Index czesc 01 rozdzial 01 czesc 04 rozdzial 04 czesc 02 rozdzial 03 (3) czesc 05 rozdzial 03 (2) czesc 05 rozdzial 01 (3) rozdzial 05 (206) rozdzial 07 (91) rozdzial 02 (20) rozdzial 05 (14) rozdzial 05 (277) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .To się nazywa: portalchaotyczny.Uczyłam się o tym. - Ja, wyobraź sobie, też - parsknął staruszek.- Wielez tych nauk pamiętam.Dlatego też tak zdumiewa mnietwoja opowieść.Niektóre jej fragmenty.Właśnie te, któredotyczą teleportacji. - Możesz mówić jaśniej? - Mogę, Ciri.Mogę.Ale teraz czas najwyższy wyciągnąćżak.Już pewnie nalazło do niego węgorzy.Gotowa? - Gotowa - Ciri popluta w dłonie i chwyciła bosak.Vysogota ujął za mknący w wodzie sznur. - Wyciągamy.Raz, dwa.trzy! I do łodzi! Łap je, Ciri,łap! Do kosza, bo pouciekają!***** Już drugą noc wypływali dłubanką na bagnisty dopływrzeki, zastawiali żaki i więcierze na węgorze, masamiciągnące ku morzu.Wracali do chałupy grubo po północy,ubabrani śluzem od góry do dołu, mokrzy i zmęczeni jakdiabli. Ale nie kładli się od razu spać.Połów przeznaczony nahandel wymienny trzeba było umieścić w skrzyniach i dobrzezabezpieczyć - gdyby węgorze znalazły najmniejsząszczelinę, rano w skrzyni nie byłoby ani jednego.Po skończonejpracy Vysogota obdzierał ze skóry dwa lub trzy cogrubsze węgorzyska, krajał je na dzwonka, obtaczał w mącei smażył na ogromnej patelni.Potem jedli i gadali. - Widzisz, Ciri, mnie ciągle spać nie daje jedna rzecz.Nie zapomniałem, jak zaraz po twoim wyzdrowieniu niemogliśmy zgodzić się co do dat, przy czym rana na twoimpoliczku stanowiła najdokładniejszy z możliwych kalendarz.Rana ta nie mogła być starsza niż dziesięć godzin,ty zaś upierałaś się, że zraniono cię przed czterema dniami.Choć pewien byłem, że chodzi o zwykłą pomyłkę, niemogłem przestać myśleć o tym, wciąż zadawałem sobiepytanie: gdzie podziały się te zgubione cztery dni? - No i co? Gdzie one się, twoim zdaniem, podziały? - Nie wiem. - To pięknie. Kot wykonał długi sus, przygwożdżona pazurami myszzapiszczała cienko.Kocur bez pośpiechu zgryzł jej kark,wypruł wnętrzności i zaczął je z apetytem zjadać.Ciriprzyglądała się beznamiętnie. - Teleport Wieży Mewy - zaczął znowu Vysogota -wiedzie do Wieży Jaskółki.A Wieża Jaskółki. Kot zjadł całą mysz, ogon zostawiając na deser. - Teleport Tor Lara - powiedziała Ciri, ziewając szeroko -jest spaczony i wiedzie na pustynię.Mówiłam ci chyba ze sto razy. - Nie w tym rzecz, ja o czym innym.O tym, że jestpołączenie między tymi dwoma teleportami.Portal TarLara był spaczony, zgoda.Ale jest jeszcze teleport Tor Zireael.Gdybyś dotarła do Wieży Jaskółki, mogłabyś teleportowaćsię z powrotem na wyspę Thanedd.Znalazłabyśsię daleko od grożącego ci niebezpieczeństwa, poza zasięgiem twych wrogów. - Ha! To by mi pasowało.Jest jednak jeden mały szkopuł.Ja nie mam pojęcia, gdzie jest owa Wieża Jaskółki, - Na to, być może, znajdę remedium.Wiesz, Ciri, codają człowiekowi studia uniwersyteckie? - Nie.Co? - Umiejętność korzystania ze źródeł.***** - Wiedziałem - powiedział z dumą Vysogota - że znajdę.Szukałem, szukałem i.O, psiakrew. Naręcze ciężkich ksiąg wymknęło mu się z palców,inkunabuły rymnęły na polepę, karty wyleciały z zetlałychopraw i rozsypały się bezładnie. - Co znalazłeś? - Ciri kucnęła obok, pomogła mu pozbieraćporozrzucane stronice. - Wieżę Jaskółki! - pustelnik odpędził kocura, którybezczelnie usadowił się na jednej ze stronic.- Tor Zireael.Pomóż mi. - Ależ to obrosło kurzem! Aż się lepi! Vysogoto? Co tojest? Tu, na tym obrazku? Ten człowiek wiszący na drzewie? - To? - Vysogota przyjrzał się luźnej stronicy.- Scenaz legendy o Hemdallu.Heros Hemdall wisiał przez dziewięćdni i dziewięć nocy na Jesionie Światów, by poprzezpoświęcenie i ból posiąść wiedzę i moc. - Kilka razy - Ciri potarła czoło - śniło mi się cośtakiego.Człowiek wiszący na drzewie. - Grawiura wypadła, o, z tej księgi.Jeśli chcesz, możesz później poczytać.Teraz jednak ważniejsze jest.O, nareszcie, mam.Peregrynacje po szlakach i miejscachmagicznych Buyvida Backhuysena, książka przez niektórychuznawana za apokryf. - Znaczy, za blagę? - Mniej więcej.Ale byli i tacy, którzy książkę doceniali.O, posłuchaj.Zaraza, jak tu ciemno. - Światła jest dość, to ty ze starości ślepniesz - powiedziałaCiri z właściwym młodości beznamiętnym okrucieństwem.- Daj, sama przeczytam [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||