Index Erikson Steven Ogrody ksiezyca Henryk Sienkiewicz Potop Bolesław Prus Omyłka [ebook pl.SMP] (psychologia) cialdini raobert wywieranie wpływu na ludzi teoria i pra MANIPUL (2) Arthur C. Clarke Koniec dzieciństwa 20 (401) LUKA (2) Henryk Sienkiewicz Za chlebem abc.com.pl 7 |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .-Pierwszego wieczora, zaraz po przyjeŸdzie.By³a spragniona, mewa sta³a na stole.Zanim zd¹¿yliœmy zareagowaæ, wypi³a duszkiem.I wpad³a w trans.- Najedliœmy siê strachu - przyzna³ Vesemir i westchn¹³.- Oj, najedliœmy, dziecinko.Po samo gard³o.- Zaczê³a mówiæ nieswoim g³osem - stwierdzi³a spokojnie czarodziejka, patrz¹c w oczy wiedŸminów, b³yszcz¹ce w œwietle œwiec.- Zaczê³a mówiæ o rzeczach i sprawach, których nie mog³a znaæ.Zaczê³a.prorokowaæ.Prawda? Co mówi³a?- G³upstwa - powiedzia³ oschle Lambert.- Pozbawione sensu brednie.- Nie w¹tpiê - spojrza³a na niego - ¿e œwietnie siê z tob¹ wówczas porozumia³a.Brednie to twoja specjalnoœæ, przekonujê siê o tym, ilekroæ otworzysz usta.Uczyñ mi wiêc ³askê i nie otwieraj ich przez czas jakiœ.Dobrze?- Tym razem - rzek³ powa¿nie Eskel, tr¹c bliznê na policzku - Lambert ma s³usznoœæ, Triss.Wtedy, po wypiciu mewy, Ciri faktycznie mówi³a tak, ¿e nic z tego nie da³o siê zrozumieæ.Wtedy, za pierwszym razem, to by³ be³kot.Dopiero po.Urwa³.Triss pokrêci³a g³ow¹.- Dopiero za drugim razem zaczê³a mówiæ z sensem -domyœli³a siê.- A wiêc by³ i drugi raz.Równie¿ po narkotyku wypitym wskutek waszej nieuwagi?- Triss - uniós³ g³owê Geralt.- Nie czas na dowcipne z³oœliwoœci.Nas to nie bawi.Nas to martwi i niepokoi.Tak, by³ i drugi, by³ i trzeci raz.Ciri doœæ pechowo upad³a przy æwiczeniu.Straci³a przytomnoœæ.Gdy j¹ odzyska-' ³a, by³a znowu w transie.I znowu bredzi³a.Znowu to nie by³ Jej.g³os.I znowu to by³o niezrozumia³e.Ale ja ju¿ s³ysza³em podobne g³osy, podobny sposób mówienia.Tak mówi¹ te biedne, chore, ob³¹kane kobiety, zwane wyroczniami.Rozumiesz, co mam na myœli?- W pe³ni.To by³ drugi raz.PrzejdŸ do trzeciego.Geralt wytar³ przedramieniem czo³o, nagle sperlone potem.KREW ELFÓW81Ciri czêsto budzi siê w nocy - podj¹³.- Z krzykiem.Przesz³a wiele.Ona nie chce o tym mówiæ, ale niew¹tpliwie widzia³a w Cintrze i w Angrenie rzeczy, których dziecko ogl¹daæ nie powinno.Obawiam siê nawet, ¿e.ktoœ j¹ skrzywdzi³.To wraca w snach.Zwykle ³atwo j¹ uspokoiæ, usypia bez k³opotów.Ale pewnego razu po-przebudzeniu.ponownie by³a w transie.Mówi³a znowu obcym, nieprzyjemnym.Z³ym g³osem.Mówi³a wyraŸnie i z sensem.Prorokowa³a.Wieszczy³a.I wywieszczy³a nam.- Co? Co, Geralt?- œmieræ - powiedzia³ ³agodnie Vesemir.- Œmieræ, dziecinko.Triss spojrza³a na Ciri, piskliwie zarzucaj¹c¹ Coenowi oszustwo w grze.Coen obj¹³ j¹, wybuchn¹³ œmiechem.Czarodziejka pojê³a nagle, ¿e nigdy, nigdy dot¹d nie s³ysza³a, by któryœ z wiedŸminów siê œmia³.- Komu? - spyta³a krótko, wci¹¿ patrz¹c na Coena.- Jemu - powiedzia³ Vesemir.- i mnie - doda³ Geralt.I uœmiechn¹³ siê.- Po przebudzeniu.- Niczego nie pamiêta³a.A my nie zadawaliœmy pytañ.- S³usznie.Co do tego proroctwa.By³o konkretne? Szczegó³owe?- Nie - Geralt spojrza³ jej prosto w oczy.- Zagmatwane.Nie pytaj o to, Triss.Nas nie martwi treœæ wieszczb i majaczeñ Ciri, ale to, co siê z ni¹ dzieje.Nie o siebie siê boimy, lecz.- Uwa¿aj - ostrzeg³ Vesemir.- Nie mów o tym przy niej.Coen zbli¿y³ siê do sto³u, nios¹c dziewczynkê na barana.- ¯ycz wszystkim dobrej nocy, Ciri - powiedzia³.- ¯ycz dobrej nocy tym nocnym puszczykom.My idziemy spaæ.Pó³noc blisko.Za chwilê skoñczy siê Midinvaerne.Od jutra z ka¿dym dniem wiosna bli¿ej!- Piæ mi siê chce - Ciri zsunê³a siê z jego pleców, siêgnê³a po puchar Eskela.WiedŸmin zrêcznie odsun¹³ naczynie z zasiêgu jej r¹k, chwyci³ dzban z wod¹.Tnss unios³a siê szybko.- Proszê - poda³a dziewczynce swój w po³owie pe³ny82Andrzej Sapkowskikielich, œciskaj¹c jednoczeœnie znacz¹co ramiê Geralta i patrz¹c w oczy Vesemira.- Pij.- Triss - szepn¹³ Eskel, patrz¹c na Ciri pij¹c¹ ³apczywie.- Co ty robisz najlepszego? Przecie¿ to.- Ani s³owa, proszê.Nie czekali d³ugo na efekt.Ciri wyprê¿y³a siê nagle, krzyknê³a cicho, uœmiechnê³a szerokim szczêœliwym uœmiechem.Zacisnê³a powieki, rozpostar³a rêce.Zaœmia³a siê, zakrêci³a w piruecie, zapl¹sa³a na paluszkach.Lambert b³yskawicznym ruchem usun¹³ zydel stoj¹cy na drodze, Coen stan¹³ miêdzy tañcz¹c¹ a paleniskiem komina.Triss zerwa³a siê, wyszarpnê³a zza dekoltu amulet, oprawny w srebro szafir na cienkim ³añcuszku.Mocno œcisnê³a go w piêœci.- Dziecinko.-jêkn¹³ Vesemir.- Co ty wyprawiasz?- Wiem, co robiê - powiedzia³a ostro.- Dziewczyna wpad³a w trans, a ja nawi¹¿ê z ni¹ kontakt psychiczny.Wejdê w ni¹.Mówi³am wam, ona jest czymœ w rodzaju magicznego przekaŸnika, muszê wiedzieæ, co przekazuje, jak i sk¹d czerpie aurê, jak j¹ przetwarza.Dziœ jest Mi-dinvaeme, korzystna noc dla takiego przedsiêwziêcia.- Nie podoba mi siê to - zmarszczy³ siê Geralt.- Absolutnie mi siê to nie podoba.- Gdyby któraœ z nas dosta³a epilepsji - czarodziejka zlekcewa¿y³a jego s³owa - wiecie, jak post¹piæ.Patyk w zêby, przytrzymaæ, odczekaæ.G³owy do góry, ch³opcy.Robi³am to nie raz.Ciri przesta³a pl¹saæ, osunê³a siê na klêczki, wyci¹gnê³a rêce, opar³a g³owê o kolana.Triss przycisnê³a do skroni ciep³y ju¿ amulet, wyszepta³a formu³ê zaklêcia.Zamknê³a oczy, skupi³a wolê i wys³a³a impuls.Morze zaszumia³o, fale z hukiem uderzy³y o skalisty brzeg, wysokimi gejzerami eksplodowa³y wœród g³azów.Machnê³a skrzyd³ami, ³owi¹c s³ony wiatr.Nieopisanie szczêœliwa spikowa³a w dó³, dogoni³a stado towarzyszek, zaczepi³a pazurkami o grzbiety fal, wzbi³a siê znowu w niebo, roni¹c krople, szybowa³a, miotana wichrem szumi¹cym w lotkach i sterówkach.Si³a sugestii, pomyœla³a trzeŸwo.To tylko si³a sugestii.Mewa!KREW ELFÓW83Triiiiss! Triiiss!Ciri? Gdzie jesteœ?Triiiss!Krzyk mew œcich³.Czarodziejka wci¹¿ czu³a na twarzy mokre rozbryzgi grzywaczy, ale pod ni¹ nie by³o ju¿ morza.A w³aœciwie by³o - ale by³o to morze traw, bezkresna, siêgaj¹ca horyzontu równina.Triss z przera¿eniem skonstatowa³a, ¿e to, co widzi, to panorama roztaczaj¹ca siê ze szczytu Wzgórza pod Sodden.Ale to nie by³o Wzgórze.To nie mog³o byæ Wzgórze.Niebo pociemnia³o nagle, dooko³a zak³êbi³o siê od cieni.Widzia³a d³ugi szereg niewyraŸnych postaci, wolno schodz¹cych po pochy³oœci.S³ysza³a szepty nak³adaj¹ce siê na siebie, zmieszane w niepokoj¹cy, niezrozumia³y chór.Ciri sta³a obok, odwrócona plecami.Wiatr rozwiewa³ jej popielate w³osy.Mgliste, niewyraŸne postacie wci¹¿ przechodzi³y obok, nie koñcz¹cym siê, d³ugim szeregiem.Mijaj¹c j¹, odwraca³y g³owy.Triss st³umi³a krzyk, patrz¹c na obojêtne, spokojne twarze, na niewidz¹ce, martwe oczy.Wiêkszoœci twarzy nie zna³a, nie rozpoznawa³a.Ale niektóre tak.Koral.Vanielle.Yoel.RabyAxel.- Dlaczego mnie tu przywiod³aœ? - szepnê³a.- Dlaczego?Ciri odwróci³a siê.Unios³a rêkê, a czarodziejka zobaczy³a stru¿kê krwi œciekaj¹c¹ lini¹ ¿ycia do wnêtrza d³oni, na przegub.- To ró¿a - powiedzia³a spokojnie dziewczynka.- Ró¿a z Shaerrawedd.Uk³u³am siê.To nic.To tylko krew [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||