Index
czesc 01 rozdzial 01
czesc 04 rozdzial 04
czesc 05 rozdzial 03 (2)
czesc 05 rozdzial 01 (3)
rozdzial 05 (206)
rozdzial 07 (91)
rozdzial 05 (14)
rozdzial 09 (214)
rozdzial 05 (277)
rozdzial 01 (289)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kubawasala.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .      Przyjrzała mi się z uwagą.      - Rzeczywiście miałeś sporo pracy - stwierdziła.      - Staram się.      -.Tak że możesz chyba wracać bezpiecznie - dokończył Mandor.      Uśmiechnęła się do niego, po czym znów spojrzała na mnie.      - Twój brat jest dobrze poinformowany - zauważyła.      - On także jest rodziną - odrzekłem.- I przez całe życie pomagamy sobie nawzajem.      - Jego życie czy twoje? - zainteresowała się.      - Moje.Jest starszy.      - Czym jest kilka stuleci w tę czy tamtą stronę? - wtrącił Mandor.      - Miałam wrażenie, że wyczuwam pewną dojrzałość ducha - oświadczyła.- Mam ochotę zaufać ci bardziej, niż początkowo zamierzałam.      - To pięknie z twojej strony - odparł.- I doceniam to uczucie.      - Ale wolałbyś, żebym nie przesadzała?      - Istotnie.      - Nie mam zamiaru wystawiać na próbę twojej lojalności wobec ojczyzny i tronu, zwłaszcza po tak krótkiej znajomości.Sprawa dotyczy i Amberu, i Dworców, ale nie dostrzegam w niej konfliktu.      - Nie wątpię w twoją ostrożność, chciałem tylko jasno przedstawić swoje stanowisko.      Zwróciła się do mnie.      - Merlinie - rzekła.- Myślę, że mnie okłamałeś.      Zmarszczyłem czoło, próbując sobie przypomnieć, przy jakiej okazji mogłem wprowadzić ją w błąd.Pokręciłem głową.      - Jeśli nawet, to nie pamiętam.      - Było to kilka lat temu.Kiedy prosiłam cię, żebyś spróbował przejść Wzorzec swojego ojca.      - Aha.- Czułem, że się rumienię i zastanawiałem się, czy jest to widoczne w tym niezwykłym oświetleniu.      - Wykorzystałeś to, co ci powiedziałam o oporze, jaki stawia Wzorzec.Udałeś, że nie pozwala ci postawić na nim stopy.Jednak nie bylo żadnych widocznych oznak oporu, takich jak wtedy, gdy ja próbowałam tego dokonać.      Przyglądała mi się, jakby czekała na potwierdzenie.      - Co dalej? - spytałem.      - Ta sprawa jest teraz o wiele ważniejsza niż wtedy.Muszę wiedzieć: czy udawałeś?      - Tak.      - Dlaczego?      - Gdybym zrobił choć jeden krok, byłbym zmuszony przejść cały Wzorzec - wyjaśniłem.- Kto wie, dokąd by mnie to doprowadziło i w jakiej sytuacji bym się znalazł? Kończyły mi się wakacje i chciałem wracać do szkoły.Nie miałem czasu na to, co mogło się okazać długą wyprawą.Powiedziałem ci, że mam trudności.Uznałem, że to najlepszy sposób, by się wykręcić.      - Sądzę, że chodziło o coś więcej - oznajmiła.      - Co masz na myśli? - spytałem.      - Sądzę, iż Corwin powiedział ci o Wzorcu coś, czego my nie wiemy.albo zostawił wiadomość.Uważam, że wiesz więcej, niż mówisz.      Wzruszyłem ramionami.      - Przykro mi, Fiono.Nie odpowiadam za twoje podejrzenia.Żałuję, ale nie mogę ci pomóc.      - Możesz - stwierdziła.      - Powiedz jak.      - Chodź ze mną w to miejsce, gdzie leży nowy Wzorzec.Chcę, żebyś go przeszedł.      Pokręciłem głową.      - Mam o wiele ważniejsze sprawy - odparłem - niż zaspokajanie twojej ciekawości w kwestii tego, co ojciec uczynił całe lata temu.      - To coś więcej niż ciekawość.Mówiłam ci już, co moim zdaniem kryje się za zwiększoną częstością sztormów Cienia.      - A ja podałem ci inne wyjaśnienie i całkiem inne przyczyny.Uważam, że to chwilowe zakłócenia związane z częściowym zniszczeniem i odtworzeniem starego Wzorca.      - Podejdź tutaj - rzuciła, odwróciła się i ruszyła w górę.      Spojrzałem na Mandora, wzruszyłem ramionami i poszedłem za nią.On również.Wspinaliśmy się ku zębatej ścianie skał.Fiona dotarła pierwsza i skręciła na nierówną półkę biegnącą wzdłuż urwiska.Wreszcie stanęła przed rozcinającą skały szeroką, trójkątną szczeliną.Czekała tam zwrócona do nas plecami, a blask z zielonego nieba wyczyniał niezwykłe rzeczy z jej włosami.      Przystanąłem obok i podążyłem wzrokiem za jej spojrzeniem.Na odległej równinie, pod nami i nieco z boku, wirował jak bąk ogromny czarny lej.Był chyba źródłem tego ryku, który słyszeliśmy.Ziemia pod nim wydawała się popękana.Patrzyłem przez kilka minut, ale lej nie zmienił kształtu ani pozycji.      Odchrząknąłem.      - Wygląda jak wielkie tornado - stwierdziłem.- Nigdzie się nie przesuwa.      - Dlatego właśnie chcę, żebyś przeszedł nowy Wzorzec - odpowiedziała.- Uważam, że nas zniszczy, jeśli my nie będziemy pierwsi.Strona główna   Indeks    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.