Index elektronika praktyczna 09 1997 rozdzial 09 (214) rozdzial 09 (204) rozdzial 09 (16) rozdzial 09 (138) rozdzial 09 (167) rozdzial 09 (250) rozdzial 09 (206) 09 (355) interrup |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .- Mój status nie uleg³ zmianie.- Przecie¿ kiedyœ o ma³o ciê nie zabi³, a ostatnio st³uk³ ciê na miazgê.- Za pierwszym razem wpad³ w stare zaklêcie berserkera.Sharu zastawi³ je jako pu³apkê.Za drugim razem chodzi³o o interesy.Nic mi nie bêdzie.Ale chwilowo wszystko, co robiê, jest œciœle tajne.Spieszê siê.Na razie.Obecnoœæ Luke’a zanik³a.Kroki zatrzyma³y siê i us³ysza³em pukanie do pobliskich drzwi.Po chwili ktoœ je otworzy³, potem zamkn¹³.Nie s³ysza³em ¿adnej rozmowy.Poniewa¿ by³o to niedaleko, a najbli¿sze pokoje nale¿a³y do mnie i do Benedykta, zacz¹³em siê zastanawiaæ.Benedykta z pewnoœci¹ nie ma, a pamiêta³em, ¿e wychodz¹c nie zamkn¹³em drzwi na klucz.Zatem.Chwyci³em Klejnot Wszechmocy, przebieg³em przez salonik i znalaz³em siê na korytarzu.Sprawdzi³em drzwi Benedykta.Zamkniête.Zajrza³em do pó³nocno-po³udniowego korytarza, wróci³em do schodów i rozejrza³em siê dooko³a.Nikogo w polu widzenia.Zawróci³em do siebie i przez chwilê nas³uchiwa³em kolejno przy obu drzwiach wejœciowych.Z wnêtrza nie dochodzi³y ¿adne dŸwiêki.Przysz³y mi do g³owy tylko dwa inne wyt³umaczenia: pokoje Gerarda w bocznym korytarzu, i Branda, zaraz za moimi.Myœla³em kiedyœ, ¿eby zburzyæ œcianê - zgodnie z wprowadzon¹ przez Randoma mod¹ na przebudowê i zmianê wystroju - i do³¹czyæ je do swoich.W ten sposób mia³bym ca³kiem spore mieszkanie.Jednak plotka g³osi³a, ¿e komnaty Branda s¹ nawiedzone, a wycia, jakie niekiedy s³ysza³em póŸn¹ noc¹ przez œciany, zniechêci³y mnie do tego pomys³u.Przeszed³em korytarzem, zastuka³em i szarpn¹³em za klamki drzwi Branda i Gerarda.¯adnej odpowiedzi, jedne i drugie by³y zamkniête.Dziwna sprawa.Frakir zacisnê³a siê lekko, kiedy dotkn¹³em klamki Branda.Czeka³em w napiêciu przez kilka chwil, ale nie zdarzy³o siê nic podejrzanego.Mia³em ju¿ uznaæ jej ostrze¿enie za reakcjê na œlad zab³¹kanego czaru, jakie widywa³em czasem dryfuj¹ce w tej okolicy.I wtedy zauwa¿y³em pulsuj¹cy blask Klejnotu Wszechmocy.Unios³em ³añcuch i spojrza³em w g³êbiê kamienia.Tak, pojawi³ siê obraz.Zobaczy³em korytarz za rogiem, dwoje moich drzwi, wyraŸnie widoczny obraz na œcianie miêdzy nimi.Drzwi po lewej stronie - prowadz¹ce do sypialni - by³y obramowane pulsuj¹c¹ czerwieni¹.Czy to znaczy, ¿e powinienem ich unikaæ, czy mo¿e biec tam jak najszybciej? To s¹ problemy z czarodziejskimi poradami.Zawróci³em i wyszed³em za róg.Tym razem Klejnot - wyczuwaj¹c mo¿e moj¹ niepewnoœæ i uznaj¹c, ¿e nale¿y wyra¿aæ siê bardziej konkretnie - pokaza³, jak zbli¿am siê i otwieram wskazane drzwi.Oczywiœcie, w³aœnie te by³y zamkniête na zamek.Szuka³em w kieszeni klucza i myœla³em, ¿e nie mogê nawet wbiec do œrodka z mieczem w rêku, poniewa¿ w³aœnie pozby³em siê Grayswandira.Mia³em jednak zawieszone kilka sprytnych zaklêæ.Mo¿e któreœ z nich mnie ocali, jeœli sytuacja rozwinie siê niepomyœlnie.A mo¿e nie.Przekrêci³em klucz i szarpn¹³em drzwi.- Merle! - pisnê³a i zobaczy³em, ¿e to Coral.Sta³a przy moim ³Ã³¿ku, gdzie spoczywa³a jej rzekoma siostra, ty’iga.Szybko schowa³a rêkê za plecami.- Ty.no.zaskoczy³eœ mnie.- I vice versa - odpowiedzia³em, na co szczêœliwie jest odpowiedni zwrot w thari.- Co tu robisz?- Wróci³am zawiadomiæ ciê, ¿e znalaz³am ojca i opowiedzia³am uspokajaj¹c¹ historiê o Galerii Luster.Tak jak radzi³eœ.Czy w ogóle jest tutaj takie miejsce?- Jest.Ale nie pisz¹ o nim w przewodnikach.Pojawia siê i znika.Czyli ojciec ju¿ siê nie martwi?- Nie.Ale nie wie, co siê dzieje z Nayd¹.- Sytuacja siê komplikuje.- Tak.Czerwieni³a siê i unika³a mojego wzroku.I chyba zdawa³a sobie sprawê, ¿e dostrzegam jej zak³opotanie.- Powiedzia³am, ¿e mo¿e Nayda zwiedza pa³ac, jak ja - mówi³a dalej.- I ¿e jej poszukam.- Mhm.Zerkn¹³em na Naydê.Coral podesz³a do mnie natychmiast, po³o¿y³a mi d³oñ na ramieniu i przyci¹gnê³a do siebie.- Myœla³am, ¿e by³eœ œpi¹cy.- Owszem, by³em.I spa³em.A w tej chwili za³atwia³em pewne sprawy.- Nie rozumiem.- Strumienie czasu - wyjaœni³em.- Oszczêdza³em.Jestem wypoczêty.- Fascynuj¹ce - szepnê³a, muskaj¹c wargami moje usta.- Cieszê siê, ¿e wypocz¹³eœ.- Coral - rzek³em, przytulaj¹c j¹ lekko.- Nie musisz mnie ok³amywaæ.Wiesz, ¿e kiedy wychodzi³aœ, by³em wykoñczony.Musia³aœ wierzyæ, ¿e bêdê spa³ jak kamieñ, jeœli wrócisz tak prêdko.Chwyci³em j¹ za przegub i wyci¹gn¹³em do przodu chowan¹ za plecami rêkê.Coral by³a zadziwiaj¹co silna.Nie próbowa³em nawet przemoc¹ otwieraæ jej d³oni, gdy¿ miêdzy palcami widzia³em dobrze, co w niej trzyma.To by³a jedna z metalowych kul, jakich u¿ywa Mandor, by rzucaæ improwizowane zaklêcia.Coral nie cofnê³a siê.- Wyt³umaczê ci - powiedzia³a, wreszcie patrz¹c mi w oczy.- Bardzo proszê.Szczerze mówi¹c wola³bym, ¿ebyœ wczeœniej podjê³a tê decyzjê.- Mo¿e to prawda, co s³ysza³eœ: ¿e umar³a, a w jej ciele zamieszka³ demon - zaczê³a.- Ale ostatnio by³a dla mnie dobra.W koñcu sta³a siê siostr¹, jakiej zawsze pragnê³am.A potem sprowadzi³eœ mnie tutaj i zobaczy³am j¹ w takim stanie.I nie wiedzia³am, co chcesz z ni¹ zrobiæ.- Pamiêtaj, Coral, ¿e nigdy bym jej nie skrzywdzi³ - przerwa³em.- Mam wobec niej d³ug wdziêcznoœci za dawne przys³ugi.Kiedy by³em m³ody i naiwny, na Cieniu-Ziemi, kilka razy prawdopodobnie ocali³a mi ¿ycie.Z mojej strony nie musi siê niczego obawiaæ.Przekrzywi³a g³owê i zmru¿y³a oko.- Sk¹d mia³am to wiedzieæ? Wróci³am w nadziei, ¿e dostanê siê do œrodka, ¿e bêdziesz spa³ g³êboko, ¿e potrafiê prze³amaæ czar, a przynajmniej unieœæ go jakoœ i z ni¹ porozmawiaæ.Chcia³am siê przekonaæ, czy jest moj¹ siostr¹.czy mo¿e czymœ innym.Chcia³em uœcisn¹æ jej ramiê i wtedy uœwiadomi³em sobie, ¿e w lewej d³oni nadal œciskam Klejnot Wszechmocy.Zrealizowa³em zamiar praw¹ rêk¹.- Rozumiem - zapewni³em j¹.- Fatalnie siê zachowa³em, pokazuj¹c ci nieprzytomn¹ siostrê i nie podaj¹c ¿adnych szczegó³Ã³w.Mogê tylko przeprosiæ, t³umacz¹c siê przemêczeniem.Gwarantujê ci, ¿e Nayda nie czuje bólu.Ale w tej chwili wola³bym raczej nie majstrowaæ przy zaklêciu.Nie ja je rzuci³em.Nayda jêknê³a cicho.Obserwowa³em j¹ przez kilka sekund, ale nic wiêcej siê nie zdarzy³o.- Chwyci³aœ tê kulê w powietrzu? - spyta³em.- Nie widzia³em jej ostatnio.Coral pokrêci³a g³ow¹.- Le¿a³a jej na piersi.Nayda zas³ania³a j¹ rêk¹.- Sk¹d ci przysz³o do g³owy, ¿eby tam szukaæ?- Jej pozycja wyda³a mi siê nienaturalna.To wszystko.Masz.Wrêczy³a mi kulê.Wzi¹³em j¹ i zwa¿y³em w prawej d³oni.Nie mia³em pojêcia, jak one dzia³aj¹.Metalowe kule by³y dla Mandora tym, czym dla mnie Frakir - elementem wyj¹tkowej, osobistej magii, wykutym z jego podœwiadomoœci w sercu Logrusu.- Od³o¿ysz j¹ na miejsce? - zapyta³a Coral.- Nie - odpar³em.- Mówi³em ci ju¿, ¿e to nie moje zaklêcie.Nie wiem, jak funkcjonuje, i nie chcia³bym siê nim bawiæ.- Merlin.? - Szept.To Nayda, wci¹¿ z zamkniêtymi oczami.- Porozmawiajmy lepiej w tamtym pokoju - zaproponowa³em Coral.- Ale najpierw rzucê na ni¹ w³asny czar.To tylko œrodek nasenny.Powietrze za Coral roziskrzy³o siê i zawirowa³o.Po moim wzroku musia³a poznaæ, ¿e dzieje siê coœ niezwyk³ego, gdy¿ obejrza³a siê i [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||