zielonej uliczce i śliwowym gaju.Gwar przycichł, rozmowy stały się cichsze, gdzieniegdzie zupełnie ciche; pod blednącymi gwiazdami skrzydło Erosa wonią miry i mirtu napojone łagodnie muskało te głowy tańcem i śpiewem rozgrzane.Pod ścianą gumna na stosie belek i po kolana w chwastach siedząca para szeptała.- Jak Boga kocham - szeptał mężczyzna - stryj i brat nadaremnie lękają się i młodymi twymi latami mnie od szczęścia odgradzają.Czy ja zwierz jestem albo barbarzyniec, abym pracą nad siły kochanej kobiety zdrowie nadwerężał? Toż i u brata rączek na krzyż nie składasz, a w mężowskim domu więcej pracować ci nie przyjdzie, na to przysięgam! Służącą wezmę, sam sobie ręce mozołami okryję, a Antolka przy mnie zbytecznych męczarni nie dozna.Czy Antolka temu wierzy i moją stronę trzyma? czy też mam, nieszczęśliwy, długo jeszcze sierotą żyć na tym świecie?Szept kobiecy odpowiedział:- Pan Michał wie, że ja od stryja i brata zależę.Oni mnie wyhodowali, nijakiej krzywdy nigdy nie uczynili, a przeciwnie, zawsze od nich dobroci i przyjaźni doświadczałam.Co oni zechcą, tego i ja zechcę; jak każą, tak ja postąpię.- Dobrze! owszem! jaż Antolki nie namawiam, aby przeciwko stryja i brata sępem stawała.Ale już chciałbym raz się dowiedzieć, już raz chciałbym tą pewność mieć, że Antolka sama jest za mną.I jeszcze ciszej pytał:- Czy Antolka czuje kiedy, że miłość w serduszku mruczy i spać, jak potrzeba, nie daje mój obraz przed oczami stawiając?Nie wiadomo, jaką była odpowiedź, ale zapewne pomyślną, bo szept męski śmielszym stał się i nalegającym.- Gołąbek nawet samiczkę w dzióbek bodzie kochanie jej chcąc pokazać! Czyż mnie tyle nawet nie wolno, co gołębiowi? Jak cudzemu mnie przy Antolce siedzieć wonno, ale głodno!Pod świrnem zaś świeciła biała suknia, a obok niej wysmukły młodzieniec z cicha przemawiał:- Tak, moja droga Maryniu, wyjadę stąd pełen szczęścia, że cię znalazłem taką, o jakiej marzyłem: prostą, skromną, pracującą, zdolną zrozumieć i kochać te zadania, które kobieta oświecona i szlachetna dziś pełnić powinna.- Kiedyż ja, Widziu, tak mało oświeconą jestem, tak mało jeszcze wiem i umiem.- Prawda, że wiele jeszcze uczyć się musisz, ale nie tylko z książek.od życia i od ludzi także, i najwięcej.Ludzi kochaj, ludzi badaj, z ludźmi żyj.- A jak pojedziesz, czy napiszesz kiedy do mnie?Czy kiedy przyślesz mi jaką książkę?- Będę pisał, będę ci książki przysyłał i ani przez jeden dzień nie zapomnę o tobie, moja ty najmilsza i najlepsza.A gdy już na zawsze wrócę i w Korczynie zamieszkam, wtedy już nigdy rozstawać się nie będziemy, ale zawsze razem dla naszych drogich idei walczyć i pracować.Czy dobrze, Maryniu? Czy chcesz tego? Dobrze?U białej sukni dwie splecione ręce gestem zachwycenia wzniosły się w górę.- O, Widziu, Widziu, ty mi niebo na ziemi ukazujesz i czuję sama, wiem, że na nie zapracować, zasłużyć powinnam!U brzegu śliwowego gaju stała Jadwiga Domuntówna w gronie kilku dziewcząt i chłopców, którzy wkoło niej żartobliwą rozmowę wiedli.Pierwszemu drużbantowi, który na fochy bohdanki swej nie zważając ani na krok jej nie odstępował, zarzucano tam niestałość, bałamuctwa i wyrażano wątpliwość, czy ożeni się kiedykolwiek, skoro dotąd tak wesoło kawalerskiego stanu kosztował.On zaś na Jadwigę spoglądając bardzo poważnie odpowiadał, że i motyl z grzędy na grzędę przelatuje, nim na jednym kwiatku siędzie, że i nędznemu lżej nie samemu, a cóż dopiero kiedy człowiek ma czym podzielić się z przyjacielem dozgonnym.Potem kołysząc się w strony obie, niby od niechcenia, cienkim swoim dyszkantem zanucił: Świat mnie cały przy tobie staniał i tanieje,Serce me za tobą pójdzie w puste knieje! Ale ani przymówki, ani przyśpiewki nic nie pomagały.Jadwiga, milcząca i zasępiona, głośno oddychając i z wydętymi usty, zdawała się być upostaciowaniem chmury pełnej gromów tuż, tuż z niej wypaść mających.Jak nieprzytomna, jak oczarowana, patrzała ciągle w jedną stronę, w tę mianowicie, kędy opodal plecami do niej zwrócona na niskim płotku siedziała para ludzi.Rozmowy ich słyszeć nie mogła, ale w zmroku dostrzegła czerwień jarzębin strojących głowę panny.Ta głowa w krucze warkocze i czerwone jarzębiny ubrana prześladowała dziś ją jak mara, jak ogień parzący, jak urągliwe senne widowisko!Tymczasem na niskim płatku obok Justyny siedząc Jan cicho, ale z zapałem mówił:- Pani zapytuje, czy doprawdy najpierwsze? Niech jutro zginę, jeżeli do tego czasu prawdziwe kochanie choć raz do serca mojego zajrzało! A czy to może być inaczej? Czy ja hrabia albo arystokrat, aby z kwiatka na kwiatek przelatywać i tylko sobie różne zabawki wymyślać? W naszym wieśniackim życiu do bałamuctwa ani czasu, ani ochoty nie ma.Jak nie przychodziło kochanie, to nie przychodziło, a jak przyszło, to już i nie przejdzie.- Czasem jednak przechodzi - w zamyśleniu rzekła Justyna.- U państwa każdą rzecz łatwiej rozwiewają wiatry niżeli u nas, a do tego wiele też i od charakteru zależy.Jaśmont, na przykład, gdyby Jadwiśki i nie dostał, byłoby mu o to bynajmniej, bo dla posagu głównie chce ją wziąść, a stryj Anzelm nie dostawszy tej, której żądał, całe życie w samotności strawił, i stary Jakub rozum postradał zdrady w kochaniu doznawszy.- A panna Domuntówna czy teraz takiej zdrady nie doznaje?Jak oparzony tym zapytaniem o mało się z płotka nie porwał.- Ja już odgadłem, że pani mnie te pytania zadaje z przyczyny Jadwiśki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.