Index
czesc 01 rozdzial 01
czesc 04 rozdzial 04
czesc 02 rozdzial 03 (3)
czesc 05 rozdzial 03 (2)
czesc 05 rozdzial 01 (3)
rozdzial 05 (206)
rozdzial 07 (91)
rozdzial 02 (20)
rozdzial 05 (14)
rozdzial 09 (214)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • urodze-zycie.htw.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Podnosi wtedy głos, zaczynagestykulować.- Hivistahm zamrugał nerwowo zza okularów.- Nie mogę uwierzyć,aby umknęło to twojej uwagi, kapitanie.   Kaldaq odłożył pióro świetlne, które od dłuższej chwili obracał w palcach.Wiedział, że Hivistahmowie nie wiedzą, co to ironia.   - Nie umknęło.   - Nawet jeśli przyjmiemy, że nasz krajowiec się myli i te istoty okażą sięwspaniałymi wojownikami, to czy naprawdę chcemy mieć takich sojuszników? Czyich psychiczna niestałość nie okaże się równie niebezpieczna, jak uderzeniawroga?   - Nieznajomość własnej psyche to tylko jedna z ich osobliwości.Najpierwsprawdźmy, czy przydadzą się na coś Gromadzie.Polem zajmiemy się pozostałymiproblemami.Może uda się ich zintegrować na tyle, że nieprzewidywalnośćprzestanie mieć znaczenie.Nie wiemy jeszcze, jak silne więzi potrafiąwytworzyć.- Hivistahm dał znak, że chciałby coś powiedzieć, ale Kaldaq zbyłjego obiekcje machnięciem.- Wy i S'vanowie macie zdecydować, czy Ziemianiemogą być pomocni.Czirinaldo i Massudzi powinni ustalić, jak Ziemianwykorzystać.Niech każdy zajmie się swoim, a taktykę zostawcie łaskawie mojejosobie.   Technik rozmyślił się nagle i nie powiedział nic więcej.Obrócił się,zaszeleścił szerokimi sandałami i wyszedł.   Minęło kilka tygodni, zanim Trzeci ponownie zdecydował się na rozmowę zkapitanem.   - Obecnie niepokoi mnie co innego - powiedział na wstępie.Kaldaq nie był whumorze.Nie cierpiał papierkowej roboty, a ostatnio miał jej szczególnie dużo.   - Co takiego?   - Możliwe, że stanie się tak, jak mówi Dulac, i postawieni wobec wyboruZiemianie nie zechcą wziąć udziału w konflikcie.Ale co się wydarzy, jeśli niebędą mogli wybierać?   Kaldaq poruszył baczkami i spojrzał uważniej na technika.   - O czym mówisz?   - Możemy przyjąć do wiadomości słowa tubylca i uznać, żeZiemianie uwielbiają spokojne życie i tylko obiektywne uwarunkowania skłoniłyich do walki, którą to cechę uczą się obecnie kontrolować.Możemy odlecieć,zatrzeć wszystkie ślady naszej wizyty i niech ten świat trwa dalej wnieświadomości.Niech jego mieszkańcy rozwijają się sami, a kiedyś osiągnąpewnie próg prawdziwej cywilizacji.   - Albo zniszczą sami siebie - mruknął Kaldaq.- Wiele wskazuje, że są już dotego zdolni.   - Owszem.Jeśli zaś włączymy ich do Gromady i udostępnimy im nasze zasobywiedzy i naszą technikę, nie będą mieli okazji sprawdzić samych siebie.Poprostu nie pozwolimy im na akt samozagłady.   - Do czego zmierzasz?   - Gdy odlecimy, to albo wespną się wyżej, albo znikną.Gdy zostaniemy, to nieznikną, ale wówczas istnieje ryzyko, że nigdy nie staną się naprawdęcywilizowani.Krajowiec opowiada o pokojowej koegzystencji i dowodzi, że taidea zdobywa coraz więcej zwolenników, zaś nasza obecność zakłóca ten proces.Czy mamy prawo utrudniać ich rozwój? Czy nasze potrzeby są ważniejsze od ichpragnień? Czy wolno nam wciągnąć ich w wojnę, jeśli tak bardzo pragną pokoju?Kim jesteśmy, aby interweniować na taką skalę w dzieje potencjalniecywilizowanego gatunku?   - Gdy słyszę takie rzeczy, humor zaczyna mi się poprawiać.   - A z czego tu się cieszyć?   - Z tego, że decyzja w tej sprawie nie do nas należy.Trzeci wyszedł, a Kaldaqwpatrzył się w swoje pióro świetlne.Kontemplował je bardzo długo.Strona główna   Indeks    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.