Index czesc 01 rozdzial 01 czesc 04 rozdzial 04 czesc 02 rozdzial 03 (3) czesc 05 rozdzial 03 (2) czesc 05 rozdzial 01 (3) rozdzial 05 (206) rozdzial 07 (91) rozdzial 02 (20) rozdzial 05 (14) rozdzial 09 (214) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] . - Nie wiem - przyznał.- Ale poczekaj, chyba coś jest tutaj. Popatrzyliśmy na ekran.Nie było wątpliwości, o którejgwieździe mówił Kahane.Była jaśniejsza niż widziany z Ziemi Syriusz, miałajasność co najmniej minus dwa. - To ciekawe - powiedziała Klara spokojnie.- Wolałabym sięmylić, ale chyba wiem, o co ci chodzi, Sam.Pół roku świetlnego to co najmniej dwalata podróży z maksymalną szybkością lądownika, zakładając, że wystarczy nampaliwa.A wiemy, że nie wystarczy. - Tak - ciągnął Sam - ale myślałem, że gdybyśmy skorzystali zgłównego napędu statku. - Przestańcie! - Mnie samego zaskoczył mój własny krzyk.Drżałem cały, nie mogłem się opanować.Przez moment wydawało mi się, że zprzerażenia, chwilę później, że z wściekłości.Podejrzewam, że gdybym w tymmomencie miał w ręku broń, zastrzeliłbym Sama bez wahania. Klara dotknęła mego ramienia, by mnie uspokoić.- Sam -powiedziała, bardzo łagodnie, jak na nią.- Rozumiem, co czujesz.- Kahane wróciłz pustymi rękoma z pięciu kolejnych wypraw.- Na pewno coś takiego dałoby sięzrobić. Patrzył na nią z zaskoczeniem, a jednocześnie podejrzliwie inieufnie.- Naprawdę? - Wydaje mi się, że gdyby zamiast ziemskich patałachów w tymstatku siedzieli Heechowie, wiedzieliby co zrobić.Przylecieliby tutaj, rozejrzelisię i powiedzieli: "Popatrzcie, nasi przyjaciele", może zresztą nie"przyjaciele", ale w każdym razie coś, co ich tu sprowadziło, a więc: "nasiprzyjaciele pewnie wyjechali.Nie ma ich w domu.Może, cholera, są wogródku?".Nacisnęliby kilka guziczków i wystrzeliliby prosto do tejniebieskiej gwiazdy.- Przerwała na chwilę i popatrzyła na Sama wciąż trzymającmnie za rękę.- Tylko, że my nie jesteśmy Heechami. - Chryste, Klaro! Wiem o tym.Musi na to być jednak jakiśsposób! Skinęła głową.- Oczywiście, ale my go nie znamy.Wiemyjedynie, że po zmianie kursu żaden statek nie zdołał szczęśliwie wrócić.Pamiętaj,ani jeden. Nie odpowiedział; wpatrywał się jedynie w wielką, niebieskągwiazdę na ekranie.- Przegłosujmy to - rzekł. Głosowanie oczywiście dało cztery do jednego przeciw zmianieustawienia i aż do momentu przekroczenia prędkości światła Ham Tayeh stał bezprzerwy między Samem a pulpitem sterowniczym. Podróż z powrotem na Gateway nie była dłuższa niż w tamtąstronę, ciągnęła się jednak niemiłosiernie.Strona główna Indeks [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||