Index
K. J. Yeskov Ostatni Wladca Pierscienia
K. J. Yeskov Ostatni Wladca Pierscienia (3)
K. J. Yeskov Ostatni Wladca Pierscienia (4)
K. J. Yeskov Ostatni Wladca Pierscienia (2)
t upload (5)
abc.com.pl 6
Muktananda Swami DokÄ…d idziesz
09 (540)
rozdzial 17 (56)
194 01 (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alter.htw.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .- Myœla³em, ¿e zobaczy³eœ okrêt! •- Moglibyœmy zakraœæ siê.najpierw pomalowaæ twarze,¿eby nas nie zobaczy³y.albo otoczyæ je i.Raif z oburzenia straci³ panowanie nad sob¹.- Ja mówiê o dymie! Nie chcesz siê uratowaæ? U ciebie w| g³owie tylko œwinia, œwinia, œwinia!j - Ale my chcemy miêsa!i - Ca³y dzieñ pracujê sam z Simonem, a ty przychodzisz il nawet nie zwracasz uwagi na chaty!l - Ja te¿ pracowa³em.! - Tak, ale robisz to, co chcesz! - krzycza³ Raif.- Chceszpolowaæ! A ja.Stali patrz¹c na siebie na olœniewaj¹co bia³ym piasku pia¿y,zdziwieni tym wybuchem.Raif pierwszy odwróci³ wzrok uda-57.j¹æ zainteresowanie grupk¹ maluchów na piasku.Zza grani-towej p³yty dobiega³y okrzyki myœliwych k¹pi¹cych siê wbasenie.Na skraju p³yty le¿a³ na brzuchu Prosiaczek i patrzy³w po³yskliw¹ wodê.- Nie mo¿na liczyæ na ludzk¹ pomoc.Chcia³ wyt³umaczyæ, jak to jest, ¿e ludzie nigdy nie okazuj¹siê tacy, za jakich siê ich bra³o.- Simon.Ten pomaga.- Wskaza³ rêk¹ chaty.- Wszyscy innipouciekali.A on napracowa³ siê tyle, co ja.Tylko.- Simon zawsze jest pod rêk¹.Ralf ruszy³ z powrotem do chat, a Jack za nim.- Pomogê ci trochê przed k¹piel¹ - mrukn¹³ Jack.- Nie zawracaj sobie g³owy.Ale gdy doszli do chat, Simona nie by³o.Ralf zajrza³ dochaty i odwracaj¹c siê do Jacka powiedzia³:- Prysn¹³.- Znudzi³o mu siê - rzek³ Jack - i poszed³ siê k¹paæ.Ralf zmarszczy³ brwi.- Dziwny ch³opak.Œmieszny ch³opak.Jack skin¹³ g³ow¹, co mog³o oznaczaæ zarówno potwierdze-nie, jak i wszystko inne, i w milczeniu ruszyli obaj w stronêbasenu.- A potem - rzek³ Jack -jak siê wyk¹piê i coœ zjem, pójdê nadrug¹ stronê góry i zobaczê, czy tam s¹ jakie œlady.Pójdziesz zemn¹?- Ale przecie¿ s³oñce prawie ju¿ zachodzi!- Mo¿e zd¹¿ê.Szli obok siebie - dwa niezale¿ne kontynenty doœwiadczeñ iuczuæ - niezdolni siê porozumieæ.- Gdyby tak uda³o mi siê upolowaæ œwiniê!- A ja wrócê i bêdê dalej budowa³ chatê!Spojrzeli na siebie zmieszani, z' mi³oœci¹ i nienawiœci¹.Pojedna³a ich dopiero s³ona, ciep³a woda, okrzyki, pluski iœmiechy k¹pi¹cych siê w basenie ch³opców.58Simona, którego spodziewali siê zastaæ przy basenie, nie^"'by³o tam.Kiedy dwaj starsi ch³opcy pobiegli na pla¿ê, by Spojrzeæstamt¹d na wierzcho³ek góry, z pocz¹tku szed³ za nimi, alezatrzyma³ siê.Chwilê sta³, patrz¹c w zamyœleniu na kupêpiachu na pla¿y, gdzie ktoœ próbowa³ skleciæ jakiœ sza³as czybudkê.Potem odwróci³ siê do niej plecami i poszed³ w las zmin¹ cz³owieka, który wie, czego chce.Simon by³ ma³ym,chudym ch³opcem ze spiczast¹ brod¹ i tak jasnymi oczyma, ¿eRaifowi wyda³ siê ogromnie weso³y i psotny.Zmierzwionastrzecha czarnych w³osów zakrywa³a mu niemal ca³kowicieszerokie czo³o.Ubrany w strzêpy szortów, nogi mia³ bose jakJack.Zawsze œniadej cery by³ teraz spalony na ciemny br¹z, askóra b³yszcza³a mu od potu.Przeszed³ przez pas zgniecionej zieleni, min¹³ wielk¹ ska³ê,na któr¹ Ralf wspi¹³ siê zaraz pierwszego ranka, a potemskrêci³ w prawo, miêdzy drzewa.Szed³ znajom¹ drog¹, wœróddrzew owocowych, gdzie nawet najwiêkszy leñ móg³ znaleŸæ³atwy, jeœli nie zadowalaj¹cy posi³ek.Kwiaty i owoce ros³y turazem na tym samym drzewie i wszêdzie rozchodzi³ siê zapachdojrza³ych owoców i brzêczenie miliona zbieraj¹cych pokarmpszczó³.Tutaj dopad³y Simona biegn¹ce za nim maluchy.Mówi³y, wykrzykiwa³y coœ niezrozumiale, ci¹gnê³y go kudrzewom.Potem, wœród brzêczenia pszczó³ w popo³udnio-wym s³oñcu, Simon znalaz³ owoce, których nie mog³y dosiêg-n¹æ, i wybieraj¹c spomiêdzy liœci co najlepsze, podawa³ nie-skoñczonej iloœci wyci¹gniêtych r¹k.Gdy zaspokoi³ ich g³Ã³d,przesta³ zrywaæ owoce i rozejrza³ siê doko³a.Maluchy patrzy³yna niego nieodgadnionym wzrokiem sponad garœci, w którychtrzyma³y pe³no dojrza³ych owoców.Simon zostawi³ ich i poszed³ ledwie widoczn¹ œcie¿k¹.Wkrótce zamknê³y siê nad nim korony drzew d¿ungli.Od do³ua¿ po ciemne baldachimy, w których wrza³o ¿ycie, ros³y nie"zwyk³e blade kwiaty.Panowa³ tu pó³mrok i pn¹cza zwisa³y jakolinowanie zatopionych statków.Stopy Simona zostawia³y59œlady w pulchnej glebie, a pn¹cza dygota³y na ca³ej d³ugoœci,kiedy je potr¹ca³.Doszed³ wreszcie do miejsca, gdzie pada³o wiêcej s³oñca.Pn¹cza, które nie musia³y szukaæ œwiat³a w górze, utka³y tuogromn¹ matê zawieszon¹ z jednej strony niewielkiej polanki;bowiem pod cienk¹ warstw¹ gleby by³a ska³a, która pozwala³arosn¹æ tylko drobnym roœlinom i paprociom.Ca³¹ tê polankêotacza³ g¹szcz ciemnych aromatycznych krzewów, tworz¹cjak gdyby kocio³ œwiat³a i skwaru [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.