Index sienkiewicz ogniemimieczem Bettelheim Bruno Cudowne i pożyteczne O znaczeniach i wartoœciach baœni (10) Sandemo Margit Saga O Ludziach Lodu ÂŚwiderkówna Rozmów o Biblii ciąg dalszy 02 (210) Vonda McIntyre Opiekun Snu (2) Chalker Jack L Zmierzch przy Studni Dusz Chap09 czas pogardy Lekcja 1 |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .– Anteo! Anteo! – zawo³a³ w tej chwili Cinna.Lecz Antea zdawa³a siê nie s³yszeæ jego wo³ania.Z oczu p³ynê³y jej wielkie³zy, zapomnia³a o chorobie, zapomnia³a, ¿e ju¿ od wielu dni nie podnosi³a siêz lektyki i powstawszy nagle dr¿¹ca, na wpó³ przytomna z ¿alu, litoœci i zoburzenia na œlepe okrzyki ci¿by, poczê³a chwytaæ hiacynty i kwiat jab³oni irzucaæ pod stopy Nazarejczyka.Na chwilê uczyni³o siê cicho.T³um ogarnê³o podziwienie na widok tej dostojnejRzymianki, oddaj¹cej czeœæ skazanemu.On zwróci³ oczy na jej biedn¹chor¹ twarz i usta Jego poczê³y siê poruszaæ, jakby j¹ b³ogos³awi³.Antea,opad³szy znów na poduszki lektyki, czu³a, ¿e sp³ywa na ni¹ morze œwiat³a,dobroci, mi³osierdzia, otuchy, nadziei, szczêœcia, i wyszepta³a znowu:– Tyœ jest Prawd¹.Potem nowa fala ³ez nap³ynê³a jej do oczu.Lecz Jego popchniêto naprzód, na odleg³e o kilkadziesi¹t kroków od lektykimiejsce, na którym sta³y ju¿ wbite w rozpadliny ska³ s³upy krzy¿Ã³w.T³umprzes³oni³ Go znowu, lecz ¿e miejsce owo by³o znacznie wyniesione, Anteaujrza³a znów niebawem Jego blad¹ twarz i cierniow¹ koronê.Legioniœcizwrócili siê raz jeszcze ku t³uszczy i odegnali j¹ kijami doœæ daleko, by nieprzeszkadza³a egzekucji.Poczêto teraz przywi¹zywaæ dwóch opryszków dobocznych krzy¿Ã³w.Trzeci krzy¿ sta³ w poœrodku z bia³¹ kart¹, przybit¹ æwiekiemna wierzcho³ku, któr¹ podnosi³ i szarpa³ wzmagaj¹cy siê coraz wiatr.Gdy ¿o³nierze zbli¿ywszy siê wreszcie do Nazarejczyka, jêli Go rozbieraæ zodzie¿y, w t³umie zagrzmia³y okrzyki: – Król, król! nie daj siê, królu! gdzietwoje zastêpy? broñ siê!Chwilami wybucha³ œmiech, który porywa³ t³uszczê, tak ¿e nagle ca³a kamiennawy¿yna rozbrzmiewa³a jednym chichotem.Jego tymczasem rozci¹gniêtona wznak na ziemi, aby Mu rêce przybiæ do przecznicy krzy¿a, potemzaœ podci¹gn¹æ Go wraz z ni¹ na s³up g³Ã³wny.Wtem jakiœ cz³owiek, stoj¹cy niedaleko lektyki i przybrany w bia³¹ simarê,rzuci³ siê nagle na ziemiê, zgarn¹³ na g³owê py³ i okruchy kamienne i pocz¹³krzyczeæ okropnym, pe³nym rozpaczy g³osem: – By³em trêdowaty – uzdrowi³mnie – przecz Go krzy¿uj¹!?Antei twarz zbiela³a jak chusta.– On go uzdrowi³.s³yszysz, Kaju? – rzek³a.– Czy chcesz wróciæ? – spyta³ Cinna.– Nie! Tu zostanê!A Cinnê ogarnê³a, jak wicher, dzika i bezbrze¿na rozpacz, ¿e nie wezwa³Nazarejczyka do swego domu, by mu uzdrowi³ Anteê.61Ale w tej chwili ¿o³nierze, przy³o¿ywszy æwieki do Jego r¹k, poczêli w nieuderzaæ.Da³ siê s³yszeæ têpy szczêk ¿elaza o ¿elazo, który wnet zmieni³ siê wdonioœlej brzmi¹cy rozg³os, gdy ostrza gwoŸdzi, przeszed³szy przez cia³o, zag³êbi³ysiê w drzewo.T³umy uciszy³y siê znów, prawdopodobnie dlatego, bynapawaæ siê krzykami, jakie mêczarnia mog³a wydrzeæ z ust Nazarejczyka.Ale On pozosta³ cichy i na wy¿ynie rozleg³y siê tylko z³owrogie i straszneuderzenia m³otów.Wreszcie skoñczono robotê i przecznicê wraz z cia³em podci¹gniêto ku j igórze.Pilnuj¹cy roboty setnik wymawia³, a raczej œpiewa³ jednostajnym g³osems³owa komendy, wedle której jeden z ¿o³nierzy pocz¹³ nastêpnie przygwa¿d¿aænogi.Tymczasem owe ob³oki, które od rana wytacza³y siê na widnokr¹g, przys³oni³ys³oñce.Odleg³e wzgórza i ska³y, œwiec¹ce w blasku, zgas³y.Œwiatzmierzch³.Z³owrogi, miedziany mrok ogarn¹³ okolicê i, w miarê jak s³oñcezasuwa³o siê g³êbiej za zwa³y chmur, gêstnia³ coraz bardziej.Rzek³byœ, ¿ektoœ z góry przesiewa³ na ziemiê czerwonaw¹ ciemnoœæ, gor¹cy wiatr uderzy³raz i drugi, potem œcich³.Powietrze sta³o siê parne.Nagle i owe resztki rudawych blasków sczernia³y.Posêpne jak noc chmurypoczê³y siê przewracaæ i posuwaæ na kszta³t olbrzymiego wa³u ku wy¿ynie imiastu.Sz³a burza.Œwiat nape³ni³ siê niepokojem.– Wracajmy! – rzek³ znów Cinna.– Jeszcze, jeszcze chcê Go widzieæ! – odpowiedzia³a Antea.Poniewa¿ mrok przes³oni³ wisz¹ce cia³a, Cinna kaza³ zanieœæ lektykê bli¿ejdo miejsca mêki.Przysunêli siê tak blisko, ¿e zaledwie kilka kroków dzieli³oich od krzy¿a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||