Index
skarb (4)
Zbigniew Nienacki Ksiega strachow
Nienacki Zbigniew Ksiega strachow
Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Tajemnica Tajemnic
Nienacki Zbigniew Pierwsza przygoda Pana Samochodzika
11 (488)
23 iz
www nie com pl 3
Mindell
appe (6)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alheo.htw.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Wieczorem obóz opustosza³.Dziewczêta i doktor Strom poszli do G¹sior na pocztê.Pawe³ i Roman wartowali ko³o zagrody Rzyndowej.Mój namiot odwiedzi³ reporter z Warszawy.Nasze przygody wyda³y mu siê tak interesuj¹ce, ¿e postanowi³ przed³u¿yæ swój pobyt na wykopaliskach.A ¿e by³ cz³owiekiem raczej ostro¿nym, na wszelki wypadek przeniós³ siê z mojego namiotu do Andrzeja.Wróci³em wiêc na swoje stare pielesze.Reporter ów pracowa³ w tygodniku literackim.Ja by³em dziennikarzem codziennej gazety.Tygodnikom zazdroœciliœmy zawsze du¿ej iloœci czasu na opracowanie tematu.Z zazdroœci rodzi siê i niechêæ.- Nie rozumiem, dlaczego pozwoli³ pan na wyjazd Chudego Genka.A jeœli to on ukrad³ z³ot¹ wazê?Popatrzy³em na niego z odrobin¹ politowania.Oto jeszcze jedna ofiara przekonania, ¿e ka¿dy reporter mo¿e odegraæ rolê detektywa.- ¯eby kogoœ oskar¿yæ, na ogó³ trzeba mieæ dowody.Poszed³ sobie.Ale za pó³ godziny powróci³.- A ten Strom? Co to za jeden? Legitymowaliœcie go? A mo¿e to jakiœ szpicel?Reporter pali³ fajkê, mia³ pucu³owat¹ twarz i malutkie, wilgotne usta.- Powiem panu prawdê, redaktorze - rzek³em - tu w obozie prawie ka¿dy jest podejrzany.Ja, pan.- Ja???- A tak.Zamiast przyswoiæ sobie historiê Gotów, podejrzanie snuje siê pan po naszym obozie.Coœ w tym jest.Ale co?- Muszê wykryæ z³odzieja.Ach, jaka by to by³a gratka dla pisma - zaci¹³ drobne usteczka.- Podsunê panu pewien trop.Czy zwróci³ pan uwagê na tê malutk¹, bezludn¹ wyspê? Otó¿ krytycznej nocy, to znaczy wówczas, gdy okradzione Rzyndow¹, ktoœ nocowa³ na wyspie.Wydaje mi siê, ¿e co noc ktoœ przyje¿d¿a tam na ³Ã³dce.Niestety, wyznam ze skruch¹, nie mia³em odwagi, ¿eby w nocy zaczaiæ siê na wyspie i czekaæ na przyjazd podejrzanego osobnika.- Hm, to interesuj¹ce! - cmokn¹³ ustnik fajki.Odszed³.Ale wróci³ po piêtnastu minutach.- Czy bêdê móg³ po¿yczyæ pañski kajak?- Oczywiœcie.¯yczê powodzenia.Nasta³a ciemna, ponura noc.D¹³ silny wiatr, na cmentarzysku skrzypia³ pokrzywiony pieñ starej sosny.Zapali³em w namiocie œwiece nakryty kocem czyta³em Tacyta.Od czasu do czasu œwiece przygasa³y, namiot przykuca³ pod silnym porywem wiatru.O dziesi¹tej „zaskroba³a” do mnie Krystyna.Odsun¹³em na bok stertê ksi¹¿ek, ¿eby mog³a wygodnie usi¹œæ.- Wys³a³am list do rodziców, ¿e jeszcze tu pozostanê przynajmniej tydzieñ.Ale w powrotnej drodze rozmyœli³am siê.Na poczcie kupi³am gazetê.Zapowiadaj¹ och³odzenie, deszcze.Tak wiêc postanowi³am wyjechaæ.Ale pan mnie nie s³ucha - obrazi³a siê Krystyna.- Jutro rano zwijam swoje manatki.- Straci³a pani serce dla Gotów? Pani odjedzie, a mo¿e w³aœnie jutro wyjaœni siê zagadka „skarbu Atanaryka”?Zapyta³a z innej beczki:- Chcê wiedzieæ na pewno: na przysz³y rok pojedzie pan ze mn¹ na wycieczkê czy te¿ nie?Wyci¹gn¹³em do niej rêkê:- Jeœli odkryjê z³odzieja trzeciej wazy, pojadê.Jeœli zaœ.- Proszê mojej osoby nie wi¹zaæ ze sprawami z³odziei.- Panna obra¿alska - mrukn¹³em.- Pensjonarka.- Jestem pensjonark¹.Zgoda.Ale ja od dwóch dni wiem, kto ukrad³ z³ot¹ wazê, a pan i ten reporter, i wy wszyscy tu w obozie nie macie o tym najmniejszego pojêcia.Znowu „zaskrobano” do namiotu.Zajrza³ do mnie pan Franciszek.- Panie Tomaszu, herbata gotowa.- Dziêkujê panu.Zaraz idê.Franciszek pocz³apa³ do kuchni, a Krystyna siedzia³a zamyœlona.Patrzy³a gdzieœ w k¹t namiotu na igraj¹cy na œcianie wielki cieñ mojej g³owy.Poszuka³em rêki dziewczyny.Mia³a d³oñ g³adk¹ i ciep³¹.- Brunhildo.- szepn¹³em.Ocknê³a siê z zamyœlenia.Uœmiechnê³a siê do mnie.- O czym pani myœla³a?Jeszcze przed chwil¹ jej twarz by³a jakby martwa, jakby namalowana przez Rublowa.Teraz znowu o¿y³a.Tak chcia³em, aby odpowiedzia³a, ¿e myœla³a o mnie.Przecie¿ patrzy³a na cieñ mojej g³owy.- Myœla³am o Franciszku.Jest taki dobry dla nas wszystkich.Tak troszczy siê o ka¿dego.O pana, Agnieszkê, o pana Andrzeja.Nawet o mnie, choæ nie nale¿ê do waszej ekspedycji.A wy tylko o Gotach, o tych zabytkach, o skarbach.Czy ktoœ z was próbowa³ porozmawiaæ z Franciszkiem o tym, co go trapi, co go boli? Dlaczego ma swoje „z³e dni”, jak wy to nazywacie? Teraz czeka go emerytura.I samotnoœæ.Zupe³na samotnoœæ.Przecie¿ ten cz³owiek nie ma nikogo bliskiego.Jak opuœci pracê, skoñczy siê dla niego wszystko.Zerkn¹³em na œcianê namiotu.Cieñ mojej g³owy mia³ kszta³t bulwy ziemniaka, który przed kilkoma dniami skroba³ Franciszek.„Dziewczyna ma racje - pomyœla³em.- Dla Andrzeja tylko ci ludzie s¹ interesuj¹cy, którzy maj¹ dwa tysi¹ce lat i mo¿na ich odkopaæ razem z zabytkami.A ja?.Mnie interesuj¹ tylko ludzie dziwaczni i tajemniczy.A przecie¿ Franciszek nie kryje w sobie ¿adnej tajemnicy”.Zaprosi³em dziewczynê na szklankê herbaty.O krok od namiotu owion¹³ nas zimny wiatr.Kot³owa³o siê jezioro, przy brzegach szarza³a w mroku bia³a piana [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.