Index
Hogan James P Giganci T 2 Powrot gigantow
Tiptree James Matka w niebie diamentów
Patterson James Zabawa w chowanego
Patterson James Roze sa czerwone
White Życie Jezusa
Cherryh C J Przybysz
TIJ312
Lampart poluje w ciemnoÂści
Kratochvil Stanisław Psychoterapia kierunki metody badania
CH08 (14)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kubawasala.pev.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Conway poczu³ pierwsze oznaki niepokoju.Nie po raz pierwszy wzywano go do wraku i ca³± procedurê zna³ dobrze.Nagle jednak uwiadomi³ sobie, ¿e teraz tylko on jest odpowiedzialny za to, co siê stanie, ¿e nie ma do kogo zwróciæ siê o pomoc, jeli co siê nie uda.Co prawda, nigdy przedtem o tak± pomoc nie prosi³, ale mi³o by³o wiedzieæ, ¿e w razie potrzeby jest taka mo¿liwoæ.Ogarnê³a go nag³a potrzeba zrzucenia czêci nowo nabytej odpowiedzialnoci na kogo innego - na przyk³ad na doktora Priliclê, ³agodnego paj±ka, który by³ jego asystentem na pediatrii - albo któregokolwiek z innych lekarzy, obojêtne czy cz³owieka, czy nie.Przez ca³± drogê do wraku pielêgniarz, który przedstawi³ siê jako Kursedd, mocno gra³ mu na nerwach.Odznacza³ siê zupe³nym brakiem taktu i chocia¿ Conway zna³ powód tej cechy charakteru, nie³atwo by³o mu siê z ni± oswoiæ.Rasa, do której nale¿a³ Kursedd, nie mia³a w³aciwie zmys³u telepatycznego, ale jej przedstawiciele potrafili doæ dok³adnie odgadywaæ myli obserwuj±c zachowanie siê interlokutora.Osobnik tej rasy mia³ czworo oczu na szypu³kach, dwa czu³ki s³uchowe, skórê pokryt± sierci±, która czasem g³adko przylega³a do cia³a, czasem za stercza³a jak u dopiero co wyk±panego psa, a tak¿e wiele innych w wysokim stopniu zmiennych i wiele wyra¿aj±cych cech wygl±du.Zrozumia³e wiêc, ¿e ta g±sienicowata rasa nigdy nie mog³a wyuczyæ siê sztuki dyplomacji.Jej przedstawiciele zawsze mówili to, co myleli, poniewa¿ i tak myli te by³y przejrzyste dla drugiego osobnika, a wiêc wypowied¼ niezgodna z nimi nie mia³a sensu.I oto tender zbli¿a³ siê ju¿ do kr±¿ownika Korpusu Kontroli i zawieszonego pod nim wraku.Jeli nie liczyæ jasnopomarañczowej barwy, wrak ten wygl±da³ tak samo, jak wszystkie poprzednie, które Conway widzia³.W tym wzglêdzie statki przypomina³y ludzi: gwa³towny kres ¿ycia wyzbywa³ je z wszelkiej indywidualnoci.Conway kaza³ pielêgniarzowi zrobiæ kilka okr±¿eñ, a sam podszed³ do wizjera dziobowego.Z bliska by³o dok³adnie widaæ strukturê wewnêtrzn± rozbitego statku, poniewa¿ uderzenie, jakie otrzyma³, praktycznie go rozpo³owi³o.Wewn±trz zbudowany by³ z ciemnego, doæ zwyczajnie wygl±daj±cego metalu, a zatem jaskrawe zabarwienie pancerza wynika³o z zastosowania lakieru tego koloru.Conway starannie zanotowa³ ten fakt w pamiêci, bowiem odcieñ lakieru móg³ potem daæ mu pojêcie o zakresie widzialnoci organów wzroku osobnika, a tak¿e, czy atmosfera jego planety jest przezroczysta, czy te¿ nie.Po kilku minutach uzna³, ¿e powierzchowna obserwacja wraku nic mu wiêcej nie da, i da³ sygna³ Kurseddowi, by ten zacumowa³ u burty "Sheldona".¦luza wejciowa kr±¿ownika by³a niewielka, a wra¿enie to potêgowa³ jeszcze t³um Kontrolerów w zielonych mundurach, którzy ogl±dali, dyskutowali oraz ostro¿nie tr±cali palcami osobliwie wygl±daj±cy mechanizm - wyra¼nie wydobyty ze statku - le¿±cy na pok³adzie.W pomieszczeniu hucza³ zawodowy ¿argon przynajmniej z pó³ tuzina specjalnoci i nikt nie zwraca³ uwagi ani na lekarza, ani na pielêgniarza, dopóki Conway dwukrotnie g³ono nie odchrz±kn±³.Wówczas od t³umu oderwa³ siê oficer z naszywkami majora, o szczup³ej twarzy i siwiej±cych skroniach.- Summerfield.Jestem dowódc± tego kr±¿ownika odezwa³ siê energicznym g³osem obrzucaj±c jednoczenie czu³ym spojrzeniem to, co le¿a³o na pod³odze.- A wy, to, jak s±dzê, ci fachmani ze Szpitala?Conway poczu³ rozdra¿nienie.Potrafi³ oczywicie zrozumieæ, co czuli ci ludzie: wrak miêdzygwiezdnego statku nale¿±cego do nieznanej cywilizacji by³ rzadkim znaleziskiem, którego wartoci niepodobna by³o ustaliæ.Jednak Conway myla³ inaczej.Wytwory obcych kultur sta³y na drugim miejscu, daleko za koniecznoci± zbadania, a potem ratowania ¿ycia nieziemca.Dlatego w³anie od razu przyst±pi³ do rzeczy.- Majorze Summerfield - rzek³ ostro - musimy upewniæ siê co do warunków rodowiska rozbitka oraz odtworzyæ je, jak mo¿na najszybciej, zarówno w Szpitalu jak i w tendrze, który go tam zabierze.Czy kto móg³by pokazaæ nam wrak? Mo¿e jaki odpowiedzialny oficer, jeli to mo¿liwe obznajomiony z.- Oczywicie - przerwa³ Summerfield.Mia³ taki wyraz twarzy, jakby chcia³ jeszcze co powiedzieæ, ale wzruszy³ ramionami i obróci³ siê.- Hendricks! - warkn±³.Podszed³ do niego porucznik ubrany w doln± czêæ skafandra; na jego twarzy malowa³ siê niepokój.Kapitan szybko wszystkich przedstawi³, po czym powróci³ do tajemniczego przedmiotu na pod³odze.- Potrzebne nam bêd± ciê¿kie skafandry - powiedzia³ Hendricks.- Dla pana siê znajdzie, doktorze Conway, ale doktor Kursedd jest klasy DBLF.-Nic nie szkodzi - wtr±ci³ Kursedd.- Mam skafander w tendrze.Bêdê za piêæ minut.Pielêgniarz pope³z³ falistym ruchem ku luzie.Jego sieræ unosi³a siê i opada³a powolnymi falami przebiegaj±cymi od rzadkich kêpek na szyi do gêstszego futra na ogonie.Conway mia³ ju¿ sprostowaæ pomy³kê Hendricksa w sprawie funkcji Kursedda, ale nagle uwiadomi³ sobie, ¿e pielêgniarz objawi³ siln± reakcjê emocjonaln±, gdy nazwano go doktorem: owo falowanie sierci by³o z pewnoci± czym spowodowane! Nie bêd±c w tej samej klasie, co Kursedd, Conway nie wiedzia³, czy by³ to przejaw dumy lub przyjemnoci z "awansu", czy te¿ pielêgniarz mia³ siê w ¿ywe oczy - których mia³ czworo - z b³êdu.Nie by³o to takie wa¿ne, tote¿ postanowi³ nic nie mówiæ.IIDrugi raz Hendricks nazwa³ Kursedda doktorem, kiedy wszyscy trzej wchodzili do wraku, ale tym razem reakcjê pielêgniarza skry³ jego skafander.- Co tu siê sta³o? - zapyta³ Conway rozgl±daj±c siê dooko³a z zaciekawieniem.- Wypadek, zderzenie, czy co?- Wed³ug naszej teorii - odpar³ porucznik Hendricks - zawiod³a jedna z dwu par generatorów utrzymuj±cych statek w nadprzestrzeni podczas lotu z prêdkoci± wiêksz± od wiat³a.Jedna po³owa statku momentalnie wyskoczy³a z nadprzestrzeni, co automatycznie oznacza³o, ¿e przesz³a do prêdkoci podwietlnej.Rezultatem by³o rozerwanie statku na dwie po³owy.Czêæ z uszkodzonymi generatorami zosta³a z ty³u, poniewa¿ po awarii druga para generatorów dzia³a³a jeszcze przez jak± sekundê.By odizolowaæ uszkodzone sektory, zadzia³a³y zapewne przeró¿ne urz±dzenia zabezpieczaj±ce, ale praktycznie awaria roznios³a statek w strzêpy, wiêc na niewiele siê to zda³o.Tym niemniej w³±czy³ siê automatyczny sygna³ alarmowy, który szczêliwie us³yszelimy, a prawdopodobnie gdzie wewn±trz zachowa³a siê atmosfera, bo s³yszelimy ruchy rozbitka.Nie mogê jednak przestaæ myleæ - zakoñczy³ powa¿nym tonem - o losie drugiej po³owy wraku.Stamt±d nie wys³ano - mo¿e nie mo¿na by³o - wo³ania o ratunek; inaczej te¿ bymy je us³yszeli.Tam te¿ kto móg³ prze¿yæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.