Index Foster Alan Dean Tran ky ky 02 Misja do Moulokinu Miller Steve Lee Sharon Wszechswiat Liaden 02 Agent Chalker Jack L Swiaty Rombu 02 Cerber Wilk w owczarni Foster Alan Dean Przekleci 02 Krzywe zwierciadlo Największa Tajemnica Ludzkoci (tom I) cz. 02 J.R.R. Tolkien 02 The Two Towers czesc 02 rozdzial 03 (3) 62 (25) Foundation and Empire 12 (496) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Trub przytuliłsię do mego ramienia i łkał jak człowiek.Czułość okazana temu dziwnemustworzeniu niemal pogodziła je z nadchodzącą śmiercią.Dałem znak i wszyscyrzuciliśmy się na centralną grupę wroga. Tak jak siętego obawiałem, nie udało nam się niczego dokonać.Nie zdołaliśmy nawetskupić swych pól w jedno ostrze, gdyż skuwające nas łańcuchy przeciążeń byłyzbyt silne.Jedynie Lusin przebił jednego Niszczyciela i sam natychmiastupadł.Nie chciałem krzyczeć ani wołać o pomoc, ale jęk rozpaczy mimo woliwydarł mi się z piersi.Obok mnie krzyczał Andre.Nasze krzyki nie zdążyłyjeszcze umilknąć zdławione śmiercionośnymi oplotami wrogich pól siłowych,gdy z góry coś runęło i wszystko cudownie się przeobraziło: nagle osłabłskuwający nas uścisk grawitacji, zgasło przenikliwe jarzenie oczodołów, aZływróg, w którego centrum celowałem, lecz nie dosięgnąłem, trysnął w góręsłupem płomieni i kurzu. - Skoncentrujcie się na mnie!- rozległ się dziki ryk Leonida.- Naprzód! Naprzód! Zachwiałem się.Podtrzymał mnie Romero. - Niezłe uderzenie, nieprawdaż, mój dzielny Eli?zapytał z uśmiechem.- Sądzę, że udało mi się rozłożyć pańskiegoprzeciwnika na atomy.Skupmy teraz pola i udajmy się za naszym wodzem! .9. Leonid rwał do przodu, a przed nim rozpadali się iznikali, jakby unoszeni wiatrem, Niszczyciele.Po bokach osłaniali go Allan iAndre, z tyłu podtrzymując się nawzajem dreptali Lusin i Trub.Zrobiłemkrok i poczułem, że nie mogę poruszać się o własnych siłach. - Odwagi, odwagi! - dodawał mi ducha Romero.- Panuoczywiście najwięcej się dostało, bo oni chcieli wykończyć pana w pierwszejkolejności, ale nie wolno się poddawać.Proszę zewrzeć pole i od razubędzie łatwiej iść. - Nie zostawaj w tyle, Eli! -pokrzykiwał Allan.- Pokaż im, do czego jesteś zdolny! Namowy, okrzyki i wreszcie widok Kamagina iGromana biegnących na pomoc pierwszej grupie dodały mi sił.Szedłem corazpewniej i po kilku minutach dopędziliśmy Leonida. - Naprzód! - krzyknął Leonid skinąwszy mi głową.- Tu zostało jeszcze z dziesięć tych potworków.Chwyciłem go za rękę. - Czekaj! - szepnąłem.- Nie trzeba ich niszczyć. - A to niby czemu? Nie odejdziemy stąd, póki chociażjeden wróg jeszcze się rusza. - Daj spokój, Leonidzie!- podtrzymał mnie Andre.- Przynajmniej jednego trzeba wziąć żywcem. - Racja! - zawołał Allan.- Przywlec takiego potworana Ziemię! Dawniej nazywało się to: „brać języka".- Zwrócił się doKamagina i Gromana: - Tak to było, przodkowie? Kosmonauci potwierdzili, że zdobywanie języka iobcinanie skalpów było ważną operacją w każdej cywilizowanej wojnie.W ichczasach wojen już nie było, ale zachowały się podania na ich temat.Pozatym czytali o tym w książkach.Literaci, choć już dawno nikt na Ziemi niewalczył i nie umierał gwałtowną śmiercią, chętnie opisywali rozmaiteokropności: kradzieże, morderstwa, pogoń za zyskiem i sławą, zdradzanie żon imężów, wdrapywanie się po tak zwanej drabinie służbowej i inne dzikie czynywymagające chytrości i krwi.Ponieważ w tym dalekim gwiazdozbiorze zetknęliśmysię z okrutnym narodem, również i my powinniśmy zapoznać się z obyczajamitych wojowniczych czasów. Andre wskazał na resztki: - Spójrzcie! To nie istoty, lecz maszyny! Na jego dłoni leżał zwilżony ciemnym płynemzespół elementów układu elektronicznego: półprzewodników, oporników ikondensatorów połączonych ze sobą przewodami.Było to bez wątpienia urządzeniesztuczne. - To całkiem prawdopodobne - zgodziłem się.Wszystko, co wiemy o Zływrogach, świadczy o ich niezwykłymokrucieństwie.Czy normalne istoty mogłyby być takie? - Nie - powiedział Lusin podnosząc z ziemi innyfragment ciała Niszczyciela.- Organizm.Patrzcie! Tobył kawałek żywej tkanki: plecionka nerwów, mięśni, ścięgien i kości.Andreobracał strzęp w ręku brudząc sobie palce lepką pokrywającą go cieczą. - Tak - przyznał.- Nie mechanizm. Nasi wybawiciele poszli dalej zabierając ze sobąTruba, a my we trójkę myszkowaliśmy po terenie niedawnej bitwy.Jeszcze razprzekonałem się, jak wielkie siły rozrywały porażonych wrogów.Określenie„rozbryzgany" nie było przenośnią, lecz precyzyjnym opisem śmierciNiszczyciela. - Wydaje mi się, że dziwna formaunicestwienia stanowi klucz do zagadki ich życia - powiedziałem, gdy po jakimśczasie zebraliśmy z dziesięć fragmentów ciał Niszczycieli. Andre ułożył szczątki rzędem. - Spójrzcie: sześć kawałków żywej tkanki i czteryułomki sztucznych urządzeń [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||