Index Foster Alan Dean Tran ky ky 02 Misja do Moulokinu Chalker Jack L Swiaty Rombu 02 Cerber Wilk w owczarni Foster Alan Dean Przekleci 02 Krzywe zwierciadlo Największa Tajemnica Ludzkoœci (tom I) cz. 02 J.R.R. Tolkien 02 The Two Towers czesc 02 rozdzial 03 (3) w obronie wiary 02.phtml ZIN1 Tomaszewski Żydzi w Polsce (leksykon) Buchanan Edna Nie igra sie z Miami |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .- W rzeczy samej - zgodzi³ siê Selektor.- Ktoœ móg³by wrêcz pomyœleæ, ¿e Grota Wadliwych No¿y zosta³a stworzona wy³¹cznie po to, byœmy dzisiaj spisali umowê sprzeda¿y.Val Con siedzia³ na porêczy fotela, nieco z dala od rozmawiaj¹cych Clutchów.Uœmiechn¹³ siê, s³ysz¹c ledwie skrywan¹ nutê z³oœliwoœci w ostatnich s³owach Selektora.Na dŸwiêk otwieranych drzwi szybko uniós³ g³owê.Miri by³a ubrana w granatow¹ sukniê, która miejscami przylega³a do niej niczym druga skóra, miejscami zaœ tworzy³a fa³dy, sp³ywaj¹ce ku ziemi na kszta³t wodospadu.D³ugie miedziane w³osy, zwykle splecione w warkocz, teraz opada³y jej na ramiona.Po prawej stronie wetknê³a we w³osy cienk¹ b³yszcz¹c¹ pa³eczkê.Nie za³o¿y³a prawie ¿adnej bi¿uterii.Mia³a odkryt¹ szyjê i d³onie wolne od pierœcionków.Zbli¿y³a siê do Szlifierza i z³o¿y³a nale¿yty uk³on.Val Con wsta³ cicho z fotela i znikn¹³ w swoim pokoju.- Tak, moja najm³odsza siostro.- zadudni³ T’carais.- M¹drze wybra³aœ kolor.Znakomicie podkreœla p³omieñ twoich w³osów.Miri sk³oni³a siê z wdziêcznoœci¹.- Doprawdy nie wiem, jak mam dziêkowaæ.Nigdy w ¿yciu nie mia³am na sobie czegoœ równie piêknego.- Twój widok wart jest tego.Tak samo jak mojego urodziwego brata.A gdzie on siê podzia³? - Szlifierz rozejrza³ siê na boki.- Ju¿ jestem! - oznajmi³ Val Con, staj¹c w drzwiach sypialni.- Po prostu czegoœ zapomnia³em.Rzeczywiœcie móg³ siê podobaæ.W³o¿y³ bia³¹ koszulê z bufiastymi rêkawami, ciasno spiêtymi w nadgarstkach.Koronkowe mankiety siêga³y mu do po³owy d³oni.Miêkkie ciemno wiœnio we spodnie by³y uszyte z materia³u, który a¿ siê prosi³, ¿eby go pog³adziæ.W jego prawym uchu po³yskiwa³a zielona ³ezka, a na lewej d³oni pyszni³ siê z³oty sygnet z zielonym oczkiem.Ciemne w³osy b³yszcza³y w ¿Ã³³tawym œwietle jak najprzedniejszy jedwab.Val Con sk³oni³ siê przed dziewczyn¹ i poda³ jej ma³e puzderko.- Wybacz, ¿e ciê urazi³em.- Nic nie szkodzi.Ostro¿nie uchyli³a wieczko.W œrodku znalaz³a srebrny naszyjnik z kunsztownie r¿niêtym b³êkitnym kamieniem i pierœcieñ w kszta³cie baœniowego wê¿a, œciskaj¹cego w paszczy klejnot tej samej barwy.Przez chwilê sta³a nieruchomo.Potem wziê³a g³êboki oddech i podnios³a wzrok na Val Cona.Spojrza³a mu prosto w oczy.- Dziêkujê.Ja.- Pokrêci³a g³ow¹ i zaczê³a od nowa.- Palesci modassa.- To by³a oficjalna formu³a podziêkowañ.Val Con uœmiechn¹³ siê.- Proszê bardzo - odpar³.Uzna³, ¿e ze wzglêdu na liczne niuanse liadeñskiej mowy, bezpieczniej bêdzie nadal rozmawiaæ po terrañsku.Wskaza³ na naszyjnik.- Mogê?Miri uœmiechnê³a siê.- No pewnie.Najpierw wsunê³a na palec pierœcieñ, a póŸniej unios³a obie rêce, ¿eby odgarn¹æ w³osy z szyi.Val Con zrêcznie zapi¹³ naszyjnik.Widaæ by³o, ¿e robi to nie po raz pierwszy.Miri zagryz³a usta, ¿eby nie zdradziæ swego podniecenia, i z niewzruszonym wyrazem twarzy spojrza³a na Szlifierza.Val Con stan¹³ ko³o niej i sk³oni³ siê ¿Ã³³wiowi.- Ju¿ jesteœmy gotowi, starszy bracie - powiedzia³.- Zechcesz nam towarzyszyæ?ROZDZIA£ ÓSMYCharlie Naranshek wsun¹³ pistolet do rêkawa tuniki.Zawsze zabiera³ go ze sob¹, chocia¿ w³aœciciel Grotto da³ mu inn¹ broñ - wiêksz¹ i bardziej zdobion¹ - z przykazaniem, by j¹ nosi³ w pracy na widoku.Ale Charlie czu³ siê bezpieczniej jako wykidaj³o, wiedz¹c, ¿e tu¿ pod rêk¹ ma swojego starego druha.Wola³by w chwili zagro¿enia nie korzystaæ z tego cacka, które dynda³o mu u pasa.Mijaj¹c biurko, uniós³ d³oñ na po¿egnanie.- Dobranoc, Pat.- Charlie? - Ruchem d³oni wezwa³a go do siebie i odwróci³a monitor, ¿eby móg³ przeczytaæ œwiec¹cy pomarañczowy napis.- Zerknij na to.A nu¿ ich gdzieœ zobaczysz.Zmarszczy³ brwi.„Poszukiwani.”- Cztery ¿Ã³³wie i dwoje ludzi? Zupe³nie powariowali?Pat wzruszy³a ramionami.- A twoim zdaniem to niemo¿liwe, ¿eby ¿Ã³³wie przysz³y do Grotto? Nawet na ma³¹ potañcówkê w sali bez grawitacji? - Energicznie potrz¹snê³a g³ow¹ i wykona³a kilka szybkich ruchów, w parodii tañca, który zapewne wci¹¿ by³ w modzie w jakimœ zak¹tku d¿ungli - tam, gdzie w³Ã³czniê i zwyk³e czó³no uwa¿ano za szczyt techniki.Charlie zamrucza³ pod nosem.- Jasne.Tyle tylko, ¿e tam jednak jest grawitacja.Wprawdzie niewielka, ale jest.- Znowu spojrza³ na monitor.- „Obserwacja, ¿adnych kontaktów.Natychmiastowy raport do Komendy G³Ã³wnej, Mbda.Dalsza inwigilacja.Mog¹ byæ uzbrojeni”.Teraz Pat stuknê³a palcem w jakiœ klawisz i pojawi³y siê rysopisy dwojga podejrzanych towarzysz¹cych Clutchom.- „Mê¿czyzna o ciemnych w³osach i zielonych oczach, szczup³ej budowy cia³a, wzrostu oko³o metr szeœædziesi¹t, pomiêdzy osiemnastym i dwudziestym pi¹tym rokiem ¿ycia.Kobieta o rudych w³osach i szarych oczach, szczup³ej budowy cia³a, wzrostu oko³o metr piêædziesi¹t, pomiêdzy osiemnastym i dwudziestym pi¹tym rokiem ¿ycia”.- Wyprostowa³ siê i odwróci³ monitor w stronê Pat.- Uzbrojeni? Przecie¿ na dobr¹ sprawê ¿adne z nich nie udŸwignie pistoletu! ¯Ã³³wie to co innego.Trzeba uwa¿aæ, ¿eby jeden z drugim przypadkiem cz³owieka nie nadepn¹³.Pat rozeœmia³a siê i odprawi³a go ruchem rêki.- IdŸ ju¿, bo stracisz fuchê.Niewiele mo¿na siê spodziewaæ po ludziach, którzy nie potrafi¹ wy¿yæ ze zwyk³ej policyjnej pensji.Charlie wyszczerzy³ zêby i skierowa³ siê w stronê wyjœcia.- To na razie.Nie pozwól jakimœ ma³olatom szarogêsiæ siê na posterunku, dobrze?- A ty, staruszku, nie tañcz z ¿Ã³³wiami.Jej œmiech ucich³ za zamkniêtymi drzwiami.Charlie szybkim krokiem ruszy³ na postój taksówek.Musia³ siê spieszyæ, jeœli chcia³ na czas dotrzeæ do roboty.* * *Trzonek przeszed³ sam siebie.Nie doœæ, ¿e wynaj¹³ eleganck¹ lo¿ê z widokiem na orkiestrê, s³ynn¹ „salê tañca” i dwa z szeœciu barów, to jeszcze postanowi³, ¿e jego kompani - z uwagi na to, ¿e obcuj¹ z ludŸmi - bêd¹ podczas kolacji u¿ywali terrañskich sztuæców.Szlifierz powoli rozwin¹³ serwetkê i badawczym wzrokiem przyjrza³ siê ³y¿kom, no¿om i widelcom.- Co o tym myœlicie, bracia? - spyta³ w koñcu, pokazuj¹c ³y¿kê.- To te¿ odmiana no¿a?Trzonek przez chwilê pokiwa³ swoj¹ ³y¿k¹, jakby sprawdza³ jej wywa¿enie.- Ma w sobie wiele z no¿a, starszy bracie - przyzna³.- I moim skromnym zdaniem, bez trudu da³oby siê toto wyhodowaæ.Ale inne? - Siêgn¹³ po widelczyk.- Trzy czubki? Szeœæ krawêdzi?- Bagatela! - zapewni³ go Szlifierz.- Wystarczy, ¿e spojrzymy na problem od tej strony [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||