Index Janusz A. Zajdel Limes Inferior (2) Janusz A. Zajdel Limes Inferior elektronika praktyczna 2000 2 Zaraza K. J. Yeskov Ostatni Wladca Pierscienia (4) Hobbit 15 (93) rozdzial 22 (12) 148 12 (6) Droga żelazna |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Siedział chyba dość długo, bo następny zapis jest z bramki metro, ze stacji zaraz obok baru.Potem.Parę drobnych zakupów, ciągle w centrum, znów piwo, ale z kimś drugim, brane po dwa kufle naraz.Nie wiemy, kto to był.W każdym razie żaden z pozostałych śledzonych.Oni byli wtedy zupełnie gdzie indziej.No, i wreszcie, przelew.Nie potwierdzony na jego koncie, bo nie użył Klucza ani razu po tym, jak.ten młody przelał mu setkę. — Pewnie zaliczka? — Chyba tak.Bo potem, około siódmej wieczorem, Klucz tego młodego został zweryfikowany na dwójkę. — Gdzie to było? — W Stacji Testowej numer siedem.Ale, powtarzam, ten pierwszy przelew nie został potwierdzony.Nasz obiekt nie używał Klucza od czwartej po południu. — To wprost niemożliwe.Jest dziewiąta! A co w hotelu? — Nie wrócił.Pokój zapłacony z góry, ale nikogo tam nie ma.Zabili go zgubił Klucz, albo. — Blokada! — szef ucieszył się własną przenikliwością.— Sprawdzałeś czy nie ma zablokowanego Klucza? — Nie.W wydruku nie ma informacji. — Nie chodzi o blokadę konta, tylko o blokadę Klucza! W takim przypadku sygnał blokujący idzie do wszystkich automatów siecią zasilającą.Powinieneś o tym wiedzieć! Bank nie ma tu nic do rzeczy.Blokadę Klucza nakłada Służba Kontroli Klas, a blokadę konta Służba Bankowa.To dwa odrębne wydziały.Sprawdź to natychmiast! Po kilku minutach Bann wrócił z informacją.Szef triumfował. — No, widzisz! Trzeba myśleć o wszystkim! Te barany z Kontroli Klas miały coś do niego! Założyli mu blokadę Klucza i spieprzyli całą Waszą pułapkę.Teraz szukaj wiatru w polu. — Może się zgłosi do kontroli, żeby odblokować. — No, więc na co czekasz? Zawiadom wszystkie Stacje Testów! Bann znowu wybiegł, by wrócić po kwadransie. — No, mamy go! — zapiał radośnie, aż szef podskoczył na krześle.— Zgłosił się do weryfikacji.Kazałem przetrzymać go jak najdłużej, chociaż jest już po kontroli.Obiecali zwlekać z wydaniem mu Klucza, dopóki patrol policji nie będzie na miejscu.Oni po prostu czasem sprawdzają czy ktoś nie ma zaniżonej klasy.Trafili na niego zupełnie przypadkowo.Zwyczajny pech. — Ale także nauka na przyszłość — powiedział szef sentencjonalnie.— Trzeba przewidywać i takie przypadki.Jak on się nazywa? — Adi Cherryson.Znany też jako Sneer.Z informacji, które mamy o nim, niewiele wynika.Czwartak, nieokreślone zajęcie, duże przychody od prywatnych osób.Teraz nie ma wątpliwości, że to wysokiej klasy lifter.Dostawał duże przelewy od paru osób, które obecnie mają klasę zerową i zajmują wysokie kierownicze pozycje. — To już nie nasz wydział! — przypomniał szef.— Potrzebuję po prostu dobrego zerowca.Żeby miał prawdziwe zero, a nie jakieś kółko graniaste. — O takiego najłatwiej wśród lifterów.To cholernie inteligentne bestie.Na pewno będzie dobry, szefie. — Na biurku zabrzęczał telefon.Szef podniósł słuchawkę.Bann widział, twarz mu powoli czerwienieje, co u Szefa było oznaką wściekłości. Po chwili słuchawka spadła z hałasem na widełki, a pięść Szefa huknęła o biurko. — Gówno! — ryknął.— Zidentyfikowali go.To nie żaden zerowiec i w ogóle, nie ten.Sneer.Ma tylko jego Klucz.Robił mu czwartą klasę To zwykły czwartak, downer. — Downer? — zdziwił się Bann. — Co? Nie wiesz, co to znaczy? To co ty w ogóle wiesz? Przeniosę do policji miejskiej, słowo daję! Bann wlókł się z powrotem do swego pokoju pełen czarnych myśli. Trzeba zaczynać od początku.Niech to wszyscy diabli — pomyślał z goryczą.— I kto narozrabiał? Koledzy z innego Wydziału.Ale to nic.Szefowi się czegoś spieszy z tym zerowcem, pewnie dostał polecenie z góry.Dostanie innego i będzie znów spokój. Metoda łapania „na żywca" była opracowana dokładnie i zwykle działała bez pudła.Musiała działać, bo opierała się na statystyce.Chcąc zidentyfikować i dopaść dobrego liftera z utajoną klasą zerową, wystarczyło wytypować kilkuset młodych, ambitnych ludzi, z aspiracjami co najmniej na dwójkę.Potem typowało się kilkuset drobnych kombinatorów, operujących w tej samej dzielnicy.Potem — przekazywało się odpowiednie instrukcje do Syskomu: kontrola bankowa automatów z piwem we wszystkich barach dzielnicy, posiadających automaty do gry; jeśli w tym samym barze, w krótkim odstępie czasu, zamówił piwo jeden z młodych ambitnych i jeden z cwaniaczków, i jeśli do tego jeszcze ten ambitny zagrał na automacie — Syskom dawał mu wygrać.Cwaniaczek nie przegapia okazji zarobku, a młody, rozsądny człowiek nie przepija kilkuset żółtych, tylko stara się je wykorzystać z pożytkiem dla swojej przyszłości.W dziewięćdziesięciu procentach takich przypadkowych spotkań z zaaranżowaną wygraną, młody człowiek znajduje dojście do dobrego liftera za pośrednictwem przypadkowego cwaniaczka.Wystarczy śledzić kroki szczęśliwego gracza i — wcześniej czy później — jego żółte punkty trafią na konto tego, o kogo ostatecznie chodzi. Społeczeństwo epoki automatyzacji samo staje się jednym wielkim automatem, działającym prawie bezbłędnie.Wrzucasz trzysta żółtych — wyskakuje lifter z klasą zerową.Nie trzeba bawić się w detaliczne inwigilacje, prowadzenie kartotek, śledzenie każdego z osobna.Każdy krok każdego obywatela znaczony jest kolorowymi punktami zostawionymi na jego drodze: w sklepie, w automacie barowym, w kinie, w bramce metra, na Kluczu dziwki.Zamiast śledzić obywatela, wystarczy przejrzeć zapis bankowy jego wydatków.Jeśli wydaje, to znaczy, że żyje.Jeśli żyje — musi wydawać, brocząc punktami jak ranny zwierz, dopóki wszystkie z niego nie wyciekną.Więc o to właśnie chodzi: by miał zawsze choć trochę, bodaj tych czerwonych, bo inaczej straci się go z oczu. W tym właśnie kryła się odpowiedź na wątpliwości Sneera, posiane przez dawnego kolegę w jego wysoce inteligentnym, lecz leniwym umyśle: istnienie lifterów i downerów, robionych zerowców i zerowych czwartaków, inteligentnych dziwek i inteligentów sprzedających jak dziwki swoją uczciwość i honor, wszystko to było normalnymi składnikami tej rzeczywistości, a nawet — można by rzec — składnikami niezbędnymi dla jej funkcjonowania, dla owego ściśle kontrolowanego Porządku.Bo w świecie Argolandu realny był właśnie Porządek.To Wolność była pozorem.* Opuszczając gmach hotelu „Kosmos", Karl Pron odczuwał coś w rodzaju zachwytu nad swoim szlachetnym charakterem.Czuł się dobroczyńcą, samarytaninem, aniołem opiekuńczym i w ogóle świetlaną postacią w obrzydliwym bagnie powszechnej chciwości i bezwzględności, za jakie uważał teraz Argoland wraz z okolicami [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||