Index Lackey Mercedes Cena magii 03 (596) 150 23 (9) 03richard h nunnun 712 04 (9) Bettelheim Bruno Cudowne i pożyteczne O znaczeniach i wartoÂściach baÂśni (2) [ebook pl.SMP] (psychologia) cialdini raobert wywieranie wpływu na ludzi teoria i pra wiedza i zycie4 143 14 Martel Yann Zycie Pi |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .– Najlepiej bêdzie, jeœli pan usi¹dzie i bêdzie siê przyzwoicie zachowywa³, awtedy oprê siêpokusie, by pana aresztowaæ za utrudnianie pracy policji – rzek³a.Jerry zasalutowa³: – Tak jest.Rozdzia³ 21W drodze powrotnej na Franklin Avenue Mack powiedzia³:– Ten biedak jest absolutnie niewinny.Nie mam pojêcia, na jakiej podstawie gotrzymaj¹.– Czy ma alibi? – spyta³ Jerry.– By³ w ³Ã³¿ku, spa³.– Sam? Czy w towarzystwie?– Tak siê sk³ada, ¿e sam.Jerry wykrzywi³ siê.– Jeœli spa³ sam w ³Ã³¿ku, ¿eby nie wiem jak spokojnie, alibi ma co najmniejw¹tpliwe.A coz zabójstwem policjanta?– Na to te¿ nie ma alibi.Ale nie móg³ nikogo zabiæ.Po prostu nie jest takimfacetem.Jerry wyci¹gn¹³ japoñsk¹ karteczkê i wrêczy³ j¹ Maækowi.– To mnie naprawdê przekonuje, ¿e nie on jest winny.– Ten œwistek? Co to znaczy?– To jakieœ ostrze¿enie.Japoñskie.Musieli mi je wsadziæ do samochodu ju¿ potym, jaksier¿ant Skrolnik zapuszkowa³ twego przyjaciela, Maurice’a Krusho.– Dlaczego nie pokaza³ pan tego Skrolnikowi?– Nie wiem.Chyba dlatego, ¿e ci¹gle nie jestem pewien, czy to, co myœlê oœmierci SherryCantor, nie jest jeszcze jednym objawem mojej japoñskiej neurozy.– Ale to mog³oby wyci¹gn¹æ Maurice’a z wiêzienia…– To nie jest dowód – rzek³ Jerry, zabieraj¹c karteczkê.– Nie taki dowód,jakiego szukaSkrolnik.– A dla pana?Jerry postuka³ siê palcem w czo³o.– Dla mnie zrywa siê ten ch³odny wiatr.Dojechali do mieszkania Macka i Jerry zatrzyma³ siê przy krawê¿niku.– Na pewno nie chce pan dziœ u nas zanocowaæ? – zapyta³ Mack.– Jeœli tenmorderca jest nawolnoœci i szuka pana…– Nic mi nie bêdzie – odrzek³ Jerry.– Mam automatycznego colta w sypialni ijeszcze trochêpamiêtam d¿udo.– Zapraszamy na wino i Powrót Jedi – uœmiechnê³a siê Olivia.Jerry potrz¹sn¹³ g³ow¹.– Dziêkujê, ale muszê wracaæ do syna.Powinien byæ w domu od pó³ godziny.Aleprzemyœlêto wszystko przez noc i byæ mo¿e jutro do was zadzwoniê.Dzieje siê tu coœbardzoskomplikowanego.Coœ, co ma jakiœ sens.Gdyby tylko uda³o mi siê z³o¿yæ towszystko do kupy.Po prostu muszê posk³adaæ sobie wszystko w g³owie.By³a ju¿ prawie dziewi¹ta, gdy Jerry skrêci³ samochodem na Orchid Place.Zwa¿ywszy, ¿eDavid mia³ wróciæ od Lechnera najpóŸniej o ósmej, by³ zdziwiony i zaniepokojony,¿e dom nadalton¹³ w ciemnoœci.Zaparkowa³ samochód, zamkn¹³ go i poszed³ otworzyæ frontowedrzwi.By³yju¿ uchylone na piêæ, szeœæ centymetrów.Sta³ i przygl¹da³ siê im przez chwilê,zastanawiaj¹c siê,co ma zrobiæ.Potem tr¹ci³ je lekko czubkami palców.W holu przystan¹³ i wstrzyma³ oddech.Morderca mo¿e czekaæ na niego wszêdzie, wka¿dymmrocznym k¹cie.Post¹pi³ naprzód dwa czy trzy kroki, usi³uj¹c sobie przypomnieæ,co mu mówi³dawny instruktor d¿udo.Jesteœ wiatrem, niczym wiêcej.Jesteœ powietrzem.Gdy zaatakuje ciê wróg, staniesz siê powietrzem, niewidzialnym,lecz silnym.Ust¹pisz, lecz ustêpuj¹c natychmiast pokonasz wroga.Coœ jeszcze przysz³o mu do g³owy.Nag³a myœl sprawi³a, ¿e poczu³ siê zmro¿onyi zaniepokojony.Jedno s³owo.Tengu.– David – zawo³a³ – jesteœ tam? David? – lecz nie by³o odpowiedzi.Albo Davidwróci³wczeœniej i przekonawszy siê, ¿e ojca jeszcze nie ma w domu, wyszed³ ponownie,przypadkiemzostawiaj¹c nie zamkniête drzwi, albo te¿…Jerry siêgn¹³ do wy³¹cznika w salonie i przekrêci³ go.Wszystko by³o wnie³adzie: poduszki,krzes³a, wazony, ksi¹¿ki le¿a³y porozrzucane na dywanie.Wywa¿ono nawet drzwibarkui st³uczono blat z ró¿owego szk³a.Zerwano jedn¹ z zas³on, a na tapecieznajdowa³a siêrozmazana plama krwi.Sztywnymi, pe³nymi rozpaczy ruchami Jerry przemierzy³ pokój, zbyt wstrz¹œniêty,bymyœleæ teraz o d¿udo.Na kanapie le¿a³a japoñska lalka hotei, kukie³ka jednego zsiedmiu bogówfortuny, o bia³ej twarzy, odziana na czarno, z potê¿nymi p³atkami uszu i¿artobliwym, z³oœliwymuœmieszkiem naci¹gacza.Jerry podniós³ j¹ delikatnie; g³owa i ramiona lalkiodchyli³y siê do ty³u.W miejscu, gdzie le¿a³a, znajdowa³ siê zwitek pergaminu, schludnie skrêcony iprzewi¹zanywst¹¿k¹.Rozwin¹³ go i z rosn¹cym przera¿eniem przeczyta³: „Mamy twojego syna.Czekajcierpliwie na instrukcje.Nikogo nie zawiadamiaj.”Poni¿ej widnia³ wykonany pêdzelkiem wizerunek go³êbia z p³on¹cymi skrzyd³ami.Jerry natychmiast podszed³ do telefonu, podniós³ s³uchawkê i nakrêci³ numersier¿antaSkrolnika.Zanim jednak odezwa³a siê policyjna centrala, od³o¿y³ s³uchawkê.Poczu³, jak gdyby jego koszmary z przesz³oœci przedosta³y siê do dniateraŸniejszego: diab³ywype³zaj¹ce z olbrzymiego, pandemonicznego jaja na obrazie Hieronima Boscha.Zdawa³o musiê, ¿e wszystko obróci³o siê w ogierr, jakby piek³o o¿y³o; Hiroszima i Nagasakiznowu stanê³yw p³omieniach.– O Bo¿e – powiedzia³.Lecz jego s³owa brzmia³y pusto i ¿a³oœnie.Ksiêga drugaP³on¹ce or³yRozdzia³ 1Spodziewano siê, ¿e admira³ Knut S.Thorson umrze w ci¹gu paru godzin poostatnim,najgorszym ataku.W koñcu mia³ blisko osiemdziesi¹tkê i przez ostatnie dziesiêælat nêka³a gochoroba serca i os³abiaj¹ce zapaœci.Lecz „Twardziel Thorson”, jak go zawszenazywanow Marynarce, by³ z mocnego, wytrzyma³ego materia³u i godziny jego ¿yciawyd³u¿y³y siê w dni,a nastêpnie miesi¹ce.Od prawie roku le¿a³ pod namiotem tlenowym w szpitalu Rancho Encino, na jednymz najbardziej luksusowych oddzia³Ã³w intensywnej terapii w ca³ej po³udniowejKalifornii – krêpy,siwow³osy cz³owieczek o nastroszonych brwiach i czerstwej, ogorza³ej cerze,która nie zblad³anawet po rocznym le¿eniu w szpitalnym pokoju.Co dwa dni odwiedza³a go ¿ona, nie³adna kobieta w kapeluszu zawsze przybranymkwiatami; siada³a i patrzy³a, jak m¹¿ oddycha w plastikowym kokonie.W czasiewakacji i zokazji wa¿nych rocznic do Rancho Encino przybywa³a ca³a rodzina i wpatrywa³a siêw admira³az szacunkiem, smutkiem i znudzeniem.„Twardziel” le¿a³ z zamkniêtymi oczyma,rytm jegoserca monitorowa³o najnowoczeœniejsze, najbardziej czu³e p³uco–serce, falemózgowekontrolowa³ encefalograf.¯ona by³a przy nim jeszcze o godzinie 9.06, gdy sier¿ant Skrolnik poprosi³Jerry’egoSennetta, by przyjecha³ na policjê i przyjrza³ siê Maurice’owi Needsowi [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||