Index Cook Glen Zapada cien wszystkich nocy Card Orson Scott Plomien Serca Kurcz Ida Pamięć, uczenie się, język (7) 05 (164) elektronika praktyczna 09 1997 Dick Philip K Czlowiek z wysokiego zamku www nie com pl 2 Bogdanowicz Marta O dysleksji czyli specyficznych trudnoÂśc Diabelski kandydat rozdzial 11 (166) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] . - Jesteś bardzo silny, jak na swój wiek - powiedziała, kiedyminęliśmy wierzchołek wzgórza i zaczęliśmy zjeżdżać w dół. Odparłem, że właściwie całą pracę wykonał za mnie wiatr. - Ale i tak jesteś silny.Od razu przyspieszyliśmy, kiedyzacząłeś pchać, a tuż przed szczytem żagiel w ogóle nie pracował. - Wydaje mi się, że kiedyś byłem cięższy. Na znak, że mnie nie zrozumiała, podniosła dwa palce do oka.Nie wiedziałem, jak jej to wyjaśnić, więc wreszcie, trochę nieskładnie,powiedziałem: - Myślę, że w innym świecie byłem większy, to znaczy cięższy,niż tutaj. - Tak, wiem o tym, że istnieją inne światy, chociaż sama nigdyich nie widziałam.Nikt mi nie wierzył, dopóki nie pojawiły się Wielkie Sanie.Jestem pewna, że one są z innego świata.Istnieje też świat marzeń oraz całamasa światów lepszych i gorszych od niego.Z którego ty jesteś? - Nie wiem. - Znam to uczucie - powiedziała. - To dlatego właśnie chcesz dogonić Wielkie Sanie? Bo są zinnego świata? - Już ci powiedziałam. Siedziała teraz odwrócona w moją stronę.Jej wierzchnie okryciemiało pokaźnych rozmiarów kołnierz, który teraz nastawiła tak, że futro okrywałojej krótkie brązowe włosy niczym kaptur. - To jedyne miejsce, w którym chcę być.Myślisz, że mi pozwolą? - Nie wiem. - Chyba nie.Ale może, jeśli będę szła za nimi wystarczającodługo, uda mi się ich przekonać? - Powiedziałaś, że zaniosłaś do nich Łowcę Ryb.Jak on umarł? - Nie zabili go, jeśli to miałeś na myśli.Wiesz, wydaje misię, że ty wcale nie jesteś jednym z nich. Poczułem, jakby mi się nagle coś zwaliło na głowę.To uczucienie opuściło mnie nawet jeszcze teraz, chociaż minęło już pewnie ponad dziesięćgodzin. - Ubierasz się właściwie tak, jak oni - powiedziała - ale maszinną twarz.Równie dobrze mógłbyś być jednym z naszych, który założył ichubranie. - Czym różni się moja twarz? - Wyrazem.Usta masz za szerokie i chyba za duże zęby.Ale możesię mylę, może chodzi tylko o jej wyraz.Skąd masz to ubranie? - Nie wiem. - Zabrałeś jednemu z nich? - Nie wiem.Kiedy znaleźli mnie Wiggikki, miałem już to nasobie.Nie mam pojęcia, skąd to się wzięło, ani skąd sam jestem. - A co zrobisz, jeżeli dogonimy Wielkie Sanie, a oni uznają, żezamordowałeś jednego z nich? Powiedziałem jej, że nigdy się nad tym niezastanawiałem i żeby zmienić temat zapytałem, jak umarł Łowca Ryb. - Ludzie z Wielkich Sań wyleczyli go.Z początku nie chcielinic robić, bo to nie oni go skrzywdzili, ale potem powiedzieli, że pomogą mu, boto ich obecność dała mi nadziej, więc gdyby mnie zawiedli, to tak, jakbywyrządzili mi krzywd.Zajęli się nim nie dlatego, że umierał, ale dlatego, żepłakałam i szarpałam moje włosy.Wydało mi się to bardzo dziwne i nadal mi sięwydaje.Zabrali go, a kiedy wrócił, czuł się już lepiej i po godzinie mógłchodzić bez niczyjej pomocy.Nabierał szybko sił, więc uderzyłam go jeszcze raz- pokazała swoją pałkę - i wtedy umarł.Teraz chciałabym być z nimi.Wiem, żenadawałabym się tylko do najgorszej pracy, choć jestem najstarszą córką swegoojca, ale najgorsza praca tam, to więcej niż najlepsza gdziekolwiek indziej.Jeśli trzeba, mogłabym nawet patroszyć dla nich zwierzynę i zjadać wnętrzności.Czy ty też czujesz coś takiego? - Czuję tylko, że tam należ, że Wielkie Sanie są moim domemalbo częścią mojego domu.- Masz szczęście.Też chciałabym móc tak o sobiepowiedzieć. - Czy mogę wiedzieć, jak się nazywasz? Uśmiechnęła się. - Jestem Promienista Cim.Podoba ci się to imię? Dotknąłemmojej brody. - Mój ojciec chciał mnie nazwać Siedem Śniegów, bo tak się unas często nazywa córki, ale urodziłam się akurat wtedy, kiedy był na łodzi.Zanim wrócił, moja matka wstała już z łóżka i zobaczyła przypominającą jasnągwiazdkę Cim, która śmigała z drzewa na drzewo i nie czekając na niego, nadałami imię. Rozłożyliśmy się obozem, kiedy słońce dotykało już niemalhoryzontu. Sądząc po świeżości śladu, od Wielkich Sań dzieli nas niewięcej niż parę kilometrów - na szlaku prawie nie ma zasp, a śnieg jest takubity, że nawet przy słabym wietrze, takim jaki mieliśmy dzisiaj, można żeglowaćz całkiem przyzwoitą prędkością.Sądzę, że gdyby wiało choćby trochę mocniej -albo gdyby sanie nie były obciążone dodatkowym ciężarem Cim - już dzisiajzakończyłbym pościg.Kusiło mnie, żeby żeglować i w nocy, ale przypomniałemsobie, czym to może grozić i z ciężkim sercem zatrzymałem się zawczasu, byśmymogli jeszcze przygotować sobie jakieś schronienie. Cim znała się na tym nieporównywalnie lepiej ode mnie.Zamierzałem rozbić obóz na odkrytym terenie, możliwie blisko szlaku, ona jednakporadziła mi skierować się do małego zagłębienia gruntu kilkaset metrów dalej [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||