Index Pod redakcją Charlesa E. Skinnera Psychologia wychowawcza (2) R.Zubrin, R.Wagner Czas Marsa Henryk Sienkiewicz Potop Issac Asimov Nemesis (2) Adam Mickiewicz Historia szlachecka z 1811 we dwunastu księgach wierszem Clancy Tom Zeby Tygrysa chip 5 abc.com.pl 7 rok 2027 24 26 advanced |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .- I te szacunki mog¹ byæ zani¿one.W specjalistycznychzespo³ach dzia³aj¹ szefowie, miêdzy nimi zaœ krêc¹ siê ró¿nispecjaliœci.Lista nie ma koñca, a ci wszyscy ludzie maj¹wszelkie uprawnienia.- Mówimy o Departamencie Stanu - powiedzia³ z naciskiemsrebrnow³osy Brooks.- Chodzi o czas jaki up³yn¹³ miêdzy ostatni¹rozmow¹ Sterna z Rzymem, i o cztery godziny póŸniejszymzatwierdzeniem operacji na Col des Moulinets.To znacznieogranicza kr¹g podejrzanych.- Ktokolwiek nim jest, zdaje sobie z tego sprawê -powiedzia³ podsekretarz.- O jego dalszych ruchach nic nie wiemy.Nawet ksi¹¿ka wyjœæ i powrotów nie powie nam, gdzie by³.- Czy nikt nie widzia³ Sterna? - dopytywa³ siê Brooks.- Napewno pan o to pyta³.- Najdyskretniej, jak to mo¿liwe, ale ¿aden zprzes³uchiwanych nie potwierdzi³ kontaktu z nim w ci¹gu tychdwudziestu czterech godzin.Z drugiej strony, nie spodziewaliœmysiê, ¿e ten, kto go spotka³, przyzna siê do tego.- I na pewno nikt go nie widzia³? - zapyta³ niedowierzaj¹cogenera³.- No có¿, z wyj¹tkiem recepcjonisty sekcji L, na pi¹tympiêtrze - przyzna³, skin¹wszy g³ow¹ Bradford.- Stern odebra³ odniego pozostawion¹ przez Dawsona wiadomoœæ i poszed³ do windy.Móg³ wst¹piæ do ka¿dego z piêciu s¹siednich pokoi, niewidocznychz recepcji.- Kto by³ w tym czasie w budynku? - Ju¿ w momencie zadawaniatego pytania, ambasador pokrêci³ g³ow¹, jakby mówi¹c:"przepraszam, niewa¿ne".- W³aœnie - powiedzia³ Bradford, potwierdzaj¹c niewypowiedzian¹ przez Brooksa myœl.- To na nic.Wed³ug rejestruwyjœæ, dwadzieœcia trzy osoby nie opuszcza³y budynku.Odbywa³ysiê konferencje, sekretarki przyjmowa³y od pracowników wydzia³Ã³ws³u¿bowe notki i raporty.Nie ma ¿adnych punktów zaczepienia.Nikt nie opuœci³ spotkania na wystarczaj¹co d³ugo, ¿ebyzadzwoniæ.- Do jasnej cholery, chodzi przecie¿ o jedno piêtro! -wykrzykn¹³ genera³.- Siedemdziesi¹t piêæ pokoi, siedemdziesiêciupiêciu ludzi.To nie stu piêædziesiêciu ani tysi¹c, leczdok³adnie siedemdziesiêciu piêciu i jeden z nich jest waszym"œpiochem"! Zacznijcie od tych najbli¿ej Matthiasa.Zamknijcieich, zapakujcie wszystkich do kliniki, jeœli bêdzie trzeba!- Wybuchnie panika! Niech pan sobie wyobrazi nastroje wDepartamencie Stanu - zaprotestowa³ Brooks.- Chyba, ¿e.czyjest jakaœ grupa szczególnie silnie zwi¹zana z Matthiasem?- Pan nie rozumie jego pozycji.- Bradford opar³ podbródekna z³o¿onych d³oniach, szukaj¹c w³aœciwych s³Ã³w.- On jest alf¹ iomeg¹, jedynym doktorem Matthiasem, mistrzem, guru orazinspiratorem myœli.Jest wspó³czesnym Sokratesem znad Potomaku,"cz³owiekiem na wszystkie pory roku", maj¹cym wielbicieli wewszystkich œrodowiskach.Wynagradzaj¹cym pojêtnych, niszcz¹cymniedowiarków najbardziej okrutnymi s³owami, jakie s³ysza³em.Okrutnymi, ale zawsze ubranymi w b³yskotliwe lecz spokojnezdania.I jak w przypadku wiêkszoœci samozwañczych arbitrówelity, jego arogancja dorównuje niesta³oœci upodobañ.Wystarcza³o, i¿ zwróci³ uwagê na jak¹œ sekcjê i od razu jejpersonel staje siê ukochanymi dziatkami - oczywiœcie do czasupojawienia siê innej grupki, która w odpowiedniej chwili wyg³osipochlebstwo i tym samym zmieni siê w kolejne grono ulubieñców.Zawsze tak by³o, ale w ci¹gu ostatnich lat ten stan bardzo siê uniego pogarsza³.Bradford pozwoli³ sobie na napiêty uœmieszek.-Oczywiœcie mogê byæ uprzedzony - nigdy nie dopuszczono mnie dotych czaruj¹cych krêgów.- Czy wie pan, dlaczego tak siê sta³o? - zapyta³ ambasador.- Mia³em ju¿ wczeœniej swoj¹ niez³¹ reputacjê, mo¿e to musiê nie podoba³o.Ale chyba raczej dlatego, ¿e przygl¹da³em musiê bardzo uwa¿nie, a on nie czu³ siê w takich chwilachnajwygodniej.Widzicie, panowie, "najlepsi i najbystrzejsi"wêdruj¹ wieloma dziwnymi œcie¿kami, prowadzeni przez ludzi takichjak on.Niektórzy po drodze dorastaj¹ i nie s¹dzê, ¿eby Matthiasby³ tym zachwycony, bo wraz z dorastaniem pojawia siê krytycyzm.Nie wystarczy ju¿ toministyczny prze³om, a œlepa wiara mo¿ezniekszta³ciæ pogl¹d i perspektywê.- Bradford nachyli³ siê nadsto³em i utkwi³ wzrok w Halyardzie.- Przepraszam za dygresjê,generale.¯adnej grupie Matthias nie poœwiêci³ ca³ej uwagi i niema ¿adnej gwarancji, ¿e nasz "œpioch" zostanie z³apany, chyba ¿eogarnie go panika i ucieknie.A do tego nie mo¿emy dopuœciæ.Jestem tego pewny.Gdyby uda³o nam siê go dopaœæ, móg³byzaprowadziæ nas do cz³owieka, którego nazywamy Parsifalem.Starsi mê¿czyŸni, siedz¹c w milczeniu zerknêli na siebie, apotem odwrócili siê do Bradforda.Genera³ zmarszczy³ brwi, a wjego wzroku pojawi³o siê pytanie.Prezydent powoli skin¹³ g³ow¹,podniós³ praw¹ d³oñ do policzka i wpatrywa³ siê w cz³owieka zrz¹du.Po chwili g³os zabra³ ambasador, prostuj¹c swoj¹ szczup³¹sylwetkê w fotelu.- Udzielam panu pochwa³y, panie podsekretarzu.Czy mogêprzedstawiæ nowy scenariusz?.Z nieznanych nam powodów,Matthiasowi potrzebne by³o zmontowanie sprawy przeciwko Karas, cow konsekwencji doprowadzi³oby do przejœcia Havelocka naemeryturê.Z tego te¿ powodu Matthias staje siê kukie³k¹ w rêkachParsifala - a w³aœciwie jego wiêŸniem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||