Index czesc 01 rozdzial 01 czesc 04 rozdzial 04 czesc 05 rozdzial 03 (2) czesc 05 rozdzial 01 (3) rozdzial 05 (206) rozdzial 07 (91) rozdzial 05 (14) rozdzial 09 (214) rozdzial 05 (277) rozdzial 01 (289) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Było to o tyle dziwne, że odnosiły się dokrasnoludów z wyraźną, przepełnioną strachem niechęciąi rezerwą, nie odzywały się prawie wcale, a na każdympostoju trzymały się na uboczu. Geralt przypisywał zachowanie kobiet tragedii, jakąi niedawno przeżyły, podejrzewał jednak, że przyczyną niechęcimogły być też dość swobodne maniery krasnoludów.Zoltan i jego kompania klęlirównie plugawie i często, copapuga nazywana Feldmarszałkiem Dudą, ale mieli bogatszy repertuar.Śpiewali świńskie piosenki, w czym zresztą dzielnie sekundowałim Jaskier.Pluli, smarkali wpalce i puszczali gromkie bąki, stanowiące zazwyczaj okazjędo śmiechów, żartów i współzawodnictwa.W krzakichodzili wyłącznie za naprawdę grubą potrzebą, z lżejszyminie trudzili się dalekim chodzeniem.To ostatnie rozjuszyłowreszcie Milvę, która zdrowo obrugała Zoltana, gdyten rankiem wysikał się na ciepły jeszcze popiół ogniska,zupełnie nie przejmując się widownią.Zwymyślany Zoltan niestropił się i oświadczył, że wstydliwie ukrywać sięz tego rodzaju czynnościami zwykli tylko osobnicy dwulicowi,perfidni i skłonni do donosidelstwa, po czym się takichzwykle rozpoznaje.Na łuczniczce jednak elokwentne wyjaśnienieżadnego wrażenia nie wywarło.Krasnoludypoczęstowane zostały bogatą wiązanką i kilkoma bardzokonkretnymi groźbami, które poskutkowały, bo wszyscyposłusznie zaczęli chodzić w zarośla.By nie narazić sięjednak na miano perfidnych donosicieli, chodzili grupowo. Nowe towarzystwo zupełnie natomiast odmieniło Jaskra.Poeta był z krasnoludami za pan brat, zwłaszczagdy okazało się, że niektórzy słyszeli o nim i znają nawetjego ballady i kuplety.Jaskier nie odstępował Zoltanowejkompanii na krok.Nosił wycyganioną od krasnoludów pikowanąkurtę, zniszczony kapelusik z piórkiem zastąpiłzawadiackim kunim kołpakiem.Przepasał się szerokim,nabijanym mosiądzem pasem, za który zatknął otrzymany wprezencie nóż o zbójeckim wyglądzie.Nożem tymzwykle kłuł się w pachwinę przy każdej próbie pochyleniasię.Na szczęście szybko zgubił gdzieś morderczy puginał,a drugiego już nie dostał. Wędrowali wśród gęstych lasów, porastających zboczaTurlough.Lasy zdawały się wymarłe, nie było śladu zwierzyny,wypłoszonej widać przez wojska i zbiegów.Nie byłona co zapolować, ale głód im na razie nie zagrażał.Krasnoludytarabaniły ze sobą sporo prowiantu.Gdy ten zaśsię skończył - a skończył się rychło, bo gąb do wyżywieniabyło sporo - Yazon Yarda i Munro Brnys zniknęli, ledwiesię ściemniło, biorąc ze sobą pusty worek.Gdy nad ranemwrócili, mieli dwa worki, oba pełne.W jednym byłapasza dla koni, w drugim krupy, mąka, suszona wołowina,ledwie napoczęty krąg sera, a nawet ogromny kindziukspecjał w postaci nadziewanego podrobami wieprzowegożołądka, sprasowanego między dwiema deszczułkami nakształt dmuchawy do niecenia ognia w kominku. Geralt domyślał się, skąd pochodziły zdobycze.Nieskomentował od razu, lecz odczekał na sposobną chwilęgdy był z Zoltanem sam na sam, zagadnął go grzecznie,czy nie widzi niczego zdrożnego w okradaniu innych uciekinierów,nie mniej wszakże od nich głodnych i na równiz nimi walczących o przeżycie.Krasnolud odrzekł poważnie, żeowszem, bardzo się tego wstydzi, ale taki już macharakter. - Moją ogromną przywarą - wyjaśnił - jest niepohamowanadobroć.Ja po prostu muszę czynić dobro.Jestemjednak rozsądnym krasnoludem i wiem, że wszystkimwyświadczyć dobra nie zdołam.Gdybym próbował być dobrydla wszystkich, dla całego świata i wszystkich zamieszkującychgo istot, byłaby to kropelka pitnej wody w słonym morzu,innymi słowy: stracony wysiłek.Postanowiłemzatem czynić dobro konkretne, takie, które nie idziena marne.Jestem dobry dla siebie i dla mego bezpośredniego otoczenia. Geralt nie zadawał więcej pytań [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||