Index
220 09 (5)
index (590)
Silm6
148 12 (6)
Bettelheim Bruno Cudowne i pożyteczne O znaczeniach i wa (2)
03 Ultimatum Bournea
Wybuch (4)
lex polonica 3
Demony normandji
Eddings Dav
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typer24.pev.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Zrobi³ znów dwa krokii wtopi³ siê w grupkê stoj¹cych mê¿czyzn.Gizela wsta³a, wziê³a swoj¹ reklamówkê i sto³eczek.Prze-sunê³a siê w œlad za ch³opcem w lewo, ku hotelowi.Mia³anadziejê, ¿e skoro ch³opak tak siê wtapia w t³um, to i onapotrafi.By³a ciekawa, co ten smarkacz jeszcze wymyœli.B³¹ka³ siê od niechcenia to ko³o jednej grupki ludzi, to ko³odrugiej, unikaj¹c jednak wiêkszego œcisku i wybieraj¹c luŸniejszeskupiska na obrze¿ach.Nikt absolutnie nie zwraca³ na niegouwagi.Dziesi¹tki tysiêcy ludzi œpiewa³y - ten œpiew niós³ siêjak potê¿na fala ponad ulicami.Gizela s³ysza³a, jak ktoœ krzyczydo mikrofonu: - Jest wœród nas! Jest wœród nas! - a zarazemujrza³a, jak ch³opiec znów przystêpuje do akcji.Tym razemklêcza³ przy teczce jakiegoœ staruszka w bia³ym kapeluszu,siedz¹cego na brzegu kamiennej donicy z kwiatami.Gizela przesunê³a siê bli¿ej ch³opca, stanê³a tu¿ za jegoplecami.46 47- Nie rób tego - odezwa³a siê pó³g³osem.Chyba nie s³ysza³, bo ani drgn¹³.Klêcza³ ze z³o¿onymirêkami, patrz¹c w niebo.- Wszystko widzia³am - powiedzia³a, wci¹¿ cicho.Obejrza³ siê powoli, od niechcenia, udaj¹c, ¿e ziewa i tylkoz nudów rozgl¹da siê tak po œwiecie.Ale oczka mia³ czujne,trzeŸwe i kiedy dojrza³, kto do niego mówi, odprê¿y³ siê wyraŸnie.O, bratku, ale siê pomyli³eœ.Lizela capnê³a go za kark, a rêkê wci¹¿ jeszcze mia³a siln¹.- ChodŸ no ze mn¹ - poleci³a i popchnê³a go przed sob¹.Najpierw drgn¹³ i zacz¹³ siê wyrywaæ, potem coœ mu widocznieprzysz³o do g³owy, bo szed³ ju¿ pos³usznie tam, gdzie go popy-cha³a, chocia¿ pewne sprê¿enie jego ramion wskazywa³o na to,¿e ch³opiec ma plan ucieczki.Ale i Lizela by³a czujna, tote¿kiedy, przepychaj¹c siê przez zat³oczon¹ Kaponierê, dotarliw okolice schodów wiod¹cych pod rondo, do przejœcia podziemnegoo kilku wylotach - zdwoi³a uœcisk i ju¿ siê jej nie móg³wyszarpn¹æ.Wci¹¿ by³ wokó³ nich wielki t³ok, ale pod wiat¹, przy wejœciudo hotelu, znalaz³a w¹ski skrawek miejsca.Tu obróci³a ch³opcaw³adcz¹ d³oni¹ ku sobie, zajrza³a mu w oczy.Uciek³ spojrzeniem.Ale zd¹¿y³a zobaczyæ bezczelnoœæ i strach.- Teraz mi mów - przykaza³a.- Dlaczego kradniesz?- Bo jestem g³odny - powiedzia³ p³aczliwie, wci¹¿ unikaj¹cjej wzroku.- Hm, hm - mruknê³a Lizela.- Idziemy!Chwyci³a go mocno za ramiê i poci¹gnê³a za sob¹ ku wejœciuhotelowemu.Chcia³ wiedzieæ, dok¹d go prowadzi, prosi³, ¿eby nie napolicjê, ale Lizela nie raczy³a mu udzieliæ odpowiedzi.Podeszlido wielkiej szklanej tafli, a ona siê bezszelestnie rozsunê³a.Natychmiast zbli¿y³ siê do nich portier.- Dok¹d, babciu?Pomyœla³a, ¿e chyba musi zdj¹æ tê chustkê z g³owy.- Do restauracji, dziadku - odpali³a, a ch³opak ³ypn¹³z uznaniem spode ³ba.- Ta restauracja nie na wasz¹ kieszeñ, kobieto.- Nie wam to oceniaæ, towarzyszu - warknê³a Lizela.- Którêdy?- W lewo - pokaza³, zagniewany.Ruszy³a z ch³opcem d³ugim, eleganckim korytarzem.Nie by³o tu s³ychaæ ¿adnych okrzyków ani braw, ani chóral-nych œpiewów.Po korytarzu, wyœcielonym grubym dywanem,cicho przemyka³y siê wystrojone kobiety i przechodzili mê¿czyŸniz teczkami i komórkowymi telefonami.W lœni¹cych witrynachwystawiono wieczorowe suknie i skrz¹c¹ siê bi¿uteriê.W restauracji by³o czysto i ch³odno, pustawo.Lizela posadzi³ach³opca pod wielk¹ palm¹, sama od³o¿y³a na bok swoj¹ re-klamówkê oraz sto³eczek i siad³a tak, ¿eby smarkac¿owi zastawiædrogê odwrotu.Nadszed³ kelner, zrobi³ g³upi¹ minê.Lizela tylko na niego spojrza³a.Natychmiast z uk³onem wrêczy³ jej kartê w grubej skórzanejoprawie.- Proszê podaæ obiad :- zadysponowa³a Lizela, której siênie chcia³o wyjmowaæ okularów.- Po¿ywna zupa, kawa³miêsa, kartofle i jarzyna.Na deser mo¿e byæ kompot.- A dla - hm - dziecka?- To bêdzie w³aœnie dla niego - wyjaœni³a Lizela spokojnie.- Ja jestem na diecie.Mnie pan poda tylko szklankê mleka.Uk³oni³ siê i poszed³.Za chwilê przyniós³ zupê, postawi³ przed ch³opakiem i znik³.- No? - spyta³a Lizela.- Czemu nie jesz? - bo ch³opaksiedzia³ i zagl¹da³ w talerz, nie dotyk¹j¹c ³y¿ki.- Nie lubiê jarzynowej - burkn¹³.Lizela przez chwilê siedzia³a, patrz¹c na niego jak nadziwol¹ga.Ch³opak poruszy³ siê niespokojnie w krzeœle, wzi¹³48 49³y¿kê i niechêtnie zacz¹³ jeœæ.Wcale nie wygl¹da³ na wy-g³odzonego.Kelner przylecia³ z mlekiem w dzbanuszku i fili¿ank¹, wiêcLizela spuœci³a z oka smarkacza, siêgnê³a po reklamówkê,pogrzeba³a w niej i wydoby³a paczkê biszkoptów.Jad³a jepowoli, maczaj¹c ka¿dy w mleku.Ch³opak przygl¹da³ siê jejz niechêci¹.Zupy ju¿ nie by³o [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.