Index czesc 01 rozdzial 01 czesc 04 rozdzial 04 czesc 02 rozdzial 03 (3) czesc 05 rozdzial 03 (2) czesc 05 rozdzial 01 (3) rozdzial 05 (206) rozdzial 02 (20) rozdzial 05 (14) rozdzial 09 (214) rozdzial 05 (277) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .      - Na czym właściwie polega ta sytuacja w Eregnorze? - przerwałem.      - Eregnor to ich Alzacja i Lotaryngia - wyjaśnił.- Rozległy, bogaty region pomiędzy Kashfą i Begmą.Przez wieki tyle razy przechodził z rąk do rąk, że obie strony mają prawne podstawy żądać go dla siebie.Nawet mieszkańcy Eregnoru nie są zbyt pewni, kogo wybrać.Mają rodziny po obu stronach.Nie jestem przekonany, czy w ogóle się przejmują, który kraj ich wchłonie.byle tylko nie wzrosły podatki.Wydaje mi się, że żądania Begmy mają trochę mocniejsze podstawy, ale mógłbym reprezentować obie strony.      - Teraz rządzi tam Kashfą i Arkans twierdzi, że nigdy w życiu nie odda Eregnoru?      - Tak jest.To samo mówiła Jasra.Ale poprzedni władca.miał na imię Jaston i był wojskowym.skłaniał się ku negocjacjom.Niestety, dość nieszczęśliwie wypadł z balkonu.Myślę, że chciał poprawić stan skarbca i rozważał oddanie regionu w zamian za wypłacenie jakichś dawnych odszkodowań wojennych.Rozmowy były już dość zaawansowane.      - I.?      - W dokumentach, które przysłał mi Random, Am-ber uznaje Kashfę w granicach obejmujących Eregnor.Arkans nalegał, by znalazło się to w traktacie.Zwykle.sądząc po aktach, które udało mi się znaleźć w archiwach.Amber unika mieszania się w takie spory między swoimi sojusznikami.Ale Random wyraźnie się spieszy i pozwala dyktować sobie warunki.      - Przesadza - stwierdziłem.- Chociaż trudno go winić.Zbyt dobrze pamięta Branda.Bili przytaknął.      - Ja tylko dla niego pracuję - mruknął.- Wolę nie wyrażać własnych opinii.      - Czy coś jeszcze powinienem wiedzieć o Arkansie?      - Och, istnieje wiele powodów, dla których nie podoba się Begmie, ale ten jest najważniejszy.A już sądzili, że dokonuje się pewien postęp w sporze, od pokoleń będącym rozrywką obu narodów.Oni nawet prowadzili wojny o Eregnor.Z pewnością dlatego przybyli tu w takim pośpiechu.Zachowuj się odpowiednio.      Napił się wina.      W chwilę później Vialle powiedziała coś do Llewelli, wstała i oznajmiła, że musi dopilnować pewnej sprawy i że wkrótce wróci.Llewella także zaczęła się podnosić, ale Vialle powstrzymała ją, szepnęła coś do ucha i odeszła.      - Ciekawe, o co chodzić? - mruknął Bili.      - Nie wiem - odpowiedziałem.Uśmiechnął się.      - Będziemy zgadywać?      - Mój umysł pracuje na autopilocie - uprzedziłem.      Nayda spojrzała na mnie z uwagą.Wzruszyłem ramionami.      Minęło jeszcze kilka minut, sprzątnięto nakrycia i wniesiono kolejne potrawy.Czymkolwiek były, wyglądały apetycznie.Nim zdążyłem zbadać, jak smakują, któraś z dam dworu weszła na salę i zbliżyła się do mnie.      - Lordzie Merlinie - powiedziała.- Królowa chce cię widzieć.Poderwałem się natychmiast.      - Gdzie jest?      - Zaprowadzę cię do niej.      Przeprosiłem sąsiadów przy stole.Zacytowałem Vialle mówiąc, że wkrótce wrócę.Nie miałem pojęcia, czy rzeczywiście tak będzie.Dama dworu wskazała mi drogę na zewnątrz, do niewielkiego saloniku za zakrętem korytarza.Tu zostawiła mnie sam na sam z Vialle, siedzącą w niewygodnym z wyglądu fotelu o wysokim oparciu, z ciemnego drewna i skóry łączonych kutymi ćwiekami.      Gdyby potrzebowała mięśni, wezwałaby Gerarda.Gdyby umysłu pełnego wiedzy historycznej i politycznych intryg, na moim miejscu stałaby Llewella.Domyśliłem się więc, że chodzi o magię, ponieważ w tej dziedzinie ja byłem dyżurnym ekspertem.      Myliłem się jednak.      - Chcę z tobą porozmawiać - zaczęła - na temat tej drobnej wojny, do której mamy właśnie przystąpić.Strona główna Indeks [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||