Index Koontz Dean R Zwierciadlo Zbrodni Kratochvil Stanisław Psychoterapia Kierunki metody badania (6) FORK (2) Mozaika Parsifala Dziedzictwo scarlattich abc.com.pl 4 abc.com.pl 7 Pod redakcją Charlesa E. Skinnera Psychologia wychowawcza (14) ÂŚwięty terror b00051 |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .- Bêdê walczy³ po to, ¿ebyœmy zwyciê¿yli.Samael ironicznie wykrzywi³ usta.- Srali muchy, bêdzie wiosna.Tak to jest z wami, skrzydlaci.Na nic nie umiecie spojrzeæ trzeŸwo.Popatrz na tego - ruchem g³owy wskaza³ bar³Ã³g Daimona.- To Anio³ Zag³ady, Piêœæ Pana, Burzyciel Œwiatów.Fajnie wygl¹da, co? A kto go tak za³atwi³? Mastema, dawny demiurg Jaldabaot, smêtny wygnaniec, obecnie pacho³ek Antykreatora.Jak myœlisz, mamy przesrane czy nie?Kamael znów wzruszy³ ramionami, dochodz¹c do wniosku, ¿e ten gest wychodzi mu ju¿ mimowolnie.- Sam, na litoœæ, przestañ krakaæ.Za nami stoi przecie¿ Jasnoœæ.Nie bêdzie milczeæ, wesprze nas.Poirytowany Samael grzmotn¹³ piêœci¹ w stó³, a¿ zabrzêcza³y szklanki.- Gówno za nami stoi! Jasnoœæ w dupê nakopana! Pan ma nas gdzieœ, to parszywy, zgni³y staruch! Nie pozbiera siê z radochy, patrz¹c, jak umieracie z Jego imieniem na ustach.Ale nie ja! Ja Mu wykrzyczê, co o Nim myœlê, i sam bêdê siê œmia³!Hrabia palatyn G³êbi wspar³ czo³o na rêkach.Stanowczo nie mia³ ochoty wys³uchiwaæ pogl¹dów Samaela na temat Jasnoœci.Zna³ je a¿ za dobrze.- Przestañ, dobra? Na razie wrzeszczysz na mnie.Nie chcê tego s³uchaæ.- Spoko, wierz sobie, w co chcesz - warkn¹³ Samael, rozk³adaj¹c rêce.- Ja nie myœlê ciê oœwiecaæ.Ale kiedyœ obudzisz siê z ³ap¹ w nocniku i przyznasz mi racjê.Za póŸno, oczywiœcie.- Jasne, jasne.Powiedz lepiej, co postanowi³ Nisroch.Podobno wypuœci³ w³asne bojówki i narozrabia³ w dominiach archanio³Ã³w.To prawda?Ry¿y Hultaj, jeszcze trochê nastroszony, przytakn¹³.- NieŸle narozrabia³.Siedzi teraz w letnim pa³acu poza Królestwem, uzbrojony po zêby, i szykuje siê na oblê¿enie.Chyba siê nie wyfika.Na ³askê Gabriela nie ma co liczyæ po tym, jak jego najemnicy spustoszyli ziemie Gabrysia na Ksiê¿ycu.Najgorzej dosta³o siê wyspie, na której mieszka³a ta ma³a czarownica, wiesz, nielegalna córka Uzjela.Stary, podobno masakra.Kamieñ na kamieniu nie zosta³.Wszyscy zginêli.Dziewczyna broni³a siê jak lwica, do ostatniej chwili.Mówi¹, ¿e wyda³a Atanaelowi regularn¹ bitwê.Ale wiesz, co mog³a sama zdzia³aæ przeciw oddzia³owi wyszkolonych najemników? W dodatku Atanael to sprawny dowódca i niez³y mag.Wy³uska³ j¹ jak ostrygê ze skorupy.Nie bardzo w to wierzê, ale chodz¹ ploty, ¿e ma³a zd¹¿y³a go za³atwiæ.Tak czy inaczej, jest martwa.Gabryœ podobno tak siê wœciek³, ¿e nie móg³ siê pozbieraæ.Dlatego Nisroch przepad³.D¿ibril wychowywa³ tê czarowniczkê od ma³ego.Szkoda dziewczyny, podobno by³a niez³a i mia³a dobrze pouk³adane w g³owie.Kojarzysz j¹, prawda? Owoc nielegalnego wyskoku Uzjela z jak¹œ Ziemiank¹.Jak by³o tej ma³ej? Cholera, nie mogê sobie przypomnieæ.- Hija - odezwa³ siê za plecami G³êbian g³os gard³owy, chrapliwy, z pozoru bardzo spokojny.Z pozoru, bo Samael us³ysza³ w nim tyle szaleñstwa, ¿e ciarki przebieg³y mu po karku.Ry¿y Hultaj odwróci³ siê i zobaczy³ Daimona.Anio³ Zag³ady sta³ bez ruchu, a jego twarz mia³a kolor szarego p³Ã³tna.- Nazywa³a siê Hija - powtórzy³.- Na Jasnoœæ! - wyszepta³ Kamael, bledn¹c gwa³townie.- Spokojnie, stary.- Samael wsta³ powoli, rozk³adaj¹c ramiona, jakby chcia³ uspokoiæ sp³oszonego konia.- Lepiej siê po³Ã³¿.Masz wysok¹ gor¹czkê i majaczysz.To wszystko nieprawda.Halucynacje, Daimon, cokolwiek teraz widzisz.- Nie - powiedzia³ Anio³ Zag³ady tym samym strasznym, st³umionym g³osem.- K³amiesz.Sta³ przed nimi wysoki, wychud³y ze œci¹gniêt¹ twarz¹ upiora, ze zmierzwionymi w³osami, lepi¹cymi siê do spoconych policzków i czo³a.Wygl¹da³ jak widmo dawnego, potêpionego boga, który, str¹cony do otch³ani wiele wiecznoœci temu, zapomnia³ ju¿, kim by³ i czego pragn¹³.Kamael, patrz¹c w szalone, udrêczone oczy nie rozpoznawa³ w nim swego przyjaciela, dumnego, drapie¿nego Anio³a Miecza.To nie by³ ju¿ Daimon Frey, lecz Abbaddon Niszczyciel, Burzyciel Œwiatów, na pó³ martwa istota, któr¹ Pan powo³a³ do niesienia pos³annictwa œmierci.Teraz zdawa³ siê promieniowaæ ciemnoœci¹ niby golem stworzony z mroku, upiór, któremu pozosta³y tylko nienawiœæ, rozpacz i têsknota za œwiat³em.Coœ, czego Pan wyrzek³ siê w sobie, odrzuci³ jako odwrotnoœæ tworzenia.Niby Antykreator.Kamaela ogarn¹³ lêk, bo w nag³ym olœnieniu zrozumia³, czemu tylko Daimon móg³ stan¹æ do walki przeciw Siewcy.Czymkolwiek sta³ siê Anio³ Zag³ady, hrabia palatyn G³êbi widzia³, ¿e umiera.W rozwartych czarnych Ÿrenicach nie odbija³ siê Kosmos, tylko pustka.Zielone obrêcze têczówek zmatowia³y.Usta zrobi³y siê bia³e jak kreda.Na banda¿ach, spowijaj¹cych tors, ramiona i rêce, rozkwita³y i ros³y ciemne plamy krwi.To koniec, pomyœla³ zszokowany Kamael.Nie prze¿yje tego.A Daimon istotnie umiera³.Czu³ to ka¿dym nerwem, ka¿d¹ cz¹stk¹ cia³a.Wszechœwiaty, jeden po drugim, wali³y siê na niego, roztrzaskiwa³y, mia¿d¿y³y, a by³y Anio³ Miecza nie potrafi³ zrozumieæ, czemu jeszcze nie upad³.W g³owie hucza³y mu s³owa, które us³ysza³ od Jagniêcia.Oto czas, gdy przyjdzie ci umieraæ po wielekroæ, Abbaddonie.Lecz zap³at¹ krew, ³zy i zgliszcza.O tak, zap³ata.Wszyscy odpowiedz¹.Nie ma litoœci dla tego œwiata.Nikt nie jest bez winy.Nic nie jest czyste.Kosmos to tylko k³¹b zgnilizny, dó³ kloaczny.Krew, ³zy i zgliszcza.Jedynie one zostan¹, gdy przejdzie przez œwiat.Piêœæ Pana, Anio³ Zag³ady.Destruktor.Przed sob¹ widzia³ g³upi¹, wystraszon¹ gêbê Samaela, który tak siê odgra¿a³, co te¿ powie Jasnoœci.Ciekawe, czemu teraz zamkn¹³ pysk? ¯a³osny robak, zas³uguj¹cy na rozdeptanie.Daimon wyszczerzy³ zêby [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||