Index Zbigniew Nienacki Ksiega strachow Nienacki Zbigniew Ksiega strachow ENTER.1996 2001 Podręcznik PHP (2) Sandemo Margit Saga O Ludziach Lodu Eisenbert Judaizm abc.com.pl 9 07 (456) 203 03 (3) Chmielewska Joanna Wielki diament T 1 (5) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .- Mo¿e córeczkê dostaæ z powrotem za piêædziesi¹t patoli - spokojnieoœwiadczy³ Jablonsky.- Piêædziesi¹t tysiêcy! - powiedzia³a to tak, jak gdyby j¹ zatka³o zezdumienia.Gdyby by³a tak biedna jak ja, na pewno by j¹ zatka³o.Jablonsky skin¹³ g³ow¹: - Plus, rzecz jasna, piêtnaœcie tysiêcy, któreotrzymam za ujêcie Talbota, co jest przecie¿ obowi¹zkiem ka¿dego porz¹dnegoobywatela.- Kim pan jest? - dr¿¹cym g³osem zapyta³a dziewczyna.Zapowiada³o siê nato, ¿e niebawem straci panowanie nad sob¹.- Czym pan jest?- Jestem facetem, który chcia³by dostaæ.zaraz; obliczmy.tak,szeœædziesi¹t piêæ patoli.- Ale¿ to szanta¿!- Szanta¿? - Jablonsky uniós³ brew.- Powinnaœ siê trochê podszkoliæ wzakresie prawa, dziewuszko.W œciœle prawnym sensie szanta¿ to cenamilczenia, danina wyp³acana za bezkarnoœæ, pieni¹dze wymuszone za pomoc¹groŸby powiadomienia ca³ego œwiata, jaki to gagatek z tego szanta¿owanego.Czy genera³ Ruthven ma coœ do ukrywania? W¹tpiê.Mo¿na by te¿ powiedzieæ,¿e szanta¿ polega na wymuszaniu pieniêdzy za pomoc¹ gróŸb.Ale gdzie tugroŸby? Ja pani niczym nie gro¿ê.Je¿eli stary nie zap³aci, po prostuodejdê sobie i zostawiê pani¹ z obecnym tu Talbotem.Kto mi to weŸmie zaz³e? Ja siê Talbota bojê.To cz³owiek niebezpieczny, to zabójca.- Ale¿.w takim wypadku nie dostanie pan nic.- Dostanê - odpar³ bardzo z siebie zadowolony Jablonsky.Próbowa³emwyobraziæ sobie, w jaki sposób taki facet traci g³owê lub pewnoœæ siebie,ale to chyba by³o niemo¿liwe.- Ja tylko straszê.Stary nie zaryzykuje, wobawie, ¿e spe³niê groŸbê.Zap³aci, zap³aci.- Porwanie jest przestêpstwem federalnym.- wolno zaczê³a mówiædziewczyna.- W rzeczy samej - radoœnie przyzna³ Jablonsky.- Fotel elektryczny albokomora gazowa.To dla Talbota.On pani¹ porwa³.Ja mówiê tylko, ¿e móg³bymsobie pójœæ.W tym wypadku nie ma ¿adnego porwania.W jakim hotelu mieszkapani ojciec? - zapyta³ twardo.- W ¿adnym hotelu - g³os mia³a bezbarwny i monotonny, wyraŸnieskapitulowa³a.- Jest na X 13.- Gadaj z sensem! - szorstko przerwa³ jej Jablonsky.- X 13 to jedna z jego instalacji wiertniczych.Znajduje siê w zatoce,dwadzieœcia, mo¿e dwadzieœcia piêæ kilometrów st¹d.Nie wiem dok³adnie.- W zatoce? Ma pani na myœli p³ywaj¹c¹ wyspê poszukiwawczych wierceñnafty? Myœla³em, ¿e wszystkie znajduj¹ siê w zalewiskach u wybrze¿yLuizjany.- Teraz s¹ ju¿ wszêdzie, u wybrze¿y Missisipi, Alabamy i Florydy.Tatuœma jedn¹ tak¹ tu¿ ko³o Key West.I to nie s¹ p³ywaj¹ce.zreszt¹, nie o tochodzi.Jest na X 13.- A tam nie ma telefonu?- Owszem.Kabel podwodny.I radiotelefon z biura na l¹dzie sta³ym.- Radio nie wchodzi w rachubê.Zbyt publiczne.A telefon.wystarczypoprosiæ centralê o X 13?W milczeniu przytaknê³a ruchem g³owy, wiêc Jablonsky podszed³ dotelefonu, poprosi³ telefonistkê motelu o centralê, zamówi³ rozmowê z X 13 iczeka³ na stoj¹co, pogwizduj¹c wyj¹tkowo niemelodyjnie.Nagle przysz³o mucoœ do g³owy.- Jak siê pani ojciec porusza miêdzy wysp¹ a l¹dem sta³ym?- Motorówk¹ lub œmig³owcem: Najczêœciej œmig³owcem.- A kiedy jest na l¹dzie, w jakim mieszka hotelu?- W ¿adnym hotelu.W zwyk³ym jednorodzinnym domu.Wynajmuje go na sta³e wmiejscowoœci odleg³ej o trzy kilometry od Marble Springs.Jablonsky pokiwa³ g³ow¹ i znów zacz¹³ pogwizdywaæ.Zdawa³o siê, ¿e patrzyw jakiœ odleg³y punkt na suficie, ale kiedy dla próby przesun¹³em nogê okilka centymetrów, jego oczy b³yskawicznie zwróci³y siê w moj¹ stronê.MaryRuthven zauwa¿y³a mój ruch nog¹, jak i b³yskawiczn¹ reakcjê Jablonsky'ego iprzez moment jej wzrok skrzy¿owa³ siê z moim.W jej oczach nie by³owspó³czucia, ale wysili³em trochê wyobraŸniê i pomyœla³em, ¿e odkry³emb³ysk poczucia wspólnoty losu.Siedzieliœmy w jednej ³odzi, która szybkosz³a na dno.Pogwizdywanie usta³o.Uda³o mi siê dos³yszeæ nieartyku³owane zgrzyty idŸwiêki, a potem Jablonsky powiedzia³: - Chcia³bym mówiæ z genera³emRuthvenem.Pilnie.W sprawie.móg³by pan powtórzyæ? Rozumiem.Rozumiem.Od³o¿y³ s³uchawkê i popatrzy³ na Mary Ruthven.- Ojciec pani opuœci³ X 13 o godzinie czwartej po po³udniu i dot¹d niewróci³.Mówi¹, ¿e nie wróci, dopóki pani nie odnajdzie.Okazuje siê, ¿ekrew jest gêstsza od ropy.Tym lepiej dla mnie.- Dodzwoni³ siê pod nowynumer, który mu podano na p³ywaj¹cej wyspie; i jeszcze raz do telefonupoprosi³ genera³a: Podszed³ niemal natychmiast, a Jablonsky nie owija³ s³Ã³ww bawe³nê.- Genera³ Blair Ruthven?.Mam dla pana wiadomoœci, panie generale.Wiadomoœci dobre i z³e.Pañska córka jest ze mn¹.To dobra wiadomoœæ.A z³awiadomoœæ, to ¿e jej powrót bêdzie pana kosztowa³ piêædziesi¹t patoli.-Jablonsky przerwa³ i s³ucha³.Jak zawsze uœmiechniêty.Mauzerem delikatniekrêci³ m³ynka wokó³ wskazuj¹cego palca.- Nie, panie generale, to nie mówiJohn Talbot.Ale Talbot jest tu przy mnie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||