Index
Bettelheim Bruno Cudowne i pożyteczne O znaczeniach i wartoÂściach baÂśni (5)
Issac Asimov Nemesis (2)
251 frame (7)
PÅ‚onÄ…cy brzeg
abc.com.pl 6
Eddings, Dav
Erikson Steven Bramy domu umarlych
Nastanie nocy (10)
Jedna strzała
Stewart Mary Ta przyziemna magia
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cjlm.pev.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .” Ile najad³em siê g³odu, mniejsza,doœæ, ¿e gimnazjum skoñczy³em.Pewien kupiec, u którego lekcje dawa³em, zgodzi³ mnie narok za guwernera do syna, którego wys³a³ do Wroc³awia.Pojecha³em i wst¹pi³em do uniwersytetu.Pierwszy rok by³ zabezpieczony, potem nast¹pi³a bieda.Dowlok³em siê jednak na kursczwarty.W³aœnie mieliœmy rozpocz¹æ egzamina, gdy w uniwersytecie wybuch³a strasznaawantura.Jeden z profesorów - nawiasem mówi¹c pies wœciek³y, którego skóry ba³bym siêrozes³aæ sobie przy ³Ã³¿ku, a¿eby mnie nie uk¹si³a - obrazi³ naszego kolegê.Zerwa³a siê burza.Postanowiono zniewa¿yæ go publicznie.Gdym us³ysza³ ten wyrok, nogi siê pode mn¹ zatrzês³y.Ju¿, ton¹c kilkakrotnie, dop³ywa³em do brzegu, ju¿ widzia³em siê in¿ynierem górniczymw kopalniach œl¹skich, ju¿ mia³em nadziejê podaæ rêkê dwu braciom m³odszym, a tu nagletworzy siê wir, który mnie poch³ania.Chwytam siê ostatniego œrodka.Na nastêpnym zebraniukolegów proponujê, a¿eby zamiast napaœci, która mo¿e wywo³aæ zgubne skutki, poprzestaæ nausuniêciu siê z uniwersytetu dopóty, dopóki nasz kolega nie otrzyma jakiejœ wystarczaj¹cejsatysfakcji.Zaledwie dokoñczy³em mych s³Ã³w, gdy przyskakuje do mnie jeden ze studentów iwo³a: „B³azen jesteœ, pod³y tchórz!” „Szpieg!” - zawtórowa³ chór.Skamienia³em.Gdyby miwówczas powiedziano, ¿e dla zmycia tej zniewagi muszê do œmierci mokn¹æ w oceanie, rzuci³bymsiê weñ bez namys³u.„Idê, idê!” - krzykn¹³em rozpaczliwie.Nazajutrz rano policja,uprzedzaj¹c wybuch, przyaresztowa³a nas i kaza³a natychmiast opuœciæ Wroc³aw.Gdym wyjecha³z miasta, ³zy zala³y mi twarz.Co z sob¹ zrobiæ? Na wst¹pienie do innego uniwersytetunie mia³em œrodków, do uzyskania posady brak³o mi œwiadectwa, a mêczeñska korona chlebanie obiecywa³a.Lecz gdy znowu zacz¹³em sobie wyrzucaæ uleg³oœæ terroryzmowi kolegów, wuszach jak grom hucza³ mi krzyk: Tchórz! Szpieg!, który trz¹s³ mn¹ nielitoœciwie.Wola³emnêdzê ni¿ to piekielne wycie.Trzeba by³o pogodziæ siê z losem.A¿eby nie umrzeæ z g³odu,zgodzi³em siê w jednej z kopalñ œl¹skich za prostego robotnika.W kilka dni spotykam nadziedziñcu tego samego kolegê, który mnie tak straszliwym zarzutem ugodzi³: „Dobrzeœ zrobi³,daj rêkê.Trzeba walczyæ, lecimy wszyscy z pr¹dem, który ogarn¹³ ca³¹ m³odzie¿.” Wyznajêpanu, ¿e nie odznaczaj¹c siê wielkim rozwiniêciem umys³owym, zapatrzywszy siê w celg³Ã³wny - uzyskanie dyplomu, nie rozumia³em dobrze owego „pr¹du”, o którym mi nierazwspominano.Co mnie tam obchodzi wasz „pr¹d”, mówi³em sobie, abym tylko skoñczy³ uniwersytet.Tymczasem mimo wiedzy i woli sta³em siê ofiar¹ „pr¹du”.Nie bêdê panu opowiada³dalszej mojej biedy, doœæ ¿e po latach dwudziestu niedosz³y in¿ynier zarabiam na ¿ycierysowaniem dziwol¹gów, które maj¹ byæ pismem chiñskim na paczkach herbaty.Rozeœmia³ siê, ale nie tak jak wobec kobiety.Zêby œcisn¹³, k¹ty ust rozsun¹³, a brwi takmu na nos zbieg³y, jak gdyby siê od czo³a oderwa³y.- Pojmujê - rzek³em - krzywdê pañsk¹, ale wasza opozycja przyczyni³a siê.- A niech diabli wezm¹ - krzykn¹³ - wszystko dobre, do czego ona siê przyczyni³a! Dlaczegoinni maj¹ ze mnie korzystaæ, a ja sam z siebie nie! Nie chcê! Niech ka¿dy robi rewolucjêna w³asny rachunek!- Albo pan z cudzych rewolucyj nie korzystasz?Parskn¹³ œmiechem.- Ani jedna chwila z ca³ych dziejów cywilizacji nie jest potrzebn¹ do ozdabiania kopertherbacianych.- W¹tpiê.Umilk³, widocznie rozdra¿niony.Przeszed³szy kilkakrotnie pokój, poda³ mi rêkê na po¿egnanie.- Nie spiesz siê pan.- Muszê dziœ jeszcze skorzystaæ z dawnych rewolucyj - odpar³ ironicznie - i napisaæ kilkatekstów chiñskich, bo kupiec zamówi³.Wyszed³.D³ugo rozmyœla³em nad tym biedakiem i pomimo wszystko przyznaæ muszê, ¿e i on tak¿emia³ swoj¹ racjê - tak¹ sam¹, jak mrówka zgnieciona stop¹ przechodnia.Nr 5, z 3 lutego 1883Hannibal ante portas, czyli Yankee na czele zbo¿a.- Wojna amerykañska o wybicieEuropy spod naszej pszenicy.- Co robi¹ elewatory i warranty.- Gêganie na Kapitolu.-Dobre drogi.- Podejrzane ostrze¿enia.- M¹droœæ polska po szkodzie.- Œwiadkiem Kobia³ecki.- Wspó³udzia³ w nieszczêœciu.- Proœba do Floqueta.- K³opot TowarzystwaDobr[oczynnoœci] z zapisem Rapackiej.- Gdyby tak m y.„Hannibal ante portas!”Krzyk ten przelatuje przez wszystkie usta „w³asnoœci wiêkszej”, a d³ugoletnia gêœ jej Kapitolu,„Gazeta Warszawska”, nie przestaje ani na chwilê ostrzegaæ zagro¿onych ziemian.ÓwgroŸny Hannibal tym razem przychodzi nie z Afryki, lecz z Ameryki, i prowadzi za sob¹ nieroty wojsk, ale partie zbo¿a.Tak, zwyciêski Yankee stan¹³ przed naszymi bramami i niesienam zag³adê.Tere-fere - mówiliœmy sobie d³ugo, niepokojeni przepowiedniami, dziœ okazujesiê, ¿e to wcale nie tere-fere.Zmyœlny, praktyczny Amerykanin mo¿e na rynki europejskiedostarczaæ zbo¿e taniej ni¿ sami Europejczycy, a miêdzy nimi niepoœlednie miejsce zajmuj¹cy- my.Gdyœmy wszystko stracili, z czym œwiat siê liczy, pozosta³a nam tylko pszenica, októr¹ on dbaæ musia³.By³a to resztka aktywów, która podnios³a nasz¹ upad³oœæ i utrzyma³afirmê tak niewinnie, ¿e to nie k³u³o w oczy nawet p.Muraszki (dziwi³bym siê, gdyby czytelnicynie znali tego mê¿a).I oto nagle okrutny Yankee przecina tê ostatni¹ niæ naszej ³¹cznoœciz targowiskami Europy.- Ale¿, na mi³osierdzie boskie - wo³a s³ysz¹c to najwierniejszy z prenumeratorów „Niwy”w Owczej Nó¿ce z przyleg³oœciami - na mi³osierdzie boskie, jak on to móg³ zrobiæ, przecie¿odleg³oœæ, transport!.- Elewatory - odpowiada smutnie „Gazeta Warszawska”.- Co za licho?- Czort wymyœli³: taka maszyna, która w ci¹gu jednego dnia mo¿e zsypaæ do magazynu300 wagonów, czyli 40 tysiêcy hektolitrów zbo¿a.Oœm godzin zaœ potrzeba na przewiezieniez magazynu na okrêt 25 tysiêcy hektolitrów.- Bajki - twierdzi w³aœciciel Owczej Nó¿ki - zreszt¹ pozostaje jeszcze zwózka z ró¿nychokolic.- Drogi, moœci dobrodzieju, drogi nieco lepsze ni¿ z W¹wolnicy do Pu³aw.- A mówi³em - zawo³a niejeden z zainteresowanych s³uchaczów tego dialogu - zachêca³emna zebraniach gminnych do naprawy dróg! Masz teraz! Diabli wezm¹ nasze pary.Mosieknie kupi ich ju¿ dla wysypania sobie podwórza na kuczki.Sta³o siê - „Hannibal ante portas” [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.