Index
Bettelheim Bruno Cudowne i pożyteczne O znaczeniach i wartoœciach baœni (10)
Bogdanowicz Marta Psychologia kliniczna dziecka w wieku przedszkolnym (10)
Dodziuk Anna Psychologia podręczna Częœć III Pokochać (10)
Kratochvil Stanisław Psychoterapia Kierunki metody badania (10)
abc.com.pl 7
wiedza i zycie2
20 (96)
function.posix geteuid
abc.com.pl 9
Erikson Steven Ogrody ksiezyca
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ramtopy.keep.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Teremon odczeka³ chwilê d³ug¹ jak wiecznoœæ, aby309upewniæ siê, ¿e Garpik nie ma zamiaru wróciæ i zaatakowaæ go.Potem, kiedy ju¿ d³u¿ej nie móg³ znieœæ widoku martwego chwytacza i czekaæ, a¿ jakiœ inny ludzki czy zwierzêcy rabuœ nagle wy³oni siê, aby zgarn¹æ ³up, zanim sam zdo³a to uczyniæ - pogna³ biegiem wokó³ jeziora, porwa³ zwierz¹tko i zaniós³ je do swej kryjówki.Wa¿y³o tyle, co ma³e dziecko.Starczy³oby mu na dwa, trzy posi³ki, mo¿e wiêcej, jeœli zdo³a³by poskromiæ apetyt, a miêso nie zepsu³oby siê zbyt szybko.Z g³odu krêci³o mu siê w g³owie.Jak siêga³ pamiêci¹, jad³ jedynie owoce i orzeszki.Jego skóra ciasno opina³a miêœnie i koœci; jeœli wczeœniej mia³ jakiœ niewielki nadmiar t³uszczu, dawno ju¿ go zu¿y³, a obecnie ¿y³ spo¿ytkowuj¹c si³y niezbêdne do walki o przetrwanie.Dziœ wieczorem wreszcie urz¹dzi sobie ma³¹ ucztê!"Pieczony chwytacz! Delicje! - pomyœla³ gorzko, lecz w chwilê póŸniej doda³: - B¹dŸ wdziêczny nawet za skromne dary, Teremonie.Pomyœlmy.Przede wszystkim rozpaliæ ognisko."Najpierw trzeba by³o mieæ chrust.Z tym za jego schronieniem znajdowa³a siê œciana skalna z g³êbok¹, poziom¹ szczelin¹ poroœniêt¹ zielskiem.Wiêkszoœæ roœlin dawno zwiêd³a i usch³a - od ostatniego deszczu minê³o ju¿ sporo czasu.Teremon ¿ywo przeszed³ wzd³u¿ skalnego wystêpu i wyrywaj¹c po¿Ã³³k³e ³odygi z liœæmi uzbiera³ stertê podobnego do s³omy materia³u, który powinien daæ siê ³atwo podpaliæ.Teraz trochê suchych patyków.Trudniej by³o je znaleŸæ, ale przetrz¹sa³ las w poszukiwaniu uschniêtych krzaków albo przynajmniej pojedynczych ga³êzi.Nasta³o ju¿ póŸne popo³udnie, gdy wreszcie uzbiera³ znaczniejsz¹ iloœæ odpowiedniego opa³u.Dovim opuœci³ niebosk³on, a Trey i Patru, które by³y nisko nad horyzontem, kiedy ch³opcy polowali na chwytacza, teraz przesunê³y siê na œrodek nieba niczym para b³yszcz¹cych oczu, przygl¹daj¹cych siê z góry smutnym wypadkom na Kalgaszu.Teremon ostro¿nie u³o¿y³ drewno na suchym zielsku, buduj¹c szkielet ogniska tak, jak wyobra¿a³ sobie, ¿e310post¹pi³by prawdziwy traper: wiêksze konary krêgiem na zewn¹trz, a nastêpnie cieñsze skrzy¿owane poœrodku.Nie bez pewnych trudnoœci nadzia³ chwytacza na szpikulec, który zrobi³ z ostrego, doœæ prostego kija, i umieœci³ zwierzê nad przygotowanym ogniskiem.Na razie wszystko siê uda³o.Brakowa³o jeszcze tylko jednego drobiazgu.Ognia!Próbowa³ nie myœleæ o tym, kiedy zbiera³ drewno, maj¹c nadziejê, -¿e problem jakoœ sam siê rozwi¹¿e, bez jego udzia³u.Obecnie musia³ mu stawiæ czo³o.Potrzebowa³ iskry.Ksi¹¿kowa sztuczka z pocieraniem dwóch patyków o siebie - Teremon by³ tego pewien - stanowi³a tylko bajkê.Czyta³, ¿e pewne prymitywne szczepy uzyskiwa³y ogieñ obracaj¹c b³yskawicznie kijkiem umocowanym w drewienku z ma³¹ dziurk¹, ale podejrzewa³, ¿e ta metoda nie by³a a¿ tak prosta i ¿e zajê³oby mu pewnie z godzinê wytrwa³ego obracania, aby uzyskaæ jakikolwiek efekt.W ka¿dym razie i tak zapewne nale¿a³o w wieku ch³opiêcym zostaæ wprowadzonym w arkana tej sztuki przez szamana lub kogoœ w tym rodzaju, bo inaczej to nie skutkowa³o.A wiêc dwa kamienie - czy mo¿na wykrzesaæ iskrê uderzaj¹c jednym o drugi?W to tak¿e w¹tpi³.Doszed³ jednak do wniosku, i¿ nie zaszkodzi spróbowaæ.Nie mia³ przecie¿ ¿adnych innych pomys³Ã³w.Szeroki, p³aski kamieñ le¿a³ w pobli¿u, a po chwili szukania znalaz³ mniejszy, kanciasty, który wygodnie mieœci³ siê w d³oni.Ukl¹k³ ko³o przygotowanego ogniska i zacz¹³ metodycznie uderzaæ ostrym w ten p³aski.Nic szczególnego siê nie dzia³o.Zaczê³o go ogarniaæ poczucie beznadziejnoœci."Oto ja - myœla³ - doros³y cz³owiek, który umie czytaæ i pisaæ, prowadziæ samochód, a nawet jakoœ tam obs³ugiwaæ komputer.W dwie godziny potrafiê napisaæ artyku³ do gazety, który ka¿dy w Saro bêdzie chcia³ przeczytaæ, i mog³em to robiæ codziennie przez dwadzieœcia lat, a nie potrafiê rozpaliæ ogniska na pustkowiu.Jednak patrz¹c na to z drugiej strony - przecie¿ nie zjem tego chwytacza na surowo, chyba ¿e bêdê absolutnie311zmuszony.Nie zrobiê tego.Nie zrobiê.Nie i jeszcze raz nie.Nie!"Z wœciek³oœci¹ uderzy³ ponownie kamieniami o siebie.I jeszcze raz.I jeszcze."Przeklêta iskra! Zab³yœnij wreszcie! Rozpal te patyki! Upiecz dla mnie to œmiechu warte zwierzê!"Znowu.I jeszcze raz.I jeszcze.- Co tam robisz, koleœ? - us³ysza³ nagle nieprzyjazny g³os tu¿ za swymi plecami.Teremon spojrza³ w górê zdziwiony i przestraszony.Naczelna zasada ¿ycia w tym lesie brzmia³a: "Nigdy ¿adnemu zajêciu nie poœwiêcaj siê bez reszty.Zawsze powinieneœ zauwa¿yæ podkradaj¹cych siê do ciebie obcych".By³o ich piêciu.Mê¿czyŸni mniej wiêcej w jego wieku.Obszarpani jak wszyscy ¿yj¹cy w lesie.Nie wygl¹dali na bardzo szalonych, jak wielu innych ludzi w tym czasie - Teremon nie dostrzeg³ szklistych oczu czy œlini¹cych siê ust, a jedynie groŸny wyraz twarzy, znu¿ony i zaciêty.Nie mieli ¿adnej groŸniejszej broni, tylko pa³ki, ale byli wyraŸnie wrogo nastawieni."Piêciu na jednego - pomyœla³ Teremon.- W porz¹dku, bierzcie sobie tego przeklêtego chwytacza i ud³awcie siê nim.Nie jestem na tyle g³upi, aby zaczynaæ bójkê".- Pyta³em, co robisz, koleœ? - powtórzy³ pierwszy mê¿czyzna jeszcze bardziej lodowato ni¿ poprzednio.Teremon rzuci³ mu spojrzenie pe³ne nienawiœci.- To co widaæ.Próbujê rozpaliæ ognisko.- Tak myœleliœmy.Nieznajomy zrobi³ krok naprzód.Starannie, nie œpiesz¹c siê, wymierzy³ kopniaka w stertê u³o¿on¹ przez Teremona.Z takim trudem zebrane ga³êzie rozsypa³y siê, a chwytacz spad³ na ziemiê.- Hej, zaczekaj chwilê.!- Tu nie wolno paliæ ognisk, facet.Takie jest prawo.- Nieznajomy mówi³ szorstko, twardo i bez ogródek.- Posiadanie narzêdzi do rozpalania ognia jest zabronione.To drewno jest na opa³.To oczywiste.Ponadto sam przyzna³eœ siê do winy.- Do winy? - powtórzy³ Teremon z niedowierzaniem.312- Powiedzia³eœ, ¿e rozpala³eœ ognisko.Te kamienie wygl¹daj¹ na narzêdzia do rozniecania ognia, prawda? Prawo jest jasne w tym wzglêdzie: zabrania.Na znak przywódcy podeszli dwaj inni.Jeden chwyci³ Teremona od ty³u za szyjê i ramiona, a drugi wyj¹³ mu z r¹k kamienie i cisn¹³ je do jeziora.Plusnê³y g³oœno i znik³y.Teremon patrz¹c, jak ton¹, czu³ siê tak, jak wyobra¿a³ sobie, ¿e czu³ siê Biney, widz¹c swe teleskopy strzaskane przez mot³och.- Puœæcie mnie.- wymamrota³ przez zêby, usi³uj¹c siê uwolniæ.- Puœæcie go - rozkaza³ przywódca.Znów wsadzi³ nogê w przygotowane ognisko i zacz¹³ wdeptywaæ kawa³ki s³omy i ³odyg w piach.- Teraz nie wolno paliæ ognia - rzek³ do Teremona.- Wystarczy ju¿ po¿arów.Na zawsze wystarczy.Nie mo¿emy pozwoliæ, aby rozpalano nowe, z uwagi na ryzyko cierpieñ i zniszczeñ, nie wiesz o tym? Jeœli spróbujesz zbudowaæ nowe ognisko, wrócimy tu i rozwalimy ci ³eb, zrozumia³eœ?- To ogieñ zniszczy³ œwiat - doda³ jeden z jego ludzi.- Ogieñ wygna³ nas z domu.- Ogieñ jest wrogiem.Ogieñ jest zabroniony.Ogieñ jest z³y.Teremon patrzy³ w zdumieniu.Ogieñ jest z³y? Zabroniony?A wiêc jednak byli szaleni.- Kar¹ za próbê rozpalenia ognia, wystêpek pierwszej kategorii, jest grzywna - t³umaczy³ przywódca.- Grzywn¹ bêdzie to zwierzê.W ten sposób oduczysz siê nara¿aæ niewinnych ludzi.Listigonie, zabierz miêso.To bêdzie dla niego dobra lekcja.Nastêpnym razem, gdy ten facet coœ z³apie, bêdzie pamiêta³, ¿e nie powinno siê ³amaæ prawa tylko dlatego, i¿ ma siê ochotê na kawa³ek pieczonego miêsa.- Nie! - wrzasn¹³ Teremon zd³awionym g³osem, kiedy Listigon schyli³ siê, aby podnieœæ chwytacza.- To moje, kretyni! Moje! Moje!!!Rzuci³ siê na nich z furi¹, zaœlepiony przez gniew i zawiedzione nadzieje.313Ktoœ go mocno uderzy³ w ¿o³¹dek.Teremonowi zapar³o dech i odjê³o mowê, zgi¹³ siê wpó³ trzymaj¹c rêkami za brzuch.Ktoœ inny waln¹³ go od ty³u.Dosta³ cios w krzy¿, po którym niemal run¹³ na twarz, lecz tym razem z ca³ej si³y dŸgn¹³ ³okciem w ty³, poczu³ miêkkie cia³o, us³ysza³ jêk bólu.Kiedyœ bra³ udzia³ w bójkach, ale by³o to dawno, dawno temu, a poza tym nigdy nie walczy³ sam przeciw piêciu.Nie by³o jednak ucieczki [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.