Index czesc 01 rozdzial 01 czesc 04 rozdzial 04 czesc 02 rozdzial 03 (3) czesc 05 rozdzial 03 (2) czesc 05 rozdzial 01 (3) rozdzial 05 (206) rozdzial 07 (91) rozdzial 02 (20) rozdzial 05 (14) rozdzial 09 (214) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] . Jeziora nie widział, cała kotlina, jak wrzący kociołczarownic, wypełniona była mgłą. Ale Bonhart wiedział, że dziewczyna tam jest. Czuł to.***** Pod lodem, głęboko, stado pręgowatych okoni z ciekawościąodprowadzało ku dnu jeziora srebrne, fascynującomigoczące puzderko, które wyśliznęło się z kieszeni unoszącego się w toni trupa.Nim puzderko upadło na dno,wzbijając obłoczek mułu, najśmielsze okonie próbowały jenawet trącać pyszczkami.Ale nagle pierzchnęły przerażone. Pudełko wydawało dziwne, alarmujące drgania. - Rience? Słyszysz mnie? Co się działo z wami? Dlaczegood dwóch dni nie odpowiadaliście? Proszę o raport!Co z dziewczyną? Nie wolno wam dopuścić, by weszła dowieży! Słyszysz? Nie możecie dopuścić, by weszła do WieżyJaskółki.Rience! Odpowiedz, do diabła! Rience! Rience, naturalnie, odpowiedzieć nie mógł.***** Skarpa skończyła się, brzeg zrobił się płaski.Koniecjeziora, pomyślał Bonhart, jestem na krańcu.Osaczyłemdziewczynę.Gdzie ona jest? I gdzie jest ta cholerna wieża? Zasłona mgły pękła nagle, uniosła się.I wtedy jązobaczył.Była tuż przed nim, siedziała na swej karej klaczy.Czarownica, pomyślał, komunikuje się z tym zwierzakiem.Posłała go na koniec jeziora i kazała na siebie czekać. Ale i tak nic jej to nie pomoże. Muszę ją zabić.Niech diabli porwą Vilgefortza.Jamuszę ją zabić.Najpierw sprawię, by błagała o życie.A potem ją zabiję. Wrzasnął, ukłuł konia ostrogami i poszedł w karkołomny cwał. I nagle zorientował się, że przegrał.Że jednak wywiodłago w pole. Dzieliło go od niej nie więcej niż pół stajania - ale pocienkim lodzie.Była po drugiej stronie jeziora.Co więcej,półksiężyc plosa wyginał się teraz w stronę przeciwną -dziewczyna, jadąca po cięciwie łuku, miała do krańca jeziora znacznie bliżej. Bonhart zaklął, szarpnął wodze i skierował konia na lód.***** - Pędź, Kelpie! Spod kopyt karej klaczy sypnęła się zmarznięta gruda. Ciri przywarła do końskiego karku.Widok ścigającegoją Bonharta przejął ją zgrozą.Bała się tego człowieka.Namyśl o stawieniu mu czoła w walce niewidzialna pięść zaciskałasię jej na żołądku. Nie, nie mogła z nim walczyć.Jeszcze nie. Wieża.Uratować ją może tylko Wieża.I portal.Tak jakna Thanedd, gdy czarownik Vilgefortz już był tuż-tuż, jużwyciągał ku niej rękę. Jedyny ratunek to Wieża Jaskółki. Mgła uniosła się. Ciri ściągnęła wodze, czując, jak oblewa ją naglepotworne gorąco.Nie mogąc uwierzyć w to, co widziała.Comiała przed sobą. Bonhart też zobaczył.I wrzasnął triumfalnie.Na krańcu jeziora nie było wieży.Nie było nawet ruinwieży, nie było po prostu nic.Tylko ledwo widoczny, ledwozarysowany pagórek, tylko zarośnięte gołym zmarzłymbadylem usypisko głazów. - Oto twoja wieża! - ryknął.- Oto twoja magicznawieża! Oto twój ratunek! Kupa kamieni! Dziewczyna zdawała się nie słyszeć i nie widzieć.Podprowadziła klacz w pobliże pagóra, na kamienne usypisko.Uniosła obie ręce ku niebu, jak gdyby złorzeczyłaniebiosom za to, co ją spotykało. - Mówiłem ci - zaryczał Bonhart, dźgając swegogniadosza ostrogą - że jesteś moja! Że zrobię z tobą, cozechcę! Że nikt mi w tym nie przeszkodzi! Ani ludzie, anibogowie, ani diabły, ani demony! Ani zaklęte wieże!Jesteś moja, wiedźminko! Podkowy gniadosza dzwoniły na lodowej tafli. Mgła nagle skłębiła się, zawrzała pod uderzeniemwichru spadającego nie wiedzieć skąd.Gniadosz zarżał izatańczył, szczerząc zęby na munsztuku.Bonhart odchyliłsię w siodle, ściągnął krężle ze wszystkich sił, bo końszalał, rzucał łbem, tupał, ślizgał się na lodzie. Przed nim - między nim a brzegiem, na którym stałaCiri - tańczył na tafli śnieżnobiały jednorożec, stając dęba,przybierając pozę znaną z herbowych tarcz. - Nie ze mną takie sztuczki! - ryknął łowca, opanowująckonia [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||