Index
Szklarski Alfred 6 Tomek wsrod lowcow glow
Szklarski Alfred 4 Tomek na tropach Yeti
Szklarski Alfred 1 Tomek w Krainie Kangurow
Szklarski Alfred 2 Tomek na Czarnym Ladzie
Szklarski Alfred 3 Tomek na wojennej sciezce
Szklarski Alfred 8 Tomek w Gran Chaco
2966 (3)
ftp main
ch16 (2)
Bóg nilu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • emaginacja.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Kobiety s¹ wiêc w cenie.Nie mog¹ jednak, jako nieczyste, zajmowaæ siê byd³em, przeto pracuj¹ na roli.A co do pañskiego ¿artu, to powiedzia³bym, ¿e tu lepiej ukraœæ komuœ ¿onê ni¿ krowê.Kobietê mo¿na bowiem kupiæ za byd³o, a kradzie¿ krowy mo¿e wywo³aæ wojnê.- Chroñ mnie, Panie Bo¿e, przed takimi konsekwencjami.Chyba ju¿ lepiej nie bêdê porywa³ w tym kraju ani kobiet, ani krów - odrzek³ marynarz.- Wiem, ¿e w Indiach istnieje kult krowy.O ma³o nie zosta³em pobity, gdy chcia³em kopniakiem potraktowaæ bydlê, które roz³o¿y³o siê na œrodku drogi, ale tutaj.- Wkrótce zbli¿ymy siê do siedzib Szylluków po zachodniej stronie Nilu.Ci czcz¹ krowê, wierz¹c, ¿e urodzi³a wszystkich ludzi i zwierzêta.Nigdy nie zabijaj¹ krów, chyba tylko chore albo z okazji jakiegoœ œwiêta.Byd³o stanowi dla tych ludzi warunek istnienia, nic wiêc dziwnego, ¿e gdy zapanuje zaraza, w serce wkrada siê rozpacz.Na takich rozmowach up³ywa³ czas podró¿y.Mijali czêsto wsie Dinków z kopulastymi, przypominaj¹cymi ule cha³upkami.Zdumienie budzili wysocy, chudzi jak szczapy pasterze, stoj¹cy przewa¿nie nieruchomo, jak bociany, na jednej nodze, podparci dzid¹, nieod³¹cznym elementem stroju.Godzinami potrafili czuwaæ tak nad stadem, wieczorami rozpalaj¹c ognisko z krowiego ³ajna, by odstraszyæ drapie¿niki i jeszcze bardziej daj¹ce siê we znaki moskity.Powoli zbli¿ali siê do Faszody.Prawie ca³kowicie zniknê³y palmy daktylowe, a coraz liczniej pojawia³y siê baobaby, rozci¹gaj¹ce nad sawann¹ swe ogromne, roz³o¿yste parasole.Tu¿ przed Faszod¹ utknêli na mieliŸnie.Noc by³a doœæ mglista, chocia¿ ksiê¿yc przeœwitywa³ przez warstwê chmur.Nagle z otaczaj¹cego sitowia wy³oni³y siê ciê¿kie ³odzie z ludŸmi, wysmarowanymi kolorowymi farbami.- To Dinka w barwach wojennych - krzykn¹³ Gordon.Chwycili za broñ.Ostrzegawcza salwa nie powstrzyma³a napastników.Wielu pasa¿erów wczeœniej uda³o siê na spoczynek i teraz dopiero, obudzeni krzykami i strza³ami, wybiegli na pok³ad.£odzie podp³ynê³y tymczasem zupe³nie blisko i wszyscy poczuli uderzenia dzid w burtê stateczku.Zaczêto pospiesznie przygotowywaæ obronê, gdy nagle, z przeciwnej strony us³yszeli nowe, bojowe okrzyki.Z przera¿eniem ujrzeli now¹ flotyllê ³odzi.- Nastêpna salwa, do nich! - rykn¹³ Nowicki, bior¹c na cel ros³ego Murzyna w pierwszej ³odzi.- Stójcie! Nie strzelaæ! - zawo³a³ Gordon.- To Szyllukowie, wrogowie tamtych.Trafiliœmy na wojnê plemion.- Pewnie o krowy - rozeœmia³ siê ju¿ znowu uspokojony Nowicki.Rzeczywiœcie, Dinkowie ujrzawszy nieprzyjació³, wyminêli statek i rozpoczê³a siê walka.Wkrótce bêd¹cy w mniejszoœci Szyllukowie ratowali siê ucieczk¹, a przeciwnicy pognali za nimi.Podró¿ni odetchnêli, ale do rana nie zmru¿yli oka.O wschodzie s³oñca, gdy zabierali siê do œci¹gniêcia statku z mielizny, ujrzeli Dinków i Szylluków wracaj¹cych w najlepszej komitywie.- Pogodzili siê! Teraz wspólnie napadn¹ na nas - powiedzia³ kapitan.Flotylla ³odzi ruszy³a ku stateczkowi, ale tym razem ostrzegawcza salwa ostudzi³a bojowy zapa³.Wraz ze œwiat³em dnia bojowy duch nieco os³ab³.Mog³y rozpocz¹æ siê pertraktacje.Kapitan statku zaprosi³ na pok³ad obu wodzów.Pojawili siê, dumni i godni, uzbrojeni w tarcze i dzidy.- Co on ma na g³owie? - Nowicki szeptem spyta³ Gordona, wskazuj¹c wodza Szylluków.- Wygl¹da jakby okrad³ cesarza Napoleona.- Albo ubra³ kozack¹ czapkê - doda³ stoj¹cy obok Smuga.- To tylko fryzura - uœmiechn¹³ siê Gordon.- Pielêgnowana przez ca³e lata.Krêcone w³osy Murzyna przechodzi³y ku górze w przedziwn¹ szopê, do z³udzenia przypominaj¹c¹ monstrualny kapelusz czy he³m.Do ugody dosz³o doœæ szybko.Obaj wodzowie dostali po woreczku szklanych paciorków, a w zamian ich ludzie pomogli œci¹gaæ statek z mielizny.Jeszcze tego samego dnia minêli Faszodê, a nastêpn¹ noc spêdzili w Malakal, osadzie konwojuj¹cych ich Szylluków.Rzeka skrêca³a tu na zachód, wchodz¹c w najtrudniejszy do ¿eglugi odcinek.Powietrze stawa³o siê coraz wilgotniejsze, brzegi coraz bardziej zielone.Nil zakrêca³ znowu na po³udnie tu¿ za wp³ywaj¹c¹ doñ rzek¹ As-Saubat, która bierze swój pocz¹tek w górach Abisynii i jeziorze Nau.Po czym wchodzi³ w As-Sudd, prawie czterystukilometrowy, bagnisty teren, raj dla zwierz¹t, ale nie dla ludzi.Zamieszkane tu by³y jedynie niektóre maleñkie wysepki.- W nikomu nie znanych zak¹tkach jeszcze ¿yj¹ ludo¿ercy Niam-Niam, gardz¹cy “ludŸmi jak kije”, czyli tymi, którzy ¿ywi¹ siê prosem i mlekiem.Dinkowie z kolei nazywaj¹ tamtych z pogard¹“¿ar³okami” - opowiada³ Gordon.- Z tymi ludo¿ercami nie mo¿na sobie poradziæ? - spyta³ Nowicki.- Niech pan spróbuje - rozeœmia³ siê Gordon.- Tereny te s¹ niemal nie do przebycia.Bagna, cuchn¹ce zgnilizn¹ powietrze.Kto mo¿e to prze¿yæ.?Kilkanaœcie nastêpnych dni trwa³a piekielnie mêcz¹ca droga.Przedzierali siê zakrêtami, bocznymi kana³ami, przesmykami przez poroœniêty zwa³ami roœlin, traw i mchów Nil Górski.Wody rzeki rozlewa³y siê na szerokoœæ dwudziestu piêciu kilometrów, ale g³Ã³wny nurt mierzy³ czasami zaledwie szeœæ metrów od brzegu do brzegu.Spotykali œlady zatopionych w bagnie zwierz¹t, uduszone ryby, hipopotamy, krokodyle.Gordon zwróci³ uwagê na papirusy, wyrastaj¹ce do szeœciu metrów wysokoœci, tworz¹ce ma³e, ciemnozielone kêpy, wygl¹daj¹ce jak miniaturowe lasy.¯egluga wymaga³a wielkiego mistrzostwa.Parowiec lawirowa³ wœród lagun, mielizn, wysp i bagien, prowadzony pewn¹ rêk¹ przez pilota z plemienia Dongolla, który wsiad³ na statek w ma³ej przystani za Faszod¹.Po pomyœlnej podró¿y, min¹wszy Lado, Gondokoro i D¿ubê, wysiedli w pierwszych dniach czerwca w Rejaf na wschodnim brzegu Nilu.Port, malowniczo po³o¿ony u stóp ogromnej, granitowej ska³y, koñczy³ ¿eglugê po Nilu.St¹d rozpoczyna³a siê piesza wêdrówka.Jej organizacj¹ zajêli siê wspólnie Smuga i zaprzyjaŸniony Gordon.A nie by³y to ³atwe przygotowania.Wyruszali w g³¹b Czarnej Afryki, gdzie czeka³y na nich niebezpieczeñstwa trudne do przewidzenia. W MURZYÑSKIEJ WIOSCEWódz Kisumu wyszed³ na próg mieszkalnej chaty.Popatrzy³ na zachmurzone niebo, pomyœla³ o deszczu i podziêkowa³ bogom za ich dar.Wspomina³ lata suszy, gdy zdycha³o byd³o, gdy nawet specjalnie zamawiani zaklinacze nie zdo³ali przekonaæ niebios.Zadowolony skin¹³ na jedn¹ ze swych ¿on.Wszyscy przebywaj¹cy w ogrodzeniu mê¿czyŸni wyszli teraz na zewn¹trz.Kobiety zaœ przykry³y szczelnie g³owy.Najm³odsza i najbardziej ulubiona z jego ¿on, Agoa, poda³a mu garniec z porannego udoju i odwróci³a siê.Nikt nie mo¿e ogl¹daæ wodza pij¹cego rankiem mleko, bo sprowadzi³by na wioskê nieszczêœcie.Po spe³nieniu rytualnego obowi¹zku Kisumu wyj¹³ tytoñ z uszytego ze skóry ma³ego gryzonia kapciucha i zapali³ sw¹ d³ug¹ fajkê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.