Index czesc 01 rozdzial 01 czesc 04 rozdzial 04 czesc 02 rozdzial 03 (3) czesc 05 rozdzial 03 (2) czesc 05 rozdzial 01 (3) rozdzial 05 (206) rozdzial 07 (91) rozdzial 02 (20) rozdzial 05 (14) rozdzial 09 (214) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .      - Domyślasz się, kim ona jest naprawdę?      - Nie, ale kiedyś chętnie pomogę ci zgadywać.      - Nie teraz?      - Nie.Teraz muszę się jeszcze przespać.Znowu słabnę.      -- Więc powtórzmy jeszcze raz naszą umowę.Co zamierzasz robić, w jaki sposób chcesz to załatwić i co obiecujesz?      Ziewnął.      - Zostanę tutaj, póki nie wrócę do formy.Skontaktuję się z tobą, kiedy będę gotów do szturmu na Twierdzę.Co mi przypomina, że wciąż masz moje Atuty.      - Wiem.Mów dalej.Jak planujesz zdobyć Twierdzę?      - Pracuję nad tym.Zawiadomię cię.Wtedy zresztą możesz nam pomóc albo nie, jak uznasz za stosowne.Chociaż nie przeszkadzałby mi drugi czarodziej do pomocy.Kiedy będziemy w środku, a ona wolna, powiem, co obiecałem, a ty możesz to przekazać w Amberze.      - A jeśli przegracie? - spytałem.      Odwrócił wzrok.      - No cóż, zawsze istnieje taka możliwość - zgodził się po chwili.- Co powiesz na taką propozycję: spiszę wszystko i będę miał ze sobą.Przed atakiem przekażę ci to osobiście albo przez Atut.Wygramy czy przegramy, zostaniesz spłacony.      Wyciągnął zdrową rękę.Uścisnąłem ją.      - Zgoda.      - Więc oddaj mi Atuty, a ja połączę się z tobą, jak tylko będę gotów.      Zawahałem się.Wreszcie wyjąłem talię, która ostatnio znacznie pogrubiała.Odłożyłem swoje i część jego, a jemu oddałem pozostałe.      - Co z resztą?      - Chcę im się przyjrzeć, Luke.Zgoda?      Wzruszył ramionami.      - Zawsze mogę zrobić nowe.Ale oddaj mi Atut matki.      - Trzymaj.      Wziął kartę.      - Nie wiem, co planujesz - powiedział.- Ale dam ci dobrą radę: nie zadawaj się z Daltem.Nawet kiedy jest normalny, nie należy do najsympatyczniejszych ludzi, a myślę, że w tej chwili coś z nim jest nie tak.Trzymaj się od niego z daleka.      Skinąłem głową i wstałem.      - Idziesz już? - spytał.      - Tak.      - Zostaw mi drabinę.      - Jest twoja.      - Co powiesz w Amberze?      - Nic.na razie.Słuchaj, może przyniosę ci tutaj trochę jedzenia? Nie będziesz musiał sam chodzić.      - Niezły pomysł.I butelkę wina.      Ruszyłem korytarzem i po chwili wróciłem ze stosem prowiantu.Przyciągnąłem też śpiwór.      Wszedłem na drabinę i zatrzymałem się.      - Nie podjąłeś jeszcze decyzji - rzuciłem.- Prawda?      - Nie bądź taki pewny.- Uśmiechnął się.      Na górze spojrzałem na wielki głaz, który kiedyś więził mnie w grocie.Niedawno planowałem odpłacić Luke'owi tym samym.Mógłbym wyliczyć czas i wrócić po niego, jak tylko wyzdrowieje.W ten sposób na pewno by nie uciekł.Zrezygnowałem, nie tylko dlatego, że nikt o nim nie wiedział i gdyby coś mi się przytrafiło, Luke byłby trupem.Główną przyczyną było to, że zamknięty nie dosięgnąłby mnie przez Atut, kiedy nadejdzie pora, by ruszać.Tak przynajmniej to sobie tłumaczyłem.Schyliłem się jednak, chwyciłem krawędź głazu i pchnąłem go bliżej otworu.      - Merle! Co ty robisz? - głos z dołu.      - Szukam robaków na ryby - odpowiedziałem.      - Przestań! Nie.      Roześmiałem się i popchnąłem jeszcze kawałek.      - Merle!      - Pomyślałem, że wolisz mieć drzwi zamknięte, bo przecież może padać.Ale są za ciężkie.Nic z tego.Nie przejmuj się.      Odwróciłem się i skoczyłem.Uznałem, że powinno mu pomóc trochę dodatkowej adrenaliny.Strona główna Indeks [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||