Index
czesc 01 rozdzial 01
czesc 04 rozdzial 04
czesc 02 rozdzial 03 (3)
czesc 05 rozdzial 03 (2)
czesc 05 rozdzial 01 (3)
rozdzial 05 (206)
rozdzial 07 (91)
rozdzial 02 (20)
rozdzial 05 (14)
rozdzial 09 (214)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .To znaczy węgiel, tlen, azot, wodór, a więc dokładnie to samo co jadłeśdzisiaj na śniadanie.Myślę, że komety mogły stanowić surowiec do produkcjipożywienia.Jeden z tych lotów skorupowych być może odkryje nam pewnego dniafabrykę żywności Heechów.A wtedy - miejmy nadzieję - rozwiązany zostanie problemgłodu.    całkiem niezłe sherry.Niestety, nie jest z winogron, służbamedyczna nie opływa w luksusy.Jestem pewien jednak, że nie rozpoznasz jegogazowego pochodzenia.A poza tym ma w sobie kropelkę tetrahydro-cannabinolu nauspokojenie.    - O Boże! - mówię wyczerpawszy już zapas sposobów wyrażaniazdumienia.Sherry jest dokładnie taka, jak powiedział, i czuję jak jej ciepłopowoli rozlewa się po moim ciele.    - No dobra - odstawiam kieliszek.- Kiedy wróciłem na Gateway,wyprawa uważana była za zaginioną.Mieliśmy ponad rok opóźnienia.A to dlatego, żebyliśmy prawie wewnątrz tego wszystkiego.Czy wiesz, co to jest kurczenie sięczasu? Zresztą nieważne.To retoryczne pytanie - dodaję, zanim zdążyłodpowiedzieć.- To, co nam się przytrafiło, to właśnie kurczenie się czasu.Wpobliżu tego osobliwego zjawiska na trafia się na paradoks bliźniaczy.To, co dlanas nie trwało dłużej niż kwadrans, stanowiło prawie rok czasu zegarowego naGateway czy też gdziekolwiek indziej w świecie nierelatywistycznym.A także.Biorę następnego drinka i zbieram się na odwagę.    - A także im dalej w głąb, tym wolniej.Trochę bliżej i tepiętnaście minut przemieniłoby się w dziesięć lat.Jeszcze bliżej i byłby już caływiek.Nieszczęście było tak blisko.Byliśmy już prawie w pułapce.Wszyscy.Aleja się wydostałem.    Przypominam sobie o czymś i spoglądam na zegarek.- Skoro jużmówimy o czasie, to moja godzina minęła pięć minut temu!    - Nie mam już dzisiaj żadnych pacjentów.    - Co? - wytrzeszczam oczy.    - Odwołałem wszystkie wizyty - dodaje łagodnie.Mimo, że niemówię jeszcze raz "O, Boże", właśnie to tylko przychodzi mi do głowy.    - Przypierasz mnie do muru, Sigfrid - rzucam ze złością.    - Wcale nie musisz zostać dłużej.Chciałbym jednak, żebyświedział, że taka możliwość istnieje.Zastanawiam się przez moment.    - Jesteś kupą złomu - mówię.- No dobra.Jak widzisz, niemieliśmy najmniejszej szansy wydostać się całą grupą.Nasze statki tkwiłyuwięzione w miejscu, z którego nie było już powrotu.Danny A., to był dopieroostry zawodnik.Znał wszystkie luki w prawach rządzących czarnymi dziurami.Jakogrupa nie mieliśmy żadnych szans.    Ale nie byliśmy jedną grupą! Przybyliśmy w dwóch statkach! Igdyby w jakiś sposób udało nam się przenieść przyspieszenie z jednego systemu nadrugi, to znaczy, gdyby pierwszy statek został wstrzelony w dziurę, drugi,odbijając się od jego przyśpieszenia, mógłby się uwolnić!    Zapada długie milczenie.    - Nalej sobie drugiego drinka.Bob - mówi Sigfrid z troską wgłosie.- Oczywiście, kiedy już skończysz płakać.Strona główna   Indeks    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.