Index czesc 01 rozdzial 01 czesc 04 rozdzial 04 czesc 02 rozdzial 03 (3) czesc 05 rozdzial 03 (2) czesc 05 rozdzial 01 (3) rozdzial 05 (206) rozdzial 07 (91) rozdzial 02 (20) rozdzial 05 (14) rozdzial 09 (214) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Sunął mijając maszyny, przez nikogo nie używane nawet w czasach, które on jeszcze pamiętał - prostowacze ścian, wielkie jak domy lądowniki, jakieś dziwne sześciośmigłowe machiny podobne do helikoptera, którymi kiedyś, chociaż nawet Najstarszy nie sięgał pamięcią tak daleko, przewożono aniołów Heechów do ich Nieba.Złote żyłki przeszły w błyszczące srebro, srebro w najczystszą biel.Korytarz, do którego nigdy nie weszło żadne z dzieci, stał przed Najstarszym otworem - ciężkie odrzwia rozwarły się szeroko.Samica zdążyła się zasapać nim dotarli do miejsca, w którym nigdy nie była i o istnieniu którego nie miała najmniejszego pojęcia, gdzie żyłki w ścianach mieniły się tuzinem barw, a dziwaczne błyszczące wzory w płycinach wypełniały całą powierzchnię wielkiego ponurego pomieszczenia.Nie dane jej było odpocząć. - Idź tam - rozkazał Najstarszy.- Przekręcaj pokrętła w taki sposób, jak ja. Przy przeciwległych ścianach pomieszczenia znajdowały się urządzenia sterownicze, zbyt oddalone od siebie, by posługiwać się nimi mogła jedna osoba.Przy każdym stało na podłodze coś w rodzaju bardzo niewygodnej do siedzenia ławki.Przed nią jakby kopczyk z prążkowanych pokręteł, po dziesięć w rzędzie z blado migocącymi światełkami koloru tęczy.Najstarszy ominął ławkę i efektorem zaczął powoli obracać najbliższe pokrętło.Światełka zamigotały i zafalowały.Zielone rozświetliły się na żółto, potem jasno-pomarańczowo, z potrójnym rzędem brunatnożółtych linii w środku. - Dopasuj się do mojego wzoru - rozkazał. Młoda samica starała się usłuchać polecenia.Pokrętło jednak z ledwością dawało się przekręcić, tak jakby go od bardzo dawna nie ruszano.Kolory zlewały się i wirowały - trwało to całą wieczność nim udało się jej uzyskać wzór identyczny z wzorem na przyrządach sterowniczych Najstarszego.Nie ponaglał jej ani nie ganił.Po prostu czekał.Wiedział, że robi wszystko co w jej mocy.Nim dziesięć pokręteł ułożyło się we właściwy wzór, który wybrał, łzy zamieniły się w kropelki potu zalewające jej oczy i spływające między rzadkim zarostem na brodzie. Kolory nie pasowały idealnie.Rozetka z ekranami, znajdująca się pomiędzy podwójnymi, zapasowymi, zabezpieczającymi przyrządami sterowniczymi, na której powinny się pojawić się współrzędne kursu, świeciła pustką.Nic dziwnego.Zadziwiać mógłby fakt, że po ośmiuset tysiącach lat urządzenia sterownicze w ogóle działają. Ale działały. Najstarszy dotknął czegoś pod swoimi urządzeniami sterowniczymi i światełka szybko, jak w bajce, zaczęły żyć własnym życiem.Zamazały się i odzyskały barwy ponownie, a kiedy pałeczkę przejęły automatyczne dostrajacze dokładności, wzory stały się identyczne.Rozetkę z ekranami ożywił wzór jarzących się punkcików i linii, którym młoda samica przyglądała się ze strachem.Nie miała pojęcia, że patrzy w przestrzeń usianą gwiazdami.Nigdy nie widziała gwiazd, ani o nich nie słyszała. To co nastąpiło po chwili, odczuła w sposób fizyczny. Podobnie jak odczuli to wszyscy Tutaj - obcy zamknięci w odosobnieniu, prawie setka dzieci na artefakcie, młoda samica, a także sam Najstarszy - wszyscy odczuli nagle mdłości, kiedy znikła odwieczna grawitacja, a zastąpiły ją nagłe fale pseudoprzyspieszenia odmierzające utratę wagi. Po ponad trzech czwartych miliona lat powolnego obracania się wokół bardzo odległego od Ziemi Słońca, artefakt skierował się na nową orbitę i odpłynął w dal.Strona główna Indeks [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||