Index czesc 01 rozdzial 01 czesc 04 rozdzial 04 czesc 02 rozdzial 03 (3) czesc 05 rozdzial 03 (2) czesc 05 rozdzial 01 (3) rozdzial 05 (206) rozdzial 07 (91) rozdzial 02 (20) rozdzial 05 (14) rozdzial 09 (214) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Puls przyspieszał; oboje wolno opadali na kolana, wciąż wyciągając ręce.Szybkie słowo i gest, a mógłbym zniszczyć tę równowagę.Niestety, miałem własne problemy.Maska pikował na mnie niczym olbrzymi owad - bez wyrazu, lśniący i śmiercionośny.Seria trzasków rozległa się wewnątrz frontowego muru Twierdzy: jak czarne błyskawice mknęły w dół zębate pęknięcia.Widziałem kurz opadający poza wirującą spiralą światła, słyszałem stuki i zgrzyty - ledwie rozróżnialne wśród dzwonienia w uszach, czułem nieustającą wibrację podłogi pod zdrętwiałymi stopami.Ale tak być powinno.Uniosłem lewą rękę, a prawą wsunąłem pod płaszcz.      Ognista klinga błysnęła w prawej dłoni Maski.Nie drgnąłem nawet; odczekałem jeszcze sekundę, by wypowiedzieć kluczowe słowa mojego zaklęcia „Fantazja Na Sześć Palników Acetylenowych".Cofnąłem rękę, by przedramieniem osłonić oczy, i przetoczyłem się na bok.      Cięcie chybiło, klinga wbiła się w kamień.Lecz lewe ramię Maski uderzyło mnie w pierś, a łokieć trafił pod żebra.Nie czekałem, by ocenić szkody - słyszałem już, jak ognisty miecz z chrzęstem wyrywa się z kamienia.Dlatego z półobrotu aż po rękojeść wbiłem w lewą nerkę Maski mój własny, całkiem materialny sztylet.      Rozległ się krzyk.Czarownik zesztywniał i osunął się na podłogę.Niemal natychmiast ktoś kopnął mnie mocno powyżej prawego biodra.Uchyliłem się i kolejne uderzenie wylądowało na moim ramieniu.Jestem pewien, że było wymierzone w głowę.Kiedy przetaczałem się, osłaniając szyję i skronie, słyszałem przekleństwa Jurta.      Wstałem, sięgając po dłuższą klingę.Spojrzałem Jurtowi w oczy.Prostował się właśnie, trzymając Maskę na rękach.      - Później - rzucił i zniknął, zabierając ze sobą ciało.Na podłodze, tuż obok podłużnej plamy krwi, leżała niebieska maska.      Jasra i Sharu wciąż walczyli na klęczkach, zdyszani i zlani potem.Ich siły życiowe skręcały się wokół siebie niczym zakochane węże.      Nagle, jak ryba wypływająca na powierzchnię, Jurt pojawił się w wieży mocy poza Fontanną.Mandor cisnął dwie swoje kule, które zdawały się rosnąć, pędząc w dół, by uderzyć w Fontannę i zmienić ją w stos gruzu.I wtedy zobaczyłem coś, czego - jak sądziłem - nigdy już nie miałem oglądać.      Echa padającej Fontanny sięgały coraz dalej, zgrzyty i jęki murów ustąpiły trzeszczeniu i kołysaniu, a wokół padał kurz, kamienie i belki, lecz ja parłem naprzód.Osłaniając płaszczem twarz, z wyciągniętym mieczem, wymijałem gruzy i obchodziłem nowe gejzery i jaśniejące strumienie mocy.      Jurt przeklinał mnie ciągle, gdy się zbliżałem.      - Zadowolony jesteś, bracie? - zapytał w końcu.- Zadowolony? Niech śmierć dopiero zaprowadzi pokój między nami.      Zignorowałem to zrozumiałe uczucie, gdyż musiałem lepiej się przyjrzeć temu, co chyba dostrzegłem kilka sekund wcześniej.Przeskoczyłem nad odłamkiem ściany i wśród płomieni spojrzałem na twarz martwego czarownika, na głowę wspartą o ramię Jurta.      - Julio - krzyknąłem.      Zniknęli jednak, nim do nich podbiegłem.I wiedziałem, że pora już, bym zrobił to samo.Odwróciłem się i pomknąłem przez ogień.Strona główna Indeks [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||