Index Foster Alan Dean Tran ky ky 03 Czas na potop Chalker Jack L Swiaty Rombu 03 Charon Smok u wrot Foster Alan Dean Przekleci 03 Wojenne lupy Największa Tajemnica Ludzkoœci (tom I) cz. 03 J.R.R. Tolkien 03 The Return Of The King seks analny 04 (567) May Karol Winnetou abc.com.pl 4 Issac Asimov Nemesis (2) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .— To rekompensata za pensjê, której nie zd¹¿yliœcie odebraæ —powiedzia³.— A co z moim wozem? — zapyta³ drugi stra¿nik.— To nicspecjalnego, ale.przynajmniej jeŸdzi.Przyjechaliœmy nim tutaj.— Masz kluczyki?— Tak, w kieszeni.Stoi zaraz za psiarni¹.— Zabierzesz go jutro.— A czemu nie teraz?— Narobilibyœcie za du¿o ha³asu, a lada chwila powinni przyjechaæmoi zwierzchnicy.Bêdzie dla was lepiej, jeœli was tu nie zobacz¹.Mo¿ecie mi wierzyæ na s³owo.— Niech to szlag trafi! A nie mówi³em ci, Jim-Bob? To przeklêtemiejsce!— Ale trzysta papierów jest OK, Willie.ChodŸ, spróbujemy zabraæsiê stopem.Nie jest jeszcze póŸno, mo¿e ktoœ siê zatrzyma.Halo, a ktozajmie siê psami, kiedy siê obudz¹? Musz¹ z samego rana trochê pobiegaæi dostaæ ¿arcie, bo rozerw¹ na strzêpy ka¿dego, kto siê do nich zbli¿y.— Sier¿ant nie mo¿e tego zrobiæ? Chyba zna siê na tym, prawda?— Psy za nim nie przepadaj¹, ale go s³uchaj¹ — odpar³ Willie.—Najbardziej lubi¹ ¿onê genera³a.— A genera³?— Szczy ze strachu w gacie na sam ich widok — poinformowa³go Jim-Bob.— Dobrze wiedzieæ.Znikajcie ju¿, ale odejdŸcie kawa³ek w tamtymkierunku, zanim zaczniecie zatrzymywaæ samochody.Moi szefowieprzyjad¹ z przeciwnej strony.— To najdziwaczniejsza noc w moim ¿yciu — powiedzia³ drugistra¿nik, przypatruj¹c siê Jasonowi w bladym œwietle ksiê¿yca.—Wpada pan tu ubrany jak jakiœ cholerny terrorysta, ale mówi i robiwszystko tak, jakby by³ oficerem.Ca³y czas gada pan o jakichœ„zwierzchnikach", usypia psiaki i daje nam po trzy stówy, ¿ebyœmysobie poszli.Nic z tego nie kapujê!— I nie musisz.Nie wydaje ci siê, ¿e gdybym by³ terroryst¹, toobaj ju¿ byœcie nie ¿yli?— On ma racjê, Jim-Bob.Zmywajmy siê st¹d!— A co mamy w razie czego mówiæ?— Jeœli ktoœ was zapyta, mówcie prawdê.Opiszcie wszystko, cowidzieliœcie, a na koñcu mo¿ecie jeszcze dodaæ, ¿e spotkaliœcie siêz Kobr¹.— O, Jezu.— jêkn¹³ Willie i obaj stra¿nicy poœpiesznie odeszli,nikn¹c w ciemnoœci.Boume zamkn¹³ za nimi bramê i wróci³ do trójko³owego pojazduz przeœwiadczeniem, ¿e bez wzglêdu na to, co wydarzy siê w ci¹gunajbli¿szych kilku godzin, spadkobiercy „Meduzy" zyskali kolejnypowód do obaw.Bêd¹ zadawaæ przepe³nione strachem pytania, lecznie uzyskaj¹ ¿adnych odpowiedzi.Zaj¹³ miejsce za kierownic¹, wrzuci³ bieg i ruszy³ w kierunkusamotnej chaty stoj¹cej przy szutrowej drodze, która bieg³a odasfaltowego podjazdu.Sta³ przy oknie, zagl¹daj¹c ostro¿nie do œrodka.Wielki, oty³y sier¿ant siedzia³ w skórzanym fotelu, z nogami opartymina otomanie i ogl¹da³ telewizjê.S¹dz¹c po przyt³umionych dŸwiêkach,jakie wydostawa³y siê na zewn¹trz chaty, adiutant genera³a œledzi³transmisjê z meczu baseballowego.Jason przygl¹da³ siê uwa¿niepokojowi; by³ urz¹dzony w wiejskim stylu, kolorystycznie utrzymanyw odcieniach br¹zu i czerwieni — typowy letni domek odwiedzanywy³¹cznie przez mê¿czyzn.Nigdzie jednak nie mo¿na by³o dostrzec¿adnej broni, nawet tradycyjnej, zabytkowej strzelby nad kominkiem,nie mówi¹c ju¿ o s³u¿bowym pistolecie kalibru 45 w kaburze przy-troczonej do pasa lub na stole w pobli¿u fotela.Adiutant nie obawia³siê o swoje bezpieczeñstwo i trudno by³o mu siê dziwiæ.Posiad³oœægenera³a Normana Swayne'a by³a doskonale strze¿ona — ogrodzenie,potê¿ne bramy, patrole i specjalnie wytresowane, obronne psy.Boumewpatrywa³ siê przez szybê w nalan¹, siln¹ twarz sier¿anta.Jakietajemnice kry³y siê w tej wielkiej g³owie? Wkrótce siê o tym przekona.Delta Jeden wydobêdzie je wszystkie, nawet gdyby musia³ rozwaliæ têczaszkê na kawa³ki.Oderwa³ siê od okna i okr¹¿y³ chatê; znalaz³szysiê przed drzwiami zastuka³ dwukrotnie lew¹ rêk¹.W prawej trzyma³pistolet dostarczony mu przez Aleksandra Conklina, króla wszystkichpotajemnych operacji.— Otwarte, Rachelo! — rozleg³ siê donoœny, chrapliwy g³os.Bourne nacisn¹³ klamkê i pchn¹³ drzwi.Otworzy³y siê powoli naoœcie¿, a kiedy dotknê³y œciany, wszed³ do œrodka.— Bo¿e! — wykrzykn¹³ sier¿ant, zrywaj¹c siê z trudem z fotela.—To ty! Jesteœ duchem! Przecie¿ ty nie ¿yjesz.!— Wygl¹da na to, ¿e siê mylisz — powiedzia³ Delta Jeden.—Spróbuj jeszcze raz.Nazywasz siê Flannagan, prawda? W³aœnie sobieprzypomnia³em.— Jesteœ martwy! — wykrztusi³ ponownie adiutant genera³a,wpatruj¹c siê w Bourne'a wyba³uszonymi ze strachu oczami.—Za³atwili ciê w Hongkongu.Zabili ciê w Hongkongu cztery.nie,piêæ lat temu!— Prowadzisz dziennik?— Wiemy o tym.W ka¿dym razie j a wiem.— W takim razie musisz mieæ znajomych na wysokich sta-nowiskach.— Ty jesteœ Boume!— Jak nowo narodzony.— Nie wierzê ci!— Lepiej uwierz, Flannagan.Przed chwil¹ u¿y³eœ s³owa „my".W³aœnie o tym porozmawiamy.O Królowej Wê¿Ã³w, ¿eby unikn¹æjakichkolwiek nieporozumieñ.— To ty by³eœ tym Kobr¹, o którym mówi³ Swayne!— O ile wiem, kobra równie¿ jest wê¿em.— Nie rozumiem.— Bo to bardzo skomplikowane.— Przecie¿ jesteœ jednym z nas!— By³em.Potem pozbyliœcie siê mnie, a teraz wœlizn¹³em siêz powrotem.Sier¿ant w panice spojrza³ na drzwi, potem na okna.— Jak siê tu dosta³eœ? Gdzie s¹ stra¿nicy, psy.? Bo¿e, gdzie oni s¹?— Psy zasnê³y w swoich boksach, wiêc da³em stra¿nikom wolne.— Da³eœ.Psy biegaj¹ po terenie!— Ju¿ nie.Przekona³em je, ¿e powinny trochê odpocz¹æ.— A stra¿nicy?— Ich z kolei przekona³em, ¿eby sobie poszli.To, co dzisiaj siêtutaj dzieje, uznali za jeszcze bardziej tajemnicze, ni¿ jest w rzeczywis-toœci.— To znaczy co? Co chcesz zrobiæ?— Zdawa³o mi siê, ¿e ju¿ powiedzia³em.Po prostu trochê poroz-mawiamy, sier¿ancie Flannagan.Chcê siê dowiedzieæ, co porabiaj¹dawni towarzysze broni.Przera¿ony mê¿czyzna cofn¹³ siê o krok od fotela.— To ty jesteœ tym wariatem.Delt¹ Jeden, któremu odbi³a szajbai zacz¹³ dzia³aæ na w³asn¹ rêkê! — wychrypia³ donoœnym szeptem.—Na w³asne oczy widzia³em zdjêcie.Le¿a³eœ na stole, przeœcierad³oby³o ca³e we krwi, mia³eœ szeroko otwarte oczy i dziury po kulachw czole i gardle.Zapytali mnie, kim jesteœ, a ja powiedzia³em: „ToDelta, Delta Jeden z tajnego oddzia³u" [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||