Index
czesc 01 rozdzial 01
czesc 04 rozdzial 04
czesc 05 rozdzial 03 (2)
czesc 05 rozdzial 01 (3)
rozdzial 05 (206)
rozdzial 07 (91)
rozdzial 05 (14)
rozdzial 09 (214)
rozdzial 05 (277)
rozdzial 01 (289)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kubawasala.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .- Czekacie pewnie, czy wykituję.Chyba nie.Kiedy się to trochę pożuje, mięknie.Jak nieświeży suchar.     Lurvy zmarszczyła brwi,    - Jeśli to naprawdę było kiedyś jedzenie - przerwała i zamyśliła się.- Jeśli to jest naprawdę pożywienie, które zostawiła Trish, dlaczego tu po prostu nie została? I dlaczego w ogóle o tym nie wspomina?    - Chyba była przerażona - rzuciłem przypuszczenie.    - Oczywiście, ale nagrała raport.Ani słowem nie wspomniała o jedzeniu.Przecież dopiero specjaliści Gateway ustalili, że to Fabryka Pożywienia.I doszli do tego tylko na podstawie szczątków, które odnaleźli w Świecie Phyllis.    - Może zapomniała.    - Nie przypuszczam.- Lurvy zamyśliła się i nie powiedziała już nic więcej.Bo i cóż można było dodać? Ale przez następny dzień czy dwa nie chodziliśmy w pojedynkę po Fabryce.    Dzień 1311.     Vera w ciszy przyjęła informację o racjach żywnościowych.Po chwili wyświetliła polecenie, aby poddać zawartość paczek chemicznej i biologicznej analizie.Sami już na to wpadliśmy, ale jeśli wyciągnęła jakieś wnioski, nie powiedziała, jakie.    Dlatego i my też nic nie mówiliśmy.Kiedy wszyscy byliśmy na nogach, rozmawialiśmy o tym, co zrobić, jeśli Baza nie wymyśli żadnego sposobu, żeby ruszyć fabrykę.Vera sugerowała przymocowanie pozostałych pięciu silników i włączenie ich na pełną moc, żeby sprawdzić, czy Fabryka dałaby radę sześciu silnikom manewrującym.Propozycje Very nie były poleceniami i Lu-rvy wypowiedziała się w imieniu wszystkich.    - Jeśli włączymy je na pełny gwizdek i nie zadziałają - zauważyła - następny krok to przekroczenie granicy dopuszczalnej mocy.Mogą wtedy ulec uszkodzeniu i utkniemy tu na zawsze.     - A co zrobimy, jeśli takie polecenie usłyszymy z Ziemi jako rozkaz? - spytałem.    - Będziemy się targować - uprzedził komputer Payter, kiwając głową z rozwagą.- Jeśli chcą, żebyśmy podejmowali dodatkowe ryzyko, muszą nam więcej zapłacić.    - Czy to ty się będziesz targować, tato?    - Spokojna głowa.Słuchaj, przypuśćmy, że to się nie uda.Przypuśćmy, że będziemy musieli wracać.Wiesz, co wtedy zrobimy? - Raz jeszcze pokiwał głową.- Załadujemy do statku, ile się da.Znajdziemy różne małe urządzenia, które warto zabrać.Wpierw tylko trzeba sprawdzić, czy działają.Zapakujemy wszystko, co się zmieści - wyrzucimy zaś to, czego można się pozbyć.Większość ładunków burtowych tu zostanie i załadujemy te wielkie pojemniki z zewnątrz.O Boże, może nam się uda wrócić z artefaktami, które są warte kolejne dwadzieścia czy trzydzieści milionów dolarów.    - Na przykład wachlarze modlitewne - rzuciła Janine, klaszcząc w dłonie.W pomieszczeniu, w którym Payter znalazł jedzenie, było ich całe mnóstwo.Znajdowały się tam i inne rzeczy - leżanka z metalowej siatki, przedmioty na ścianach w kształcie tulipana, które wyglądały jak kandelabry.Ale wachlarzy modlitewnych były setki.Jak mi się udało szybko wyliczyć, licząc tylko tysiąc dolarów za sztukę, w samym pomieszczeniu, o którym wspomniałem, były wachlarze warte pół miliona dolarów na bazarze osobliwości w Chicago czy Rzymie.O ile w ogóle uda nam się je dowieźć.Nie licząc wszystkich pozostałych rzeczy, których inwentarz układałem sobie w głowie.Zresztą, nie tylko ja coś takiego robiłem.     - Najmniej w tym wszystkim warte są wachlarze - powiedziała Lurvy z namysłem.- Ale nie o nich jest mowa w naszym kontrakcie.     - Kontrakt! To co, co z nami zrobią? Zastrzelą nas? Wykiwają? Po tym, jak poświęciliśmy na to zadanie osiem lat życia? Przecież muszą dać nam premię?    Im więcej się nad tym zastanawialiśmy, tym lepiej to wszystko wyglądało.Zasnąłem myśląc, który z gadżetów i innych przedmiotów, jakie widziałem, można by zabrać z powrotem i co z tego wszystkiego miało największą wartość, i tej nocy miałem najprzyjemniejsze sny od chwili, kiedy wypróbowaliśmy silniki.    Zbudził mnie natarczywy szept Janine.     - Tato, Paul, Lurvy! Słyszycie mnie?    Przesunąłem się do pozycji siedzącej, rozejrzałem wokół.Nie mówiła mi do ucha - to było radio.Obok mnie siedziała rozbudzona Lurvy, a za chwilę pojawił się Payter, też z włączonym odbiornikiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.