Index elektronika praktyczna 2001 2 DEMO DATA Bettelheim Bruno Cudowne i pożyteczne O znaczeniach i wartoÂściach baÂśni (6) Błękitny horyzont Jordan Robert Kolo Czasu t 2 cz 2 Kamien lzy part1 (2) Gordon R Dickson Smoczy Rycerz T 1 Eddings, Dav Chap09 174 11 (7) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .- Zapewne.A jednak.- Marten zawiesi³ g³os i zamilk³.- Nie mam czasu na zagadki - rzek³ prêdko Vittolini.- Jeœli chce mi pan coœ powiedzieæ, to teraz, bo póŸniej ju¿ mo¿e nie bêdzie okazji.- Pan jeszcze nie wygra³ - odpar³ spokojnie Marten.- Choæ nie przeczê, ¿e ma pan szansê? Móg³bym panu pomóc, gdyby.- Co za bzdury! - przerwa³ mu Vittolini.- Czy zdaje pan sobie sprawê ze swojego po³o¿enia?- Tak, ale obawiam siê, ¿e pan, Generale, niezupe³nie zdaje sobie sprawê ze swojego po³o¿enia.- O co chodzi? Proszê nie wystawiaæ mojej cierpliwoœci na próbê!- Chodzi o moje osobiste bezpieczeñstwo.- Tylko tyle? - zapyta³ z ironi¹ Vittolini.- Nie, nie tylko.Chodzi tak¿e i o moj¹ dotychczasow¹ pozycjê, Pan mi zagwarantuje jedno i drugie, a ja panu pomogê wygraæ.Uk³ad jest chyba uczciwy.- Dobre! - Vittolini rozeœmia³ siê nieszczerze.- Nie s¹dzi pan chyba, ¿e uwierzê panu na s³owo?- Nie, nie s¹dzê.Ale myœlê, ¿e dobrym potwierdzeniem prawdziwoœci moich s³Ã³w bêd¹, a mo¿e ju¿ s¹, fakty.Pierwsza ze zmobilizowanych jednostek powinna znajdowaæ siê ju¿ niedaleko.Byæ mo¿e nawet obserwuje j¹ pan na swoich monitorach.Nastêpne bêd¹ tu za kilka godzin i wtedy dopiero oka¿e siê, czy pan wygra³.To jest jeden problem.Ale jest równie¿ druga sprawa.Otó¿ wiem, jak móg³by pan uj¹æ osobê, na której w swoim czasie bardzo panu zale¿a³o, osobê, której poszukiwa³y, a mo¿e nadal poszukuj¹, wszystkie pañskie s³u¿by.Co pan na to?- Chwileczkê, profesorze! - rzek³ prêdko Vittolini.- Proszê mi daæ Trenta.Obraz zmieni³ siê i na ekranie ukaza³ siê Trent.- S³uchajcie, Trent.S³uchajcie uwa¿nie.Wsadzicie profesora Martena do wirolotu i dostarczycie go jak najszybciej do mnie.Rozumiecie? Jak najszybciej!- Tak jest! - Ekran zamigota³ i zgas³.Vittolini wzi¹³ z dystrybutora wzmocniony koktajl.Usiad³ w fotelu i obserwowa³ monitory.Nie zidentyfikowana jednostka, nie odpowiadaj¹ca nawet na sygna³y alarmowe, zbli¿a³a siê powoli do zapory ustawionej przez Pi¹t¹ Brygadê Miejsk¹.- Wygl¹da na to - zacz¹³ milcz¹cy do tej pory Politolog - ¿e grupa Nemeczka dobrze przygotowa³a siê do rozwoju wypadków.- Tak to wygl¹da - potwierdzi³ Vittolini.- Proszê zostawiæ mnie samego.- Jak pan sobie ¿yczy, Generale.Tylko jedno pytanie, jeœli pan pozwoli.- S³ucham.- Dlaczego wybra³ pan Centrum Dyspozycyjne Sektora IV? Sektor XXI by³by dogodniejszy, jak s¹dzê, bo jest blisko portu, a nie w samym œrodku tego zamêtu.- Chyba nie myœli pan o ewakuacji z wyspy? - zapyta³ ostro Vittolini.- Sk¹d¿e znowu! - zaprzeczy³ skwapliwie Politolog.- Wybra³em Sektor IV, bo Centrum Dyspozycyjne góruje nad otoczeniem.Gdyby ³¹cznoœæ wizyjna zawiod³a, mo¿na prowadziæ obserwacje wzrokowe.- Rozumiem - Politolog sk³oni³ siê lekko i opuœci³ gabinet.Vittolini tymczasem po³¹czy³ siê z adiutantem.- Wezwaæ Maxa!- Tak jest!Po chwili do gabinetu wszed³ Max i stan¹³ w niedba³ej, wyczekuj¹cej postawie przy drzwiach.Odznaka killera nie by³a ju¿ schowana pod ko³nierzem i wyraŸnie odbija³a siê od t³a jego szarego kombinezonu.- Bêdziesz musia³ wyœwiadczyæ mi przys³ugê, Max - powiedzia³ Vittolini, a w jego g³osie zabrzmia³y nuty znu¿enia.- Tu, w gabinecie?- Daj spokój! Nie w g³owie mi teraz rozrywki.Mam dla ciebie robotê.Myœlê, ¿e wykonasz j¹ z przyjemnoœci¹.- Trzeba kogoœ.- killer wykona³ znacz¹cy gest po szyi.Vittolini potwierdzi³ skinieniem g³owy i powiedzia³:- Grupa wiêŸniów podejmie próbê ucieczki zbiorowej.I ty wtedy ze swoimi ch³opcami wejdziesz do akcji.Ale uwa¿aj! Wœród uciekaj¹cych bêdzie równie¿ ten, który ju¿ raz utar³ ci nosa.Myœlê, ¿e drugi raz mu siê to nie uda.Oczy killera b³ysnê³y, ale zaraz przykry³ je ciê¿kimi powiekami.- Tym razem mi siê nie wymknie - stwierdzi³ ponuro.- Nikt nie powinien wyjœæ ¿ywy z tej ucieczki.Rozumiesz?- Zrobi siê.A tego gagatka za³atwiê, zanim zd¹¿y zipn¹æ.- Przygotuj siê, abyœ móg³ ruszyæ w ka¿dej chwili.- Tak jest! - odpowiedzia³, odwróci³ siê na piêcie i wyszed³.Vittolini w zamyœleniu obserwowa³ monitory.Obie jednostki by³y ju¿ prawdopodobnie w zasiêgu wzajemnego ra¿enia, ale nie zidentyfikowana jednostka nie u¿y³a jeszcze broni, a Pi¹ta Brygada mog³a jej u¿yæ dopiero wówczas, gdy wszystkie inne sposoby zawiod¹.Czy rzeczywiœcie jej u¿yje? - ta myœl natarczywie ko³ata³a mu siê pod czaszk¹.Jeœli Marten wiedzia³, ¿e nie zidentyfikowana jednostka wejdzie do centrum miasta, to musia³ przynajmniej byæ œwiadkiem wydania jej rozkazu.Ale jak? W jaki sposób? Rozkazy móg³ wydaæ tylko Nemeczek albo - w jego zastêpstwie - ktoœ z prezydium rady.Marten nale¿y do prezydium, ale przecie¿ by³ on œciœle izolowany, podobnie jak Nemeczek i ca³a reszta tych g³upców, którzy siê nie podporz¹dkowali.Nie zidentyfikowana jednostka zatrzyma³a siê przed stanowiskami Pi¹tej Brygady i sformowa³a szyk bojowy.Zamiary buntowników by³y jasne - nawet dla Vittoliniego, który nie mia³ zbyt œcis³ych kontaktów z wojskiem.Na sztabie, zdominowanym przez kobiety, te¿ nie móg³ zbytnio polegaæ, gdy¿ ostatnie wydarzenia wpêdzi³y sztabówki w prawdziw¹ histeriê.Dlatego musia³ je izolowaæ.Zreszt¹ nie cierpia³ kobiet imaj¹cych siê mêskich zawodów i dlatego postanowi³ obj¹æ osobiœcie dowodzenie, dopóki nie zdo³a zast¹piæ kobiecego personelu prawdziwymi ¿o³nierzami.W³¹czy³ wideocom:- Czy te dwie jednostki kontaktuj¹ siê? - zapyta³ adiutanta.- Macie ich na pods³uchu?- Nie, Generale.Zachowuj¹ ciszê radiow¹.- Rozumiem.- Roz³¹czy³ siê.Jeden z wozów bojowych nie zidentyfikowanej jednostki wysun¹³ siê przed szyk, a w tym samym czasie wóz dowódcy Pi¹tej Brygady wyjecha³ mu naprzeciw.Vittolini maksymalnie powiêkszy³ obraz.W³azy w obu wozach by³y otwarte.Pojazdy zatrzyma³y siê w pó³ drogi.Wyskoczy³y z nich postacie w uniformach polowych.O czymœ rozmawiali i Vittolini da³by wiele, aby wiedzieæ o czym.Rozmowa nie trwa³a d³ugo.Wozy wróci³y na swoje miejsca i nie zidentyfikowana jednostka ruszy³a.Vittolini z napiêciem obserwowa³ monitor.Nagle zala³a go fala gor¹ca: Pi¹ta Brygada rozstêpowa³a siê!Nie zidentyfikowana jednostka przejecha³a nie zaatakowana, a za ni¹ ruszy³a w szyku marszowym Pi¹ta Brygada.Kierunek ich marszu nie pozostawia³ ju¿ teraz ¿adnych w¹tpliwoœci: obie jednostki jecha³y w stronê Pa³acu Centralnego.Vittolini wy³¹czy³ monitory.- Czy ewakuacja przygotowana? - zapyta³ adiutanta.- Tak jest! Przyby³ Trent z wiêŸniem.- Wprowadziæ!Wszed³ Marten, a za nim Trent, który przyj¹³ postawê poddania i rozpocz¹³ regulaminowy meldunek powitalny.Vittolini jednak machn¹³ rêk¹ niecierpliwie:- Nie ma czasu na ceremonie.Zostawcie nas samych, Trent!- Tak jest!- S³ucham, profesorze - powiedzia³, staraj¹c siê nadaæ swojemu g³osowi uprzejme tony.- Chcia³ mi pan przekazaæ jakieœ informacje.- Tak - odpar³ Marten, sadowi¹c siê w fotelu.- Nie czêstuje pan niczym, nawet s³abym koktajlem? W waszych przechowalniach posi³ki i napoje s¹ bardzo niewyszukane.- Przepraszam, profesorze, za brak goœcinnoœci, ale naprawdê nie mamy zbyt wiele czasu.Niebawem opuœcimy to miejsce.- Sytuacja jest a¿ tak powa¿na?- Do rzeczy, profesorze, do rzeczy!- Dobrze.Myœlê, ¿e przekona³ siê pan, ¿e mówi³em prawdê - spojrza³ bystro na Vittoliniego [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||