Index czesc 01 rozdzial 01 czesc 04 rozdzial 04 czesc 05 rozdzial 03 (2) czesc 05 rozdzial 01 (3) rozdzial 05 (206) rozdzial 07 (91) rozdzial 05 (14) rozdzial 09 (214) rozdzial 05 (277) rozdzial 01 (289) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Bonhart podszedł do niej wolno. - Nieeeeeee! Łowca uniósł głowę. Ciri w biegu zeskoczyła z konia, zatoczyła się, upadłana jedno kolano. Bonhart uśmiechnął się. - Szczurzyca - powiedział.- Siódma Szczurzyca.Dobrze, że jesteś.Brakowało mi ciebie do kompletu. Mistle znalazła miecz, ale nie była w stanie go unieść.Zacharczała i rzuciła się pod nogi Bonharta, rozdygotanymipalcami wpiła się w cholewy jego butów.Otworzyłausta, by krzyknąć, zamiast krzyku z ust wyrwała sięlśniąca karminowa struga.Bonhart kopnął ją silnie,zwalając w gnój.Mistle, trzymając się oburącz za rozciętybrzuch, zdołała jednak podnieść się znowu. - Nieeeeee! - wrzasnęła Ciri.- Miiiiiiistle! Łowca nagród nie zwrócił uwagi na jej wrzask, nawetnie odwrócił głowy.Zawinął mieczem i uderzył zamaszyście,jak kosą, potężnym ciosem, który poderwał Mistle zziemi i cisnął nią aż pod mur, miękką jak szmaciana lalka, jakzababrany czerwienią łachman. Krzyk skonał w gardle Ciri.Ręce jej dygotały, gdysięgała po miecz. - Morderca - powiedziała, dziwiąc się obcości swegogłosu.Obcości warg, które nagle zrobiły się potwornie suche.- Morderca! Kanalia! Bonhart obserwował ją ciekawie, przekrzywiając lekkogłowę. - Będziemy umierać? - spytał. Ciri szła ku niemu, otaczając go półkolem.Miecz wuniesionych i wyprostowanych rękach poruszał się, mylił, zwodził. Łowca nagród zaśmiał się gromko. - Umierać! - powtórzył.- Szczurzyca chce umierać!Obracał się powoli, stojąc w miejscu, nie dając się zwabić wpułapkę półkola.Ale Ciri było wszystko jedno.Gotowałasię z wściekłości i nienawiści, dygotała z żądzy mordu.Chciała dopaść tego strasznego starca, poczuć, jakklinga wcina się w ciało.Chciała widzieć jego krew, chlustającą zpociętych tętnic w rytmie ostatnich uderzeń serca. - No, Szczurzyco - Bonhart podniósł ubroczony mieczi popluł na ostrze.- Zanim zdechniesz, pokaż, co w tobiesiedzi! Graj, muzyko!***** - Naprawdę nie włada, jak to się stało, że nie pozabijalisię w tym pierwszym starciu - opowiadał sześć dnipóźniej Nycklar, syn trumniarza.- Bardzo chcieli się pozabijać,dało się to zmiarkować.Ona jego, on ją.Nalecielina siebie, zwarli ledwo na mgnienie oka i poszedł walnyszczęk od mieczów.Może po dwa, może po trzy ciosy wymienili.Nie było człeka, który zdołał to policzyć, wzrokiemalboli uchem.Tak szybko bili, panie złoty, że oko ludzkie niucho tego nie chwytało.A tańcowali i skakali kolesiebie jak te dwie łasice! Stefan Skellen, zwany Puszczykiem, słuchał uważnie,bawiąc się nahajką. - Odskoczyli od siebie - ciągnął chłopak - a żadne niebyło draśnięte.Szczurzyca, dało się to widzieć, wściekłabyła jak sam czart, a syczała jak kocur, gdy mu chciećmyszę odebrać.A jegomość pań Bonhart był całkiem spokojny***** - Falka - powiedział Bonhart, uśmiechnięty iwyszczerzony jak prawdziwy ghul.- Umiesz zaiste tańczyći mieczem obracać! Zaciekawiłaś mnie, dzierlatko.Kim tyjesteś? Powiedz mi, zanim umrzesz. Ciri dyszała.Czuła, jak zaczyna ogarniać ją przerażenie.Zrozumiała, z kim ma do czynienia. - Powiedz, kim jesteś, a daruję ci życie. Mocniej ścisnęła rękojeść w dłoni.Musiała, musiałaprzejść przez jego parady, rąbnąć go, nim się zastawi.Niemogła pozwolić, by odbijał jej ciosy, nie mogła przyjmować mieczemjego uderzeń, nie mogła już ani razu zaryzykować bólui paraliżu, który przeszywał i ogarniał przyparadach łokieć i przedramię.Nie mogła tracić energii nabierne wymykanie się spod jego cięć, chybiających ją ledwo ogrubość włosa.Wyminąć zastawę, pomyślała.Zaraz.W tym starciu.Albo umrzeć. - Umrzesz, Szczurzyco - powiedział, idąc ku niej zwyciągniętym daleko do przodu mieczem.- Nie boisz się? Todlatego, że nie wiesz, jak wygląda śmierć. Kaer Morhen, pomyślała, skacząc.Lambert.Grzebień.Salto. Zrobiła trzy kroki i półpiruet, a gdy zaatakował,lekceważąc fintę, wywinęła salto w tył, padła w zwinny przyklęk inatychmiast runęła na niego, nurkując pod jegoklingę i wykręcając przegub do cięcia, do strasznego ciosu,popartego mocnym skrętem bioder.Nagle ogarnęła jąeuforia, już prawie czuła, jak ostrze wgryza się w ciało. Zamiast tego było twarde, jękliwe zderzenie metaluz metalem.I nagłe błyśniecie w oczach, wstrząs i ból.Poczuła, że pada, poczuła, że upadła.Sparował i odwrócił,pomyślała.Umieram, pomyślała. Bonhart kopnął ją w brzuch.Drugim kopniakiem,precyzyjnie i boleśnie wymierzonym w łokieć, wytrącił jejmiecz.Ciri chwyciła się za głowę, czuła tępy ból, ale podpalcami nie było rany i krwi.Dostałam pięścią, pomyślałaze zgrozą.Zwyczajnie dostałam pięścią.Albo głowicąmiecza.Nie zabił mnie.Sprał, jak smarkulę [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||