Index Yeffeth Glenn Wybierz Czerwona Pigulke Robinson Kim Stanley Czerwony Mars Chmielewska Joanna Wszystko czerwone abc.com.pl 4 01 (561) Zakrzyczeć Diabła abc.com.pl 9 Tom Clancy Red Storm Rising Jablonski Witold Uczen czarnoksieznika koncert (2) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Kilka razy plun¹³ na mnie.Znano go z tego w szpitalu.Kiedy wysch³o mu w ustach, za³o¿y³ rêce na piersi i zamkn¹³ oczy.W koñcu zabrali go w kaftanie bezpieczeñstwa.- Gdzie te cholerne pieni¹dze? - zapyta³a Betsey, kiedy go wyprowadzali.- Tylko on wie - odrzek³em.- I na pewno nie powie.Nie pamiêtam tak beznadziejnego œledztwa.Nastêpnego dnia by³ pi¹tek - deszczowy i ponury.Pojechaliœmy z Betsey do centralnego aresztu miejskiego, gdzie siedzia³ Szabo.Przed budynkiem sta³ t³um dziennikarzy.Musieliœmy siê przez nich przecisn¹æ.Schowaliœmy siê pod wielkimi, czarnymi parasolami i nie odpowiedzieliœmy na ¿adne pytanie.Szybko weszliœmy do œrodka.- Pieprzone sêpy - mruknê³a Betsey.- W ¿yciu trzy rzeczy s¹ pewne: œmieræ, podatki i to, ¿e prasa wszystko przekrêci.Ci tutaj te¿.- Jeœli ktoœ raz coœ przekrêci, ju¿ tak zostaje - doda³em.Spotkaliœmy siê z Szabo w ma³ym pokoju obok bloku wiêziennego.By³ bez kaftana bezpieczeñstwa.Towarzyszy³a mu prawniczka, Lynda Cole.Nie wygl¹da³a na zachwycon¹ swoim klientem.Zdziwi³em siê, ¿e Szabo nie wynaj¹³ jakiegoœ s³awnego obroñcy.Ci¹gle mnie zaskakiwa³.Nie rozumowa³ jak inni.W tym tkwi³a jego si³a.Upaja³ siê tym i prawdopodobnie to go zgubi³o.Przez kilka minut unika³ naszego wzroku.Zadaliœmy mu seriê pytañ, ale uparcie milcza³.Zwiêkszyli mu dawkê œrodków uspokajaj¹cych.Zastanawia³em siê, czy dlatego jest apatyczny.Nie bardzo w to wierzy³em.Podejrzewa³em, ¿e znów w coœ z nami gra.- To na nic - westchnê³a po godzinie Betsey.Mia³a racjê.Nie warto by³o traciæ wiêcej czasu.Wstaliœmy, ¿eby wyjœæ.Lynda Cole te¿.By³a niska jak Betsey i bardzo atrakcyjna.Przez ca³y ten czas powiedzia³a najwy¿ej kilkanaœcie s³Ã³w.Nie potrzebowa³a mówiæ, skoro jej klient milcza³.Nagle Szabo przesta³ siê wpatrywaæ w stó³ i podniós³ wzrok.Gapi³ siê w jeden punkt co najmniej od dwudziestu minut.Spojrza³ na mnie i w koñcu siê odezwa³.- Macie nie tego faceta.Potem wyszczerzy³ zêby jak kompletny debil.Jeszcze nie widzia³em takiego uœmiechu.A spotka³em w ¿yciu sporo czubków.Rozdzia³ 114Wróciliœmy z Betsey do Hazelwood, gdzie czeka³o na nas jeszcze mnóstwo roboty.Wpad³ Sampson.Do dwudziestej drugiej trzydzieœci przejrzeliœmy wszystko, co dot¹d uda³o nam siê znaleŸæ w szpitalu.Zidentyfikowaliœmy dziewiêtnaœcie osób z personelu, które zajmowa³y siê Szabo.Na liœcie znalaz³o siê szeœciu terapeutów.Powiesiliœmy zdjêcia na œcianie.Spacerowa³em tam i z powrotem, patrzy³em na nie i szuka³em natchnienia.Gdzie s¹ pieni¹dze, do cholery? Jak Szabo kierowa³ napadami i morderstwami?Usiad³em.Betsey popija³a szóst¹ czy siódm¹ colê dietetyczn¹.Ja wla³em w siebie tyle samo kaw.Od czasu do czasu rozmawialiœmy o rzekomym samobójstwie Walsha i zaginiêciu Douda.Szabo nie odpowiada³ na ¿adne pytania o dwóch agentów.Zabi³ ich? Dlaczego? Jaki mia³ plan? Niech go szlag!- Czy on rzeczywiœcie mo¿e staæ za tym wszystkim? - zapyta³a Betsey.- Jest a¿ taki sprytny? Ten cholerny œwir?Wsta³em od biurka.- Sam ju¿ nie wiem.Znów zrobi³o siê póŸno.Jestem wykoñczony.Jadê do domu.Jutro te¿ jest dzieñ.Górne lampy œwieci³y oœlepiaj¹cym blaskiem.Betsey popatrzy³a na mnie bez wyrazu.Mia³a podkr¹¿one oczy.Chcia³em j¹ przytuliæ, ale w pokoju krêci³o siê jeszcze kilku agentów.Chêtnie wzi¹³bym j¹ w ramiona i porozmawia³ o czymkolwiek, byle nie o œledztwie.- Dobranoc - powiedzia³em w koñcu.- Przeœpij siê trochê.- Dobrej nocy, Alex.Brakuje mi ciebie - doda³a bezg³oœnie.- Uwa¿aj po drodze.- Zawsze uwa¿am.Ty sam uwa¿aj.Jakoœ dojecha³em do domu i wdrapa³em siê do sypialni.Od dawna za ciê¿ko harowa³em.Mo¿e rzeczywiœcie powinienem rzuciæ tê robotê.Pad³em na ³Ã³¿ko i zasn¹³em.Obudzi³em siê dwadzieœcia po drugiej.Œni³a mi siê rozmowa z Szabo.Potem jeszcze z kimœ zamieszanym w sprawê.O, rany.Fatalna pora na przebudzenie.Zazwyczaj nie pamiêtam snów, zapewne dlatego, ¿e podœwiadomie staram siê je zapomnieæ.Ale tym razem, gdy siê obudzi³em, mia³em wci¹¿ przed oczami tamte obrazy.Tony Brophy opowiedzia³ nam kiedyœ o spotkaniu z Supermózgiem.Mówi³, ¿e goœæ ukrywa³ siê za œcian¹ jasnych reflektorów.Widaæ by³o tylko zarys sylwetki mê¿czyzny.Opis nie pasowa³ do kszta³tu g³owy Szabo.Nawet w przybli¿eniu.Brophy wspomnia³ o du¿ym, haczykowatym nosie i wielkich uszach.Podobno wygl¹da³y jak otwarte drzwi samochodu.Szabo mia³ prosty nos i ma³e uszy.Ale przyszed³ mi do g³owy ktoœ inny! Jezu! Przekrêci³em siê na ³Ã³¿ku.Patrzy³em w okno, dopóki nie zacz¹³em jasno myœleæ.Skoncentrowa³em siê, a potem zadzwoni³em do Betsey.Odebra³a po drugim sygnale i jêknê³a cicho.- To ja, Alex.Przepraszam, ¿e ciê obudzi³em.Ale chyba wiem, kto jest Supermózgiem.- To z³y sen? - mruknê³a.- Najgorszy koszmar - odpar³em.Rozdzia³ 115Jest dwóch Supermózgów.Pocz¹tkowo wydawa³o mi siê to bez sensu.Ale potem nabra³em prawie absolutnej pewnoœci, ¿e znalaz³em wyjaœnienie wielu tajemnic naszego œledztwa.Szabo to jeden Supermózg, ale to przezwisko nadano mu tylko ¿artem, bo za bardzo wyró¿nia³ siê w pracy.Wiêc musi byæ jeszcze ktoœ.Z tego drugiego nikt siê nie wyœmiewa³, bo ten nie mia³ sobie równych.To nie on pisze listy z pogró¿kami w swoim pokoju w szpitalu dla weteranów [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||