Index Rembowski Józef Rodzina w œwietle psychologii (2) Izzy and the Father of Terror 32 (94) wiedza i zycie4 4 (38) May Karol Winnetou Gordon R. Dickson Smok i Jerzy 3 Smok na granicy Opcja Paryska 07 (253) MENU (3) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Kiedy Edridge zakoñczy³ swoj¹ relacjê, drugi sprawozdawca, Larry Hoffman, zapyta³ go:„Czy wiadomo, co Conor O’Neil robi³ w towarzystwie dwóch hipnotyzerów?”.„Na razie nie, Larry.To niezwykle tajemnicza i »hipnotyzuj¹ca« sprawa”.Conor w³¹czy³ inny program.Star Trek Voyager.Pstrykn¹³ nastêpny.Simpsonowie.Wy³¹czy³ telewizor.– Mo¿e powinnam zadzwoniæ do szpitala i dowiedzieæ siê o stan zdrowia Sidneya? –zapyta³a Eleanor.– Zaczekaj trochê – powiedzia³ Conor, a potem wsta³ i wzi¹³ j¹ za rêce.– Najlepsz¹rzecz¹, jak¹ mo¿emy dla niego teraz zrobiæ, jest modlitwa.– Nie wiem, czy modlitwa bêdzie mu w stanie pomóc.– Moja matka tak robi³a.Modli³a siê nawet o to, by suflet dobrze wyrós³.– A ty?– Ja te¿ jestem dobrym katolikiem, Eleanor.Dobrzy katolicy wierz¹ w potêgê modlitwy.By³a 18:17.Gdy tylko Conor wróci³ ze spotkania z Luigim Guttusem, zabrali z Eleanorwszystkie swoje rzeczy z mieszkania Sebastiana i pojechali taksówk¹ do œródmieœcia.Terazznajdowali siê na Bleecker Street w Village, na ostatnim piêtrze ogromnego wie¿owca.Conordomyœla³ siê, ¿e Guttuso u¿ycza³ tego mieszkania swoim goœciom.Na pod³odze zwypolerowanego tekowego drewna le¿a³y kolorowe, rêcznie tkane dywany.W salonie sta³ykanapy i fotele z bia³¹ skórzan¹ tapicerk¹ oraz w³oskie lampy w kszta³cie wrzeciona.Œcianyzdobi³y wielkie purpurowo-akwamarynowe abstrakcyjne obrazy olejne, a z ogromnegoœwietlika w suficie wpada³o z³ociste œwiat³o wczesnego wieczoru.Panowa³a wrêcz niesamowita cisza, bo nie dochodzi³y tu ¿adne odg³osy ulicy.– Chcesz kawy albo drinka? – zapyta³ Conor.– Ju¿ wszystko w porz¹dku – powiedzia³a Eleanor, chocia¿ jej g³os by³ nabrzmia³y ³zamii wygl¹da³a na wyczerpan¹.Conor nie dziwi³ siê temu – dzisiejszego popo³udnia uwierzy³a,¿e straci³a Sidneya na zawsze.Zadzwoni³ telefon Sebastiana, który le¿a³ na stole.Conor natychmiast go odebra³.– Pan O’Neil! – odezwa³ siê znajomy g³os.– Jak pan siê miewa?– Kto mówi?– Nie poznaje mnie pan? Z tej strony pañski przyjaciel, Victor Labrea.– Labrea? ¯artujesz sobie? Chyba nie myœlisz, ¿e po tym, co siê dzisiaj sta³o, mam cijeszcze coœ do powiedzenia?– Och, niech pan da spokój, panie O’Neil.Chyba wiêkszoœæ winy musi pan wzi¹æ nasiebie, prawda? To, co pan zrobi³, by³o bardzo nierozwa¿ne i nieprzemyœlane.I mog³o siêskoñczyæ o wiele gorzej.– Ramon zgin¹³, a Sidney jest w stanie krytycznym.Nie potrafiê sobie wyobraziæ nicgorszego.– Có¿, mog³eœ mnie zastrzeliæ, prawda? A gdyby tak siê sta³o, w¹tpiê, czy twoja ma³aLacey nadal by ¿y³a.Wielebny Branch nie jest mœciwym cz³owiekiem, ale on i ja przeszliœmyd³ug¹, bardzo d³ug¹ drogê.Jesteœmy czymœ wiêcej ni¿ przyjació³mi.Chyba rozumiesz, comam na myœli? Jesteœmy pokrewnymi duszami.– Czy z Lacey wszystko w porz¹dku?– Na razie tak, cieszy siê dobrym zdrowiem.Jeœli jednak znowu spróbujesz czegoœtakiego jak dzisiaj.Có¿, nie mogê daæ ci ¿adnych gwarancji co do jej przysz³ego seksapilu.– Do diab³a, czego znowu ode mnie chcesz?– Chcê, ¿ebyœ by³ cierpliwy, to wszystko.Wiêkszoœæ pieniêdzy zosta³a ju¿ przekazana doNorwegii, ale bêdziemy musieli jeszcze dwa razy skorzystaæ z twoich us³ug, aby osi¹gn¹ænasz cel.– Chyba nie myœlisz powa¿nie, ¿e teraz wyjdê i zdobêdê dla was pieni¹dze?– Musisz to zrobiæ, kolego.Krucjata wymaga wyrzeczeñ.– Niczego nie zrobiê, jeœli nie pozwolisz mi jeszcze raz porozmawiaæ z Lacey.– Có¿.móg³bym to zrobiæ, ale nie w tej chwili.Nadal jestem w hotelu i czekam, a¿przenios¹ moje baga¿e do nowego pokoju.W tym starym nie mogê zostaæ, bo wszêdzie jestpe³no krwi.– Nie zapomnij do mnie zadzwoniæ.W przeciwnym razie nastêpnym razem nie zawahamsiê ani chwili i poci¹gnê za cyngiel.– Niech pan nie bêdzie taki nerwowy, panie O’Neil.Zadzwoniê za dwadzieœcia minut iwyznaczê nastêpne spotkanie, a potem bêdzie pan móg³ z ni¹ porozmawiaæ.Po³¹czenie zosta³o przerwane.Conor natychmiast zadzwoni³ do Guttusa.– Kto mówi? – zapyta³ ten sam podejrzliwy g³os co poprzednim razem.– Conor O’Neil.Muszê natychmiast porozmawiaæ z panem Guttusem.– Nie ma tu nikogo takiego.– Na Boga, mówi Conor O’Neil [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||