Index czesc 01 rozdzial 01 czesc 04 rozdzial 04 czesc 05 rozdzial 01 (3) rozdzial 05 (206) rozdzial 07 (91) rozdzial 02 (20) rozdzial 05 (14) rozdzial 09 (214) rozdzial 05 (277) rozdzial 01 (289) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] . - Ciekawym - przetarł oczy Cahir - co to może oznaczać? - Kłopoty - rzekł Jaskier, wytrzepując siano z włosów. Regis milczał, ale minę miał dziwną. - Prosimy śniadać wielmożne państwo - powiedziałich znajomy bartnik, podchodząc do brogu w towarzystwiebarczystego mężczyzny.- Gotowe już śniadanie.Owsianka na mleku.I miód.A to, pozwólcie przedstawić:Jan Cronin, starosta nasz bartny. - Miło mi - skłamał Wiedźmin, nie odpowiadając naukłon, także dlatego, że kolano bolało go wściekle.- A tagromada, to skąd się tu wzięła? - Ten, tego.- bartnik podrapał się w ciemię.- Widzicie,zima idzie.Barcie już połaźbione, zadziatki poczynione.Czas już nam wracać na Stoki, do Riedbrune.Miód odstawić, przezimować.Ale w lasach niebezpiecznie.Samemu. Starosta bartny zachrząkał.Bartnik spojrzał na minęGeralta i jakby lekko się skurczył. - Wyście konni i zbrojni - wystękał.- Bitni a śmiali,zrazu poznać.Z takimi jak wy wędrować nie strach.A i wam wygoda będzie.My każdą ścieżkę, każdy dukt,każdy grąd i czahar znamy.I karmić was będziemy. - A druidzi - powiedział zimno Cahir - wywędrowaliz Caed Dhu.Właśnie na Stoki.Cóż za niebywały zbiegtrafów. Geralt powoli podszedł do bartnika.Oburącz ujął go zakabat na piersi.Ale po chwili rozmyślił się, puścił, wygładziłodzienie.Nic nie powiedział.O nic nie zapytał.Alebartnik i tak pospieszył z wyjaśnieniami. - Prawdę gadałem! Przysięgam! Niech się pod ziemięzapadnę, jeślim zełgał! Uszli jemiolarze z Caed Dhu! Niemasz ich tam! - I są na Stokach, tak? - zawarczał Geralt.- Tam,dokąd wam droga, całej waszej hałastrze? Dokąd chceciezałatwić sobie zbrojną eskortę? Gadaj, chłopie.Ale uważaj,ziemia gotowa naprawdę się rozstąpić! Bartnik spuścił wzrok i z niepokojem popatrzył nagrunt pod nogami.Geralt wymownie milczał.Milva, zrozumiawszynareszcie, w czym rzecz, zaklęła paskudnie.Cahir parsknął pogardliwie. - No? - ponaglił Wiedźmin.- Dokąd wywędrowalidruidzi? - A kto ich, panie, wie, dokąd - wybełkotał wreszciebartnik.- Ale na Stokach mogą być.Równie dobrze, jakgdzie indziej.Obfitość przecie na Stokach dużych dąbrów,a druidzi radzi dąbrowy mają. Za bartnikiem stały już, oprócz starosty Cronina, obiehamadriady, matka i córka.Dobrze, że córka wdała sięw matkę, nie w ojca, pomyślał machinalnie Wiedźmin,bartnik pasuje do żony jak odyniec do klaczy.Za hamadriadami,jak zauważył, stanęło jeszcze kilka kobiet, znaczniemniej urodziwych, ale o podobnie błagalnym spojrzeniu. Spojrzał na Regisa, nie wiedząc, śmiać się czy kląć.Wampir wzruszył ramionami. - Na dobry porządek - powiedział - to bartnik marację, Geralt.W sumie jest całkiem prawdopodobne, że druidziwywędrowali na Stoki.To rzeczywiście dość odpowiedni dla nich teren. - Owo prawdopodobieństwo - wzrok wiedźmina byłbardzo, bardzo zimny - jest według ciebie dostatecznieduże, by nagle zmienić kierunek i powędrować na ośleprazem z tymi tu? Regis znowu wzruszył ramionami. - A co to za różnica? Zastanów się.Druidów nie ma wCaed Dhu, a zatem ten kierunek należy wykluczyć.Powrótza Jarugę też, jak mniemam, nie może być przedmiotem debaty.Wszystkie pozostałe kierunki są zatemrównie dobre. - Doprawdy? - temperatura głosu wiedźmina dorównałatemperaturze wzroku.- A z tych wszystkich pozostałych,który, według ciebie, byłby najbardziej wskazany?Ten wspólny z bartnikami? Czy jakiś całkiem przeciwny?Podejmujesz się określić to w swej bezbrzeżnejmądrości? Wampir wolno odwrócił się w stronę bartnika, starostybartnego, hamadriad i innych bab. - A czegóż to - spytał poważnie - tak lękacie się,dobrzy ludzie, że zabiegacie o eskortę? Co budzi w wasstrach? Mówcie szczerze. - Oj, panoczku - zajęczał Jan Cronin, a w oczach jegopojawiła się najprawdziwsza zgroza.- Że też jeszcze pytacie.Nam droga przez Zwilgłe Uroczysko! A tam, panoczku,straszno! Tam, panoczku, są brukołaki, liścionosy,endriagi, inogi a insze plugastwo! Toż ledwo dwie niedzieletemu capnął leszy zięcia mego, a tak, że zięć ino zacharczećzdołał i już było po nim.Dziwota wam, że strachnam tamtędy z babami a dziećmi? Hę? Wampir spojrzał na wiedźmina, a twarz miał bardzopoważną. - Moja bezbrzeżna mądrość - powiedział - zaleca mijako najbardziej wskazany określić kierunek najbardziejwłaściwy dla wiedźmina.*****Ruszyliśmy na południe, ku Stokom, krainie położoneju podnóża Gór Amell.Ruszyliśmy wielkim orszakiem,w którym było wszystko: młode dziewczyny, bartnicy, traperzy,baby, dzieci, młode dziewczyny, gadzina domowa,domowe parafernalia, młode dziewczyny.I cholernie dużomiodu.Wszystko się od tego miodu lepiło, nawet dziewczyny. Tabor szedł z prędkością pieszych i wozów, tempomarszu nie spadło jednak, bo nie błądziliśmy, lecz szliśmy jakpo sznurku - bartnicy znali drogi, ścieżki i groble miedzyjeziorami.A przydała się ta znajomość, oj przydała, bozaczęło siąpić i nagle cale cholerne Zarzecze utonęło wgęstej jak śmietana mgle.Bez bartników pobłądzilibyśmybez ochyby albo i potopili się gdzieś na bagnach.Niemusieliśmy też tracić czasu i energii na organizowanie i przyrządzanie spyży- karmiono nas trzy razy dziennie, suto,choć niewyszukanie.I pozwalano po jedzeniu poleżeć chwilkilka brzuchem do góry. Krótko mówiąc, było cudownie.Nawet Wiedźmin, tenstary ponurak i nudziarz, zaczął częściej uśmiechać sięi cieszyć życiem, bo wyliczył, że pokonujemy po piętnaściemil dziennie, a od wyruszenia z Brokilonu nie udało namsię ani razu dokonać podobnej sztuki.Roboty Wiedźminnie miał żadnej, bo choć Zwilgłe Uroczysko było zwilgłetak, że wyobrazić sobie trudno coś bardziej zwilgłego,monstrów żadnych nie napotkaliśmy.Ot, trochę wyły ponocach upiory, zawodziły leśne płaczki i błędne ognikitańczyły na trzęsawiskach.Nic sensacyjnego. Troszeczkę, prawda, niepokoiło, że znowu jedziemy w dośćprzypadkowo wybranym kierunku i znowu bez dokładniesprecyzowanego celu.Ale, jak wyraził się wampir Regis,lepiej bez celu iść naprzód niż bez celu stać w miejscu, a zpewnością o niebo lepiej niż bez celu się cofać [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||