Index czesc 01 rozdzial 01 czesc 04 rozdzial 04 czesc 02 rozdzial 03 (3) czesc 05 rozdzial 03 (2) czesc 05 rozdzial 01 (3) rozdzial 05 (206) rozdzial 02 (20) rozdzial 05 (14) rozdzial 09 (214) rozdzial 05 (277) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wyświadczysz nam obu przysługę, powstrzymując go od pościgu.Nie chcę się z nim bić po raz drugi.      - Rozumiem.Powiesz mi, co się stało?      - Nie jestem pewien.Nazwał mnie mordercą.Daję słowo, że nie zabiłem nikogo przez cały czas, gdy byłem w Avalonie.Powtórz mu to, proszę.Nie mam powodow, by cię oszukiwać, i przysięgam, że to prawda.Jest jeszcze jedna sprawa, która mogła go zirytować.Jeśli o niej wspomni, powiedz mu, że musi polegać na wyjaśnieniach Dary.      - A o co chodzi?      Wzruszyłem ramionami.      - Dowiesz się, jeśli zacznie o tym mówić.Jeżeli nie, zapomnij o wszystkim.      - Dara, powiadasz?      - Tak.      - Dobrze, zrobię, o co prosisz.A teraz, czy mógłbyś mi powiedzieć, jak udało ci się uciec z Amberu?      Uśmiechnąłem się.      - Akademicka ciekawość? Czy też obawa, że pewnego dnia sam będziesz musiał skorzystać z tej trasy?      Roześmiał się.      - Taka informacja może okazać się bardzo użyteczna.      - Żałuję, drogi bracie, ale świat jeszcze nie jest gotów do przyjęcia tej wiedzy.Gdybym musiał komuś powiedzieć, powiedziałbym tobie.W żaden sposób jednak ci się tu nie przyda, podczas gdy zachowanie tajemnicy może mi jeszcze kiedyś posłużyć.      - Innymi słowy, masz prywatne wejście i wyjście z Amberu.Co ty planujesz, Corwinie?      - A jak myślisz?      - Odpowiedź jest oczywista.Lecz ja żywię w tej sprawie dość mieszane uczucia.      - Opowiesz mi o nich?      Skinął ręką w stronę widocznego z naszego miejsca odcinka czarnej drogi.      - To coś sięga teraz stóp Kolviru - powiedział.- Najróżniejsze groźne stwory docierają tą drogą do Amberu.Bronimy się i jak na razie zawsze zwyciężamy.Lecz ataki są coraz niebezpieczniejsze i zdarzają się coraz częściej.Nie jest to dobry czas na wykonanie twego ruchu, Corwinie.      - A może właśnie najlepszy - odrzekłem.      - Może dla ciebie.Ale niekoniecznie dla Amberu.      - Jak Eryk radzi sobie z sytuacją?      - Należycie: Jak powiedziałem, zawsze zwyciężamy.      - Nie chodzi mi o te ataki, ale o całość problemu, o jego przyczynę.      - Sam wyruszyłem czarną drogą i dotarłem daleko.      - I.?      - Nie zdołałem dojechać do końca.Wiesz, że w miarę oddalania się od Amberu cienie stają się coraz dziksze i dziwaczniejsze?      - Tak.      -.Aż sam umysł zwraca się ku szeleństwu?      - Tak.     .A gdzieś poza tym wszystkim leżą Dworce Chaosu.Droga biegnie dalej, Corwinie.Jestem przekonany, że dociera aż do nich.      - Tego się właśnie obawiałem.      - Właśnie dlatego, czy cię popieram czy nie, nie zachęcałbym do działania w takich czasach.Bezpieczeństwo Amberu jest ważniejsze niż wszystko inne.      - Rozumiem.W takim razie dalsza dyskusja jest zbędna.      - A twoje plany?      - Ponieważ ich nie znasz, nie ma sensu cię informować, że się nie zmieniły.Ale się nie zmieniły.      - Nie wiem, czy życzyć ci powodzenia, ale życzę ci jak najlepiej.Cieszę się, że odzyskałeś wzrok - uścisnął mi rękę.- Lepiej już pójdę po Benedykta.Jak rozumiem, nie jest zbyt poraniony?      - Nie przeze mnie.Uderzyłem go tylko parę razy.Nie zapomnij przekazać wiadomości.      - Nie zapomnę.      - I zabierz go z powrotem do Avalonu.      - Spróbuję.      - Żegnaj.Do zobaczenia, Gerardzie.      - Do widzenia, Corwinie.      Odwrócił się i odszedł drogą.Nie wróciłem do wozu, zaczekałem, aż zniknie mi z oczu.Potem dołożyłem jego Atut do pozostałych i podjąłem swą podróż do Antwerpii.Strona główna Indeks [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||