Index
czesc 01 rozdzial 01
czesc 04 rozdzial 04
czesc 02 rozdzial 03 (3)
czesc 05 rozdzial 03 (2)
czesc 05 rozdzial 01 (3)
rozdzial 05 (206)
rozdzial 07 (91)
rozdzial 02 (20)
rozdzial 05 (14)
rozdzial 09 (214)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lily-lou.xlx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .   Przez długą chwilę mógł jedynie na nią patrzeć, tak wielki był jego podziw.   - Informacje łatwo skopiować - udało mu się wreszcie powiedzieć.   - Będę ci oddawać na przechowanie wszystkie oryginały, jak tylko powstaną.   - Targujesz się o ocalenie życia.   - Spieram się w imieniu unikalnej naukowej szansy - odparowała.Mimo usilnychstarań, jakoś nie mógł sam siebie przekonać, że ona mówi nieprawdę.   - Jeśli chodziłoby mi o to pierwsze, to dlaczego proponowałabym, że cały czasbędę się trzymać blisko ciebie? Jej pióropusz wreszcie się opuścił.- Tobyłoby najwspanialsze osiągnięcie w mojej karierze zawodowej.Zostawiłabym posobie coś wybitnie użytecznego.   - Ja nie.   Widząc, że już się łamie, zaryzykowała ostateczny - miała nadzieję - argument:   - Pamiętaj, że w każdej chwili możesz mi zasugerować, żebym zapomniała o tym,co się tu dzisiaj zdarzyło.Możesz mi zasugerować, żebym zapomniała wszystko,czego się dowiedziałam.Możesz mi nawet zasugerować, żebym się zabiła, jak tozrobiłeś z Turlogiem.- Jej rozwlekły, trelujący głos stał się bardziejmiękki.- Właściwie to skąd mam wiedzieć, czy już nie posiałeś takiej sugestiiw moim umyśle.A mimo to stoję tu oferując ci swoją pomoc i zaufanie.   Spodziewała się wszystkiego, od możliwych sprzeciwów, do rozsądnychalternatyw.Trudno mu było nadążać za nią.Po raz pierwszy zdał sobie sprawę ztego, jak nadzwyczajny umysł ukrywał się za tymi błękitnymi, obcymi oczyma, wtej ptasiej głowie, pod tymi myląco ozdobnymi piórami.   - Mogłaś mnie zabić - mruknął - i żyć bezpiecznie ze swoją wiedzą.   Zareagowała pogwizdującym śmiechem:   - Jestem Waisem.Czy naprawdę możesz sobie wyobrazić, nawet po tym, coprzeszłam, jak planuję, a potem dokonuję morderstwa na Ziemianinie? Gdybymnawet była wystarczająco szalona, by tego spróbować, czy rzeczywiście myślisz,że nie potrafiłbyś mnie powstrzymać?   - Przepraszam.To jest bardzo ważne i muszę brać pod uwagę każdą możliwość.   - Wiem.- Otwarcie okazywała mu współczucie, co tylko utrudniało sprawę.Powiem ci, co teraz czujesz.Odczuwasz osamotnienie zarówno w stosunku donormalnych Ziemian, jak i twojego specjalnego rodzaju.Jesteś wyjątkowy.Ja,na swój sposób, również.Oboje jesteśmy wyobcowani, pułkowniku Nevan.Ty przezgenetyczny wypadek, a ja z wyboru.To, że oboje potrafimy zrozumieć sytuacjędrugiej osoby pozwoli nam wspólnie pracować ku obopólnej korzyści.   - Jesteś szalona, wiesz o tym?   - Nie.Jestem tylko osobą całkowicie oddaną swemu powołaniu, która widzi przedsobą możliwość utrwalenia i przestudiowania jednego z najistotniejszychwydarzeń w ciągu ostatniego tysiąca lat rozwoju waszej rasy.Nie sądzę, żebyto kwalifikowało mnie do miary szaleńca.Może się nawet okazać, że twójgatunek posiada nie wykryte dotychczas informacje, o które przewróci się mojapesymistyczna hipoteza.   Zamrugał.   - Jak to możliwe? Mówiłem ci, że nie potrafimy wpływać na innych Ziemian.   - A któż może stwierdzić co potraficie, a czego nie, czy twoi ludzie mogą,albo nie, wpływać na przebieg galaktycznej ewolucji? W tej chwili waszaobecność na społecznej scenie Gromady jest skromna i ograniczona.Któż możezadecydować jak, kiedy i gdzie to się zmieni? Reprezentujecie całkowicie nowyczynnik rozwoju socjalnego.Nikt nie może powiedzieć, jaki kierunek przyjmiewasze oddziaływanie w przyszłości, a zwłaszcza, gdy skończy się wojna.Z każdąkolejną generacją wasz dar wzmocni się, lub osłabnie.Nie możesz tegoprzewidzieć.Możesz jedynie utrwalać to, badać i analizować, tak, abyście bylijak najlepiej przygotowani na wszystko, co się zdarzy.Pozwól mnie, która możezaoferować coś, czego nie posiada nikt z twoich pobratymców, być częścią tegoprocesu.Potrzebujesz mnie, pułkowniku Nevan.Ty i twoi ludzie potrzebujeciemojego punktu widzenia.   Szczupła, opierzona, przesadnie wystrojona postać wpatrywała się w niegowyczekująco.Wiedział, że może ukręcić tę giętką szyjęo pustych kościach jedną ręką równie łatwo, jak zasugerować jej właścicielce,by po powrocie na powierzchnię weszła w morze, albo skoczyła z dachu wysokiegobudynku.Była wobec niego całkowicie bezsilna zarówno fizycznie, jak ipsychicznie.   Tylko, że.to co mówiła, miało sens.   No i mógł ją przecież zabić później, wybierając nawet korzystniejsze miejsce.   - I nie boisz się pozostać w moim towarzystwie wiedząc, że w każdej chwilimogę się ciebie pozbyć, albo zasugerować, żebyś zrobiła to sama?   - Oczywiście, że się boję.Jestem gotowa do poświęceń, a nie otumaniona.Alecałe moje życie składa się z podejmowania ryzyka.Nie mam zamiaru terazwłaśnie się zmieniać.   Straat-iena uderzyła myśl, że to było bardzo ludzkie powiedzenie.   - Będę cię bezustannie obserwował.Jeśli nabiorę podejrzeń, że chcesz uciec,albo zdradzić choćby cień tego, co wiesz.   Jej głowa aż podskoczyła, gdy mu przerwała:   - Wiem.Byłbyś głupcem, gdybyś postąpił inaczej.   Wyciągnął do niej rękę, a ona zrobiła instynktowny unik:   - Szanowna Uczona Historyczko Lalelelang z Mahmaharu, witaj w Kadrze.   Sztywny dziób nie pozwalał jej na wykonanie ludzkiego uśmiechu i prawdę mówiącnawet nie zamierzała tego robić.Skrzydła i ciało, szyja i oczy, pióra i rzęsyzawirowały w najbardziej wyszukanym geście uniesienia.   Oczywiście, większość z tego i tak była całkowicie niezrozumiała dla małospostrzegawczego Ziemianina.Strona główna   Indeks    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.