Index Zelazny Roger Amber 07 Krew Amberu rozdzial 07 (91) 141 07 (10) rozdzial 07 (286) rozdzial 07 (268) rozdzial 07 (162) rozdzial 07 (228) rozdzial 07 (153) rozdzial 07 (230) 14 (72) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] . Johnie mógł widzieć, ale w owym czasie nie wiedział nawet, naco patrzy.Zrobił głupią minę. - To jest powolne odpalanie - wyjaśnił Ker.- Nie żadna ruda,lecz personel przybywający i opuszczający planetę, wliczając w to zmarłych. - Zmarłych? - Aha, odsyłamy do domu zmarłych Psychlosów.Zwariowaneprzepisy Towarzystwa! Mnóstwo kłopotów! Kładą ich do trumien i trzymają wkostnicy, a potem.Ale właściwie po co ja ci to wszystko opowiadam! - Lepsze to niż praca - uspokoił go Johnie. Ker parsknął śmiechem. - Prawda! W każdym razie powolne odpalanie oznacza, że przeztrzy minuty odbywa się wzmacnianie napięcia, a potem.wiuu! W tym dniuprzysyłają nam pracowników, utrzymując przez cały czas napięcie między Psychlo iZiemią, a w parę godzin później my odpalamy personel powracający i ciałazmarłych.Wiesz co? Nie powinieneś pętać się w pobliżu podczas zwykłegotransfrachtu.Widzę cię czasem w okolicy na tym twoim koniu.Zwyczajne odpalaniasą dobre dla przesyłek i rudy, ale żywe ciało zostałoby rozerwane w nim nastrzępy.Rozleciałbyś się na kawałki.Natomiast podczas powolnego odpalaniaciała znakomicie znoszą transfracht, zarówno żywe, jak i martwe.Jeśli będzieszpróbował dostać się na Psychlo, Johnie, to nigdy nie rób tego razem z rudą! -zaśmiał się Ker, uważając to za dobry dowcip. Johnie śmiał się razem z nim.Nie zamierzał nigdy udać się naPsychlo. - Czy te ciała zmarłych są rzeczywiście grzebane na Psychlo? - Na pewno.Nazwiska, płyty pamiątkowe i wszystko, co trzeba.Jest to zawarte w kontrakcie każdego zatrudnionego.Oczywiście, cmentarz jestusytuowany z dala od miasta, na starych hałdach żużlu, i nikt nigdy tam niechodzi.Ale jest to w kontrakcie.Głupota, nie? Nagadawszy się do syta, Ker odjechał w bardzo dobrym nastroju.Gdy zniknął już z pola widzenia, Johnie spojrzał w górę.Z okna wychylił sięRobert Lis z magnetofonem w ręce. - Wyłącz go! - polecił Johnie. - Już wyłączony! - Wydaje mi się, że już wiem, w jaki sposób Terl zamierzaprzetransportować złoto na Psychlo.W trumnach! Załaduje je do trumien, a kiedywróci do domu, wówczas najprawdopodobniej wykopie je z cmentarza którejś ciemnejnocy. Personel medyczny i urzędnicy administracji czekali już namających przybyć pracowników.Terl był pewien, że będzie ich niemało - im byłoich więcej na tej planecie, tym bardziej bogacił się Numph. Rozbłysło białe światło.Jonnie, siedzący na Wiatrołomie wgórnej części stoku, wcisnął przycisk zdalnie uruchamiający ukryty na drzewierejestrator obrazów.Nad kopułą działu obsługi transfrachtu zaczęło terazbłyskać światło czerwone.Zawyła syrena.Megafon zahuczał: "Usunąć się z rejonutransfrachtu!" Przewody zaczęty brzęczeć.Jonnie spojrzał na wielki jak rzepapsychloski zegarek, który miał na przegubie ręki.Zapamiętał godzinę.Huknarastał, drzewa zaczęły drżeć pod wpływem wibracji gruntu.Wszyscy pracownicywycofali się z platformy transfrachtu.Usunięto z niej wszystkie maszyny isilniki.Platforma zafalowała.A potem zmaterializowało się na niej trzystuPsychlosów.W maskach, z bagażami, stali w bezładnym tłumie.Nieco oszołomienichwiali się na nogach i rozglądali dookoła.Jeden osunął się na kolana.Zaczęłopulsować przerywane białe światło."Współrzędne utrzymywane!" - zahuczałmegafon. Personel medyczny pośpieszył z noszami do tego, który zasłabł.Wózki bagażowe zgromadziły się na platformie.Terl odebrał listę od kierownikagrupy i zaczął szybko kontrolować nowo przybyłych w poszukiwaniu broni ikontrabandy.Trzymanym w łapie detektorem sprawdzał bagaże.Od czasu do czasuwyciągał z nich jakiś przedmiot i rzucał na rosnący stos towarów zakazanych.Personel administracyjny rozdzielał nowych pracowników, kierując jednych wstronę frachtowców pasażerskich, innych w stronę pomieszczeń mieszkalnych bary.Mieli wygląd na wpół śpiących olbrzymów, przyzwyczajonych do tego rodzajuzdarzeń.Na nic nie zwracali uwagi, nie protestowali, gdy Terl zabierał im różneprzedmioty, ani nie kwestionowali żadnego z poleceń wydawanych przez urzędnikówadministracji.Terl załatwił już dwie trzecie kolejki, gdy nagle zatrzymał się,wpatrzony w stojącego przed nim kolejnego Psychlosa.Niespodziewanie machnąłłapą na pozostałych, aby przechodzili, i już nikogo więcej nie sprawdzał.W paręminut później nowo przybyli znajdowali się bądź w pomieszczeniach bary, bądź woczekujących samolotach pasażerskich, które miały ich przewieźć do innychkopalni.Z megafonu dobiegło: "Współrzędne utrzymywane i połączone z drugimstopniem!" Białe światło na kopule zaczęło błyskać, samoloty pasażerskieuruchomiły silniki i wystartowały [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||