Index
czesc 01 rozdzial 01
czesc 04 rozdzial 04
czesc 05 rozdzial 03 (2)
czesc 05 rozdzial 01 (3)
rozdzial 05 (206)
rozdzial 07 (91)
rozdzial 05 (14)
rozdzial 09 (214)
rozdzial 05 (277)
rozdzial 01 (289)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • minister.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .   - Znam również większość aktualnych Ziemskich idiomów.   - Co ty powiesz? - Umeki skręciła w boczny korytarz.- Czy to takie ważne wtwojej pracy?   - Najprawdopodobniej.Jestem socjo-historykiem.Badam nie tylko to, jakZiemianie współżyją z innymi gatunkami, ale również między sobą.   - To samo robią nasi socjologowie.Każdy chce coś wiedzieć o wszystkichpozostałych, prawda?   Dzięki swobodzie ludzkiego stylu rozmowy Lalelelang była w stanie zignorowaćtą mimowolną, bezmyślną zniewagę.   - Mówiąc szczerze, tak.   - Zajmiemy się twoimi rzeczami.Słyszałam, że wy, Waisowie, lubicie podróżowaćz dużą ilością bagaży.   - Obawiam się, że sprawię wam kłopot.Przybyłam tu przygotowana na wszystko,łącznie z pracą.   - To dobrze.- Wpatrywała sią w Lalelelang uważnym wzrokiem, aż zorientowałasię, że jej gość zaczyna czuć się nieswojo.- Wiesz, jesteście pięknymistworzeniami; wasze indywidualne ozdoby, naturalna kolorystyka.chciałobysię ustawić was w blasku słońca i tylko podziwiać.   Lalelelang zdała sobie sprawę, że uwaga pomyślana była jako komplement, a niekarygodne naruszenie norm dobrego wychowania i tak też ją potraktowała.Imdłużej przebywała w towarzystwie Ziemianki, tym swobodniej się czuła.Lataintensywnych badań zaczęły procentować.Taka kombinacja bezceremonialnychafrontów, bezpośredniej mowy i czynów, groźnych gestów, nieprzychylnejpostawy, nie wspominając o cielesnym odorze, już dawno zamieniłaby każdegonieprzygotowanego Waisa w dygoczący wrak.   Może jednak jej wizyta nie będzie aż tak wyczerpująca.Poczuła zadowolenie,łaskotanie dumy.   Gdy szły w głąb kompleksu, podążało za nimi wiele spojrzeń.Nie zauważyłażadnego innego Waisa, ale też wcale tego nie oczekiwała.Przyciągała uwagę nietylko Ziemian, ale również Massudów, Hivistahmów, a nawet Leparów o tępychobliczach.Wszyscy dziwili się obecności kruchego Waisa.   - Muszą teraz snuć szalone domysły na temat moich zamiarów - pomyślała.Podtym względem ich zachowanie nie różniło się od zachowania przyjaciół narodzinnej planecie.   - Jak tylko się urządzisz, oprowadzę cię po bazie - powiedziała Umeki.-Szybko nam to pójdzie, bo kompleks jest bardzo skupiony.Potem, zabiorę cięgdzie zechcesz.Takie mam polecenia.Są tutaj wielkie magazyny, ciekawerusznikarnie i laboratoria rozwoju broni.Pracuje tu wielu O'o'yanów iHivistahmów.Mamy też urządzenia rekreacyjne.   - Chcę odwiedzić linię frontu.   Ziemianka zatrzymała się tak gwałtownie, że Lalelelang o mała się nieprzewróciła o własne stopy.Mimo, że doskonale znała takie gwałtowne gesty zeszczegółowych studiów, to osobiste zetknięcie się z nimi stanowiło nie ladaprzeżycie.   - Co chcesz zrobić?! - osłupiała Umeki.   Nagła zmiana tonu, przytłaczająca aura oskarżenia, oznaki możliwego ataku,sygnalizowane zarówno przez barwę głosu jak i ruchy, wreszcie wyzwoliły uLalelelang atak gwałtownych dreszczy.Na szczęście Umeki w porę zorientowałasię do czego doprowadziła i pośpiesznie naprawiła swój błąd.   - Przepraszam, nie denerwuj się.Nie chciałam cię wystraszyć, Wiem, że łatwosię płoszycie.   Ćwiczenia Lalelelang wreszcie zaczęły swoje dobroczynne oddziaływanie.   - Tak.Zdecydowanie tak - odpowiedziała.   - Tylko, że twoje żądanie przeraziło z kolei mnie.Nie mogę zabrać cię nafront.   Lalelelang przywołała rezerwy swoich sił:   - Przed chwilą powiedziałaś, że kazano ci eskortować mnie tam, gdzie zechcę.   - To prawda, jasne.Ale Wais w sytuacji bojowej.mówiłaś poważnie, prawda?   - Całkowicie.To sedno moich badań.- Była zdziwiona, że potrafi mówić doCzłowieka ze zdecydowaniem.Niedoświadczony Wais w ogóle nie byłby w stanieodpowiedzieć.- Po to tu przybyłam i chcę to zrobić.   Nuta oskarżenia znów pojawiła się w głosie Umeki:   - Nie podoba mi się to.W czasie twojego pobytu jestem za ciebie osobiścieodpowiedzialna.Jeśli coś ci się stanie.   - Nie zamierzam do tego dopuścić.Jestem tu tylko po to, by obserwować izapisywać.Nie musisz się obawiać, że złapię za broń i polecę szerzyćspustoszenie wśród wrogów.To zdanie, a zwłaszcza zawarty w nim czarny humor,nie dałoby się wyrazić w żadnym z eleganckich dialektów Waisów.   Umeki przyjrzała się niespodziewanie upartemu, skrzydlatemu gościowi.   - Nie ulega wątpliwości, że dobrze się przygotowałaś.Nic dziwnego, żezgodzono się na twój przylot.Będę musiała potwierdzić to u swoichprzełożonych, ale jeśli właśnie tego sobie życzysz i gdy podpiszesz zrzeczeniesię roszczeń w razie wypadku, zdaje się, że będę musiała cię tam zabrać.   - Zobacz, wszystkie stosowne dokumenty są już w moich aktach.Nie chcę tracićczasu na użeranie się z biurokracją.   - O, myślę., że będziesz miała dość czasu.- Porucznik wyglądała na zamyśloną.- Bez przerwy toczą się potyczki na Kii Plateau.To drugorzędny teatr działań.Odpieramy atak, ale powoli.To powinno ci wystarczyć.   Przerwała, jakby spodziewając się sprzeciwu.Gdy żaden się nie rozległ,dodała:   - Jesteś pewna, że to właśnie chcesz zrobić?   - Całkowicie.   Umeki zlustrowała ją od stóp do głów, jeszcze jedna nieuprzejmość na długiejliście.Od tej pory historyczka stała się biegła w ignorowaniu ich.   - Będziemy mieli niezłą zabawę szukając dla ciebie odpowiedniego strojupolowego.   - Nie zawracaj sobie tym głowy.Nie istnieje wojskowy ekwipunek dla Waisów.Nawet gdyby udało się skompletować funkcjonalne wyposażenie, i tak nie byłabymw stanie go użyć.Zmarnowało by się.   - Racja.- To stwierdzenie odpowiadało prawdzie i dzięki temu nie byłoobraźliwe.- Mimo to musimy cię jakoś ubrać.Nic ciasnego.Masz pióra, więcnie potrzebujesz zbyt wielkiej ochrony przed zimnem.Na początek zdejmijbiżuterię.- Machnęła ręką w dal.- Nie będzie ci tam zbyt wygodnie.   - Nie oczekuję wygód.Gdybym tego chciała, nie przyleciałabym na tę planetę inie rozmawiałabym teraz z tobą.Umeki lekko pokiwała głową:   - Tak, język znasz bezbłędnie.Wszystko co mówisz brzmi, jakby wydobywało sięz jakiegoś instrumentu muzycznego.   Lalelelang przyjęła niezgrabny komplement, zdając sobie sprawą, że nawszystkich światach Waisów znalazłoby się mniej niż tuzin osób, którechciałyby rozważać, czy by nie zamienić się z nią na miejsce.   - Wygląda na to, że wiesz czego chcesz.- Porucznik otoczyła ramieniem wątłebarki historyczki, ale w porę zreflektowała się, i słusznie.- I obiecuję ci,że to znajdziesz.Strona główna   Indeks    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.