Index Janusz A. Zajdel Limes Inferior Janusz A. Zajdel Limes Inferior (3) rozdzial 02 (51) abc.com.pl 5 Saylor Steven Rzymska krew Dodziuk Anna Psychologia podręczna CzęÂść III Pokochać (8) Bezsenni Colour ls.pl wiedza i zycie2 Pod redakcją Adama Bilikiewicza Psychiatria (dla studentów medycyny) (2) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Powinien przyznać się, że znalazł cudzy Klucz i próbował z własnej inicjatywy uruchomić go dla własnych celów.Trudno wówczas udowodnić cokolwiek klientowi, szczególnie gdy dopełnił obowiązku zgłoszenia zguby.Ale jeśli downer został zatrzymany zamiast Sneera, podobnie jak ten — zamiast Prona? Co za cholerny splot przypadków! — myślał Sneer ze złością, dotykając dłonią metalowej bransolety, która wciąż obejmowała jego przegub.— Jednak chcieli czegoś ode mnie.Stacje Testowe dostały polecenie zatrzymania mnie, gdy zgłoszę się do kontroli.Co gorsza, wcale nie chodzi im o ten diabelski aresztomat.On chyba nawet nie zarejestrował mojego numeru.Widocznie zablokowany Klucz nie pozwala na odczytanie danych przez zwykły automat.Dopiero identyfikator w Stacji Testowej może dobrać się do danych z takiego Klucza.No, i dobrał się, porównał z rejestrem zastrzeżeń i wyszło, że trzeba zawiadomić policję.Chłopak wpadł przeze mnie, nie na odwrót.Trudno, jego zawodowe ryzyko.Za to bierze swoje cztery setki.Najgorsze, że wciąż nie wiadomo, czego chcą ode mnie.Jakkolwiek by było, doliczą w ostatecznym rozrachunku także próbę posłużenia się downerem, a licho wie, czy nie skojarzą tego z moim zajęciem.Musieliby być durniami, gdyby nie wiedzieli, komu przede wszystkim potrzebni są downerzy.A jeśli nie pozbędę się tej cholernej obręczy, to dostanie mi się także za tamtego policyjnego diabła. Sneer zdawał sobie sprawę z tego, co oznacza utrata Klucza.Nie będąc jednakże dotychczas nigdy w podobnych tarapatach, nie przypuszczał, jak przykre może to być w bliższym zetknięciu. Co za perfidny system przymusu! — zżymał się, klucząc bocznymi ulicami w kierunku centrum miasta.— Jak łatwo przywołać do porządku każdego, kto choć o cal wyłamie się z przypisanych mu ramek.Dopóki jesteś w porządku, respektujesz wszystkie, głupie i mądre, zarządzenia administracyjne, nie buntujesz się, pracujesz, kiedy ci każą, a kiedy cię zwolnią, nie protestujesz, dopóki jesteś potulnym barankiem w tej owczarni, dostajesz co najmniej minimum tego, co niezbędne do egzystencji.Ale spróbuj tylko wystawić rogi! Bez Klucza zdechniesz, samotny pośród milionów ludzi, goniących za własnym interesem. Świat Argolandu objawiał mu teraz swoje drugie oblicze, a raczej swój „spód", o którym wiedział, lecz którego nie oglądał nigdy z takiego punktu widzenia, będąc zawsze „na wierzchu" tego społeczeństwa. Odczuwając coraz dotkliwszy głód i zmęczenie, zatęsknił do dawnych, znanych z historii, dobrych czasów, kiedy można było wyciągnąć komuś z kieszeni portfel wypchany banknotami albo urżnąć dyndający u pasa mieszek pełen dukatów.Albo chociaż ściągnąć kilka jabłek ze straganu! Dziś wszystkiego strzeże nieomylna, czujna elektronika i automatyka. Możesz ukraść bliźniemu jego Klucz, ale niewiele ci z tego przyjdzie.Gdy spróbujesz go użyć, każdy automat okrzyknie cię złodziejem. Poza śródmieściem ulice były o tej porze dość puste.Sneer słabo znał dzielnicę, kluczył więc nieco na oślep pomiędzy podobnymi do siebie blokami mieszkalnymi, kierując się — jak na latarnię morską — na jasno oświetlony szczyt „Baszty Argolandu", ukazujący się w prześwitach ulic wiodących w stronę centrum. Tam, na sto dwudziestym piątym piętrze, siedzą sobie różne nicponie i żrą soczyste befsztyki.— westchnął, wspominając świetną kuchnię restauracji na szczycie wieżowca. Na skrzyżowaniu ulic, przed wejściem do pustego o tej porze małego baru, prawie wpadł na jakąś wychudzoną, rozczochraną dziewczynę.Usunęła się szybko pod mur budynku, kryjąc się w cieniu pomiędzy dwoma oświetlonymi oknami bistro.Sneer wszedł do środka. Za grubymi szybkami gablot bufetu widać było apetyczne, zimne i gorące przekąski.Automaty z napojami zapraszały barwnymi, sugestywnymi reklamami.Przełknął ślinę i odruchowo sięgnął do kieszeni, ale dobrze wiedział, że nie ma sposobu na automaty gastronomiczne.Chyba że. Powiódł końcami palców wzdłuż krawędzi drzwiczek jednego z podajników.Szczelina była zbyt wąska, by udało się podważyć czymkolwiek drzwiczki, odgradzające zgłodniałego człowieka od smakowitych dań.Najsłabszym punktem była szyba, lecz Sneer nie miał ochoty wybierać okruchów szkła z talerza.Ze złością uderzył pięścią w szkło. — Uważaj! — usłyszał za sobą lekko schrypnięty głos. Obejrzał się.Chuda dziewczyna stała w drzwiach baru.W jasnym świetle mógł widzieć jej brzydką, wyblakłą twarz i błyszczące gorączkowo oczy. — Nie próbuj nawet — powiedziała, wskazując na automaty.— Założyli zabezpieczenia.Popatrz! Wyciągnęła w kierunku Sneera wąskie, kościste dłonie, pokryte bliznami po niedawnych zadrapaniach.Patrzył na nią pytająco. — Wmontowali pojemniki z aerozolem.Kiedy stłuczesz szybę, automat opryska cię takim gryzącym paskudztwem, że będziesz się drapał przez trzy godziny do krwi.To przesiąka nawet przez rękawiczki i odzież.Miałam szczęście, że tylko dłonie. Stali naprzeciw siebie, milcząc przez chwilę. — Myślałam, że masz punkty.Taki elegancki facet, tutaj.To jest tania knajpka, za czerwone i zielone.Żółtacy tu nie przychodzą.Ale.ty też nie masz? — Straciłem Klucz. — Przykro.Myślałam, że coś zarobię.Nie mogę dostać się do mojej kabiny.Nie zapłaciłam za poprzedni miesiąc i zablokowali mi drzwi.Teraz płacę z dnia na dzień, po trochu, ile uda mi się zdobyć.Kiedy zadłużenie się zmniejsza, czasem udaje się otworzyć drzwi i przespać w domu.Ale kiedyś wreszcie trzeba wyjść, zdobyć coś do jedzenia.A przy powrocie znów trzeba płacić, żeby drzwi się otworzyły.I tak z dnia na dzień.A Klucz mam pusty. — Do końca miesiąca jeszcze sporo czasu — zauważył Sneer. Nie spodziewał się, by ktokolwiek mógł w tym mieście znajdować się w tak krytycznej sytuacji.Miesięczny przydział punktów zapewniał podstawy egzystencji nawet szóstakom. — Zaraz na początku miesiąca przychodzi ten łajdak i zabiera mi wszystko, do ostatniego czerwonego — westchnęła dziewczyna. — Mąż? — Niezupełnie.Ale mimo to bije, kiedy nie chcę zrobić przelewu. — Próbowałaś złożyć skargę w policji? — W policji? On dla nich pracuje.Jest na ich usługach, potrzebują go i nie zrobią mu krzywdy.Przez całe noce nie ma go w domu, prawie nie mieszka ze mną, nic go nie obchodzi, że komorne nie zapłacone. — Nie mogę ci pomóc — Sneer rozłożył ręce.— Sam nie wiem, gdzie będę spał tej nocy. — Dam sobie radę — uśmiechnęła się dziewczyna.— Nie dziś, to jutro znajdzie się ktoś z paroma punktami [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||