Index Foster Alan Dean Tran ky ky 02 Misja do Moulokinu Miller Steve Lee Sharon Wszechswiat Liaden 02 Agent Chalker Jack L Swiaty Rombu 02 Cerber Wilk w owczarni Foster Alan Dean Przekleci 02 Krzywe zwierciadlo Największa Tajemnica Ludzkoci (tom I) cz. 02 J.R.R. Tolkien 02 The Two Towers czesc 02 rozdzial 03 (3) Quinnell A J Cisza rozdzial 07 (162) 23 (119) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Na Sigmie zapadała noc.Posłana przez wrogów pomoc już zbliżała się doplanety.Od okrutnego ciosu dzieliły nas minuty, a my beztrosko paplaliśmy,ciesząc się z łatwego zwycięstwa! - Tu są pięknenoce! - powiedziałem do Andre.- Nawet ta automatyczna iluminacja nie tłumiblasku gwiazd. Andre uniósł głowę i przez chwilępatrzył w niebo.Powietrze było niezwykle przejrzyste.Ekranowani wrogowiejuż wisieli nad nami, a my spokojnie zachwycaliśmy się gwiazdami Plejad. - Pospieszcie się! - krzyknął gniewnie Leonid.Tylko na was czekamy. Ruszyłem ku planetolotowi iwtedy usłyszałem krzyk Andre, ochrypły i przerywany.Dusili go, a on sięwściekle wyrywał.Czułem pulsację jego pola. - Eli,pomóż! - krzyczał Andre.- Eli! Eli! Rzuciłem się ku niemu.Nie dojrzałem go.Nad ciemną ziemią jaskrawo połyskiwały gwiazdy, powietrze było spokojne iprzejrzyste.Gdzieś obok mnie dławił się i wołał o pomoc Andre.Słyszałemgo zupełnie dokładnie, wiedziałem, że mu kneblują usta, a on się wyrywa i znówkrzyczy: - Eli! Eli! Na pomoc! - Niewidzialni! - wrzasnąłem i rzuciłem swoje pole wkierunku krzyku; nie zdając sobie nawet sprawy, że jest równie niebezpieczne dlaAndre, jak i dla napastników. Wtedy zobaczyłemAndre po raz ostatni.Moje uderzenie odrzuciło któregoś z atakujących goNiewidzialnych.W powietrzu nagle zjawiły się nogi Andre, wścieklewierzgające i zadające komuś ciosy.Widać było tylko nogi! Na miejscu, gdziepowinien być tułów i głowa, spokojnie świeciły gwiazdy.Od tej pory minęłowiele lat, ale ciągle jeszcze widzę ten obraz: same tylko zawieszone wpowietrzu, walczące nogi Andre. Nie zdołałem zewrzećjeszcze całkiem pola, kiedy zadałem nowy cios.Wiedziałem, że koledzy spiesząjuż na pomoc i najważniejszą rzeczą w tej pierwszej minucie bitwy było niepozwolić wciągnąć Andre w całkowitą niewidzialność, zanim reszta ludzi niewłączy się do walki.Chciałem całkowicie odkryć Andre, ale chybiłem.Jakaś nowasiła podrzuciła mnie w powietrze.Rozejrzałem się i pojąłem, że stałem sięniewidzialny.Nie znalazłem swojego tułowia i nóg.Widziałem przez swojeciało kamyki i trawki na ziemi, które szybko oddalały się i nikły wciemnościach nocy.Jakieś elastyczne pęta wiązały mi ręce i ciągnęłyku górze.Choć zaskoczony, do granic możliwości napiąłem swoje pole izatrzymałem wznoszenie.Teraz kołysałem się o jakieś pięć metrów nadgruntem.Andre nadal krzyczał, ale jego głuchy, przerywany głos dobiegałgdzieś z wysoka.Powoli, lecz nieustępliwie ciągnięto go do góry.Znów byłcałkowicie niewidoczny. W dole zobaczyłem biegnącychludzi kierujących się na krzyk Andre.Ja sam napinając maksymalnie pole, aby niedać się pokonać, walczyłem w milczeniu.Leonid zatrzymał się pode mną iuniósł głowę do góry. - Gdzie jesteście? - krzyczałzatrwożony.Gdzie jesteście? Nie widzę was! Cośwstrętnie szorstkiego i zimnego zakryło mi usta.Wyrwałem się i krzyknąłem: - Koncentrujcie na mnie swoje pola! Andre unosządo góry! Tym razem dźwignie ścisnęły moją głowę iszyję tak silnie, że płucom zabrakło oddechu.Przed oczami zamigotałyczerwone kręgi, ale równocześnie poczułem, jak napełnia się siłą moje słabnącepole.Niemal traciłem już przytomność z braku powietrza, ale nie straciłemjasności myśli.Nie użyłem pola natychmiast, lecz trochę jeszcze opierałem się,nie dając się wlec do góry, a kiedy już nie mogłem wytrzymać, szarpnąłem się zewszystkich sił. Osaczający mnie przeciwnicynajwidoczniej nie oczekiwali takiego uderzenia i zostali odrzuceni jakpiórka.Jeden, zupełnie porażony ciosem pola, wypadł z niewidzialnościi runął obok mnie na ziemię.Nie traciłem czasu na przyglądanie mu się [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||